- Hej mamo, czy czegoś Potrzebujesz? - Zapytała Emma, starając się zachować niewinność, jak tylko mogła.
Stałam obok Isabelli, patrząc na nią. Widziałam zły uśmieszek na jej twarzy.
- To pierwszy raz, kiedy możemy porozmawiać bez niczyjego udziału. - Isabella uśmiechnęła się złośliwie.
Zanim zdążyłam przetworzyć to, co się dzieje, patrzyłam, jak Emma rzuca się na Isabelle próbując wyrwać lokalizator z jej ręki. Podczas gdy Norman wziął linę i zaczoł biec w stronę ściany.
- [TWOJE IMIĘ]! ZŁAP NORMANA! - Krzyknęła do mnie Isabella.
Wiem, że wciąż muszę sprawiać, by Isabella myślała, że jestem po jej stronie, więc pobiegłam prosto na Normana. Powaliłam go na ziemię, starając się go nie skrzywdzić.
- Przepraszam. - Wyszeptałam mu do ucha.
Usłyszałam trzask, a potem krzyk. Nawet nie musiałam patrzeć, żeby widzieć, że Isabella właśnie złamała Emmie nogę. Ścisnęłam żeby, ale wiedziałam, że nadal muszę działać. Trzymałam Normana przy ziemi, aby się nie ruszał.
Ray, Gilda i Don wyłonili się za drzew.
- Nie martwcie się, to był tylko wypadek. - Powiedziała Isabella, podnosząc Emmę. - Och i Norman, przyszło zawiadomienie z kwatery głównej. Już twój czas. - Uśmiechnęła się.
Próbowałam nie reagować. Czułam jak Normanowi przyspieszył puls. Już miałam zacząć płakać. Ale musiałam się zachowywać, więc tego nie zrobiłam. Widziałem, że Emmie też chcę się płakać.
- Chodź, wracamy do domu. - Powiedziała Isabella niosąc Emmę.
Puściłam Normana i powoli wstał. Czułam się okropnie.
Wróciliśmy do domu i Isabella zabrała Emmę do ambulatorium. Norman poszedł z nimi. Ray gdzieś poszedł, więc poszłam go poszukać. Wiedziałam już, że będzie w bibliotece. Weszłam do biblioteki i skierowałam się do miejsca, w którym siedzimy. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Nie powiedzieliśmy ani słowa. Byliśmy oboje w szoku i w żałobie. Zbliżyłam się do niego i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Obok mnie ramionami i przyciągnął bliżej siebie.
- Co teraz zrobimy? - Wymamrotałam, starając się nie płakać.
- Nie wiem... - Powiedział ze smutkiem.
Przytuliłam się do niego bliżej. Jego obecność sprawiała, że czułam się bezpieczna. Ale wciąż musieliśmy znaleźć sposób, by uratować Normana.
- To moja wina... - Wymamrotałam.
Ray rzucił mi coś w rodzaju szalonego spojrzenia.
- Co masz na myśli, że to twoja wina?! - Powiedział zirytowany.
- Gdybym powstrzymała Isabelle przed zatrzymaniem Emmy i Normana, to by się to nie stało. - Załkałam w jego koszulę.
Odciągnął mnie od siebie i posadził na swoich kolanach tak, że byłam twarzą do niego.
- Nigdy za nic się nie obwiniaj. To nie była twoja wina. To nie była niczyja wina. Wszyscy wiedzieliśmy, że to ryzykowne, ale i tak to zrobiliśmy. Nie musisz na siebie wywierać takiej presji i stresu. - Powiedział patrząc mi w oczy.
Owinął ramiona wokół mojej talii. Sprawiając, że zarumieniłam się w niekontrolowany sposób. Zbliżył moją głowę bliżej siebie, następnie całując mnie w czoło, przez co zarumieniłam się jeszcze bardziej. Miałam wrażenie jak by moje serce miała eksplodować.
<Podziwiam Raya. Bo kiedyś miałem podobną sytuację. Mój znajomy był smutny z pewnego powodu, ale to nie istotne. Chciałam go pocieszyć, przytulić, cokolwiek, lecz się bałam. I tego nie zrobiłem. Uważam, że ludzie to delikatne istoty, i że najlżejszy dotyk może ich zranić.>
Kilka godzin później postanowiłam pójść zobaczyć, czy Emma się obudziła. Kilka razy zapukałam do drzwi.
- Wejść. - Usłyszałam smutną Emmę.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju, Ray podążał za mną. Widziałam, że Norman już tu jest. A Emma leżała w łóżku. Usiadłam na łóżku obok Emmy. Przez chwilę wszyscy milczeliśmy. Prawdopodobnie, wszyscy chcieliśmy się odezwać, ale nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. W końcu postanowiłam przerwać milczenie.
- Norman, właściwie nie planujesz zostać wysłany, prawda? - Powiedziałam smutnym tonem.
Po prostu odwrócił się od nas.
- Chyba żartujesz ze mnie, Norman. - Powiedział Ray wściekłym tonem.
- Norman, nie możesz odejść! - Płakała Emma.
- Przepraszam was. - Powiedział cicho
- Norman... - Powiedziałam wstając.
- Możemy wymyślić inny sposób! Musi jeszcze być! - Wrzasnął Ray, teraz bardzo zły.
- Norman, możemy zrobić kolejną linę. Możesz uciec i zaczekać na nas! - Błagałam.
- Jak to będzie wyglądać? - Zapytał.
- Możesz ukryć się w lesie, aż wszyscy uciekniemy. Nadal możemy żyć wolni! Razem! - Powiedziała Emma ze łzami w oczach.
Widziałam jak twarz Normana się rozluźnia. Potem zrobił minę, która wyglądała, jakby kombinował coś złego.
- Ok. - Odpowiedział.
Jednak nie wydawało się to w porządku. Nie wyglądał na to, jakby miał to na myśli. Lepiej, żeby nie planował niczego głupiego.
______________________________________
CZYTASZ
Ray x Reader: Dwóch Zdrajców (PL)
FanfictionTłumaczenie [Twoje imię] staje przed decyzją, którą musi podjąć. Być wysłanym lub pracować w centrali. Zostaje wysłana na farmę o nazwie Gracefield, aby pracowała u boku matki, która działa pod przykrywką jako jedno z jej dzieci. Matka, Isabella, mó...