- Ja już znam te Twoje 'postaram się' - Dinah robi cudzysłów, machając palcami w powietrzu - jest praktycznie równoważne z ' sory Malika jak za miesiąc wpadnę, to będzie dobrze- blondynka wymachuje nieokreślonym gestem dłońmi tuż przed moją twarzą
- Weź te łapy Dinah, dobrze wiesz,że to mnie drażni — warczę na przyjaciółkę i probuje uspokoić jej nadruchliwe dłonie
- A co Ciebie nie drażni?- tym razem chwyta się pod boki
- Niezwykle mało rzeczy w tym na pewno nie Ty - prycham. Widzę jak dziewczyna analizuje moje słowa. Nim dotrze,ze jednak nie były wypowiedziane na jej korzyść, mówię szybko - czy możemy juz wejść do auta ? Zamarzam - rozcieram dłońmi ramiona i dreptam w miejscu
- Czy ty masz zamiar kupić sobie lepszą kurtkę?- zerka na mnie
- Jak mnie ktoś nie trzyma mnie przed autem, to nie potrzebuje nic cieplejszego- prawie zabijam ja wzrokiem. Kręci głową i otwiera centralny zamek - No dziękuje! - prycham z przekąsem i wsiadam do auta. Blondynka natychmiast włącza ogrzewanie i patrzy na mnie marszczac brwi, przez co jej twarz nabiera troskliwego wyglądu
- Lepiej?
- Tak, dziekuje - odpowiadam cicho, dalej kuląc się w sobie
- Za coś jeszcze mi dziękujesz?- w pierwszej chwili zerkam na nią bez zrozumienia, po chwili jednak dociera do mnie, o co chodzi przyjaciółce
- Dziękuje,że ogarnęłaś za mnie prezenty- Dziewczyna dumnie się uśmiecha, na co ja przewracam oczami
- Proszę.Nie było tak źle, prawda Lauser?- klepie mnie po udzie, na co ja odruchowo zabieram nogę
- Nigdy nie mówiłam, że z Twoimi rodzicami będzie źle to po prostu moja głowa - wzdycham ciężko
- Kontaktowałaś się ze swoimi rodzicami?- na dźwięk tych słów moje serce uderza bolesnym łupnięciem
- Nie.jeszcze nie.. Ale zamierzam to zrobić po powrocie do domu - zerkam w boczną szybę, która zaczynam przecierać dłonią
- Przestań to palcowac - blondynka warczy na mnie
- Ciesz się,ze Ci Mani nie palcuje- zaraz żałuje swoich słów. Dostaję tak mocne uderzenie w bark,ze od razu go rozmasowuje. Jestem pewna siniaka, ale nic nie mowie. Wiem,że dostałam zasłużenie i gdyby ktoś inny powiedział coś takiego to zbierałby zęby z podłogi
- Przysięgam Jauregui jak wpadniesz na pomysł mazania buziek albo choinek po szybie to Cię wysadzę — warczy blondynka. Unoszę ręce w obronnym geście. Za dobrze mnie znaChodzę po pokoju w te i we wte ściskając telefon w dłoni. Zerkam na wyświetlacz i wybrany numer jednak nie mam odwagi nacisnąć zielonej słuchawki. Robię kolejna rundkę, szukając sobie miejsca do rozmowy. W końcu siadam pod ścianą, dociskając kolana pod klatkę piersiową. Zagryzam usta tak mocno,że w końcu fragment skóry pęka, a ja czuje metaliczny posmak własnej krwi. Serce tak bardzo mi wali, ze aż dudni mi w uszach. Naciskam przycisk, moje ociąganie się tylko przedłuża moją agonie. Kilka sygnałów, które ciągną się wieczność
- Po co dzwonisz Michell?- dźwięk jej głosu jest chłodny niczym lód- Chciałam porozmawiać mamo.. zaciskam dłoń na telefonie aż bieleją mi kłykcie
- Nie mamy o czym- czuję, jak kobieta oddala telefon, pewnie chce zakończyć rozmowę
- Daj do telefonu Taylor. Chciałam z nią porozmawiać- rzucam szybko, podnosząc przy tym głos
- Ona nie chce rozmawiać z Tobą- dźwięk głosu po drugiej stronie słuchawki ma metaliczny ziąb. Odbija się lodem głęboko w mojej czaszce
- Nie wierzę w to.- mówię z naciskiem - mamo daj mi do telefonu Tay. Są święta.. - rzucam błagalnie
- Nie dzwon więcej- kobieta rozłącza rozmowę a moje gardło zaciska niewidoczna pętla.
- Kurwa!- klnę i rzucam o podłogę telefonem tak mocno,że wyświetlacz natychmiast pokrywa pajęczyna pęknięć. Chowam głowę między dłońmi, ciągnąc się przy tym boleśnie za włosy. Czuje, jak z sekundy na sekundę rosną we mnie autodestrukcyjne emocje. Chce tak bardzo uciec od tego co teraz dzieje się w mojej głowie. Oddychając ciężko, wstaję, muszę wyjść z domu. Muszę iść. Chwytam kurtkę i opuszczam pośpiesznie mieszkanie.- Jauregui czemu wyglądasz jak zaspa śnieżna? Auto Ci się popsuło?- wzrok Matta mówi wszystko
- Szłam na nogach- wzruszam ośnieżonymi ramionami
- Taki kawał? W taką pogodę? Przez takie dzielnice? Pojebało Cię mocniej niż zazwyczaj-brunet bardziej stwierdza niż pyta
- I kawałek autobusem - mamrocze- Skąd mogłam wiedzieć że będzie śnieżyca?- rozkładam bezradnie ramiona
- No nie wiem? Bo jest zima, bo zapowiadali? - wykonuje szeroki gest ręką
- Nie mam telewizora- rzucam obojętnie
- Pracy tez nie będziesz mieć, jak się rozchorujesz i pójdziesz na zwolnienie. Szef rozdaje noworoczne prezenty w postaci zwolnień..
- Że kurwa co?- rozszerzam oczy w przerażeniu
- Właśnie zwolnił Jake'a- ścisza konspiracyjnie głos, jakby ktoś nas podsłuchiwał
- Jakoś nad nim nie ubolewam - rzucam beznamiętnym tonem - To kto będzie ze mną na zmiane? Jeśli przyśle tu tego dupka Bjorna to sama złożę wypowiedzenie - warcze
- Ma przyjść jakaś laska. Nie wiem ,skąd on ją tak szybko wytrzasnął- wzrusza ramieniem
- Genialnie- wzdycham i zrezygnowana udaje się do szatni
Prawda taka, że jestem w cholerę zmarznięta i zmęczona. Zmęczona do tego stopnia,ze nagle stałam się obojętna na wszystko, a właśnie tego potrzebowałam.
Krzywię się, widząc w lustrze swoje czerwone policzki i mokre włosy. Dopiero teraz odnotowałam brak makijażu. Zresztą i tak by nic z niego nie było
- Zajebiście wyglądasz Jauregui — warczę sama na siebie. Chwytam szczotkę i próbuje ułożyć mokre, rozczochrane włosy - Co Ty miałaś w głowie - wzdycham widząc swój godny pożałowania wygląd. Po jakiejś chwili udaje mi się przywrócić znośny ład na głowie. Krzywię się na swoje odbicie, które i tak nigdy mnie nie satysfakcjonuje. Sięgam po telefon, by sprawdzić godzinę. Dopiero teraz odnotowuje jego brak. Został na podłodze, dokładnie tam, gdzie nim rzuciłam. Oprócz kurtki przydałoby się zainwestować w jakiś zegarek.A teraz także nowy telefon- Kurwa — klnę głośno
- Camila właściwie — za moimi plecami rozlega się kobiecy chichot. Podskakuje jak oparzona i patrze na intruza. Cholernie pięknego intruza jak się okazuje po odwróceniu. Dziewczyna szeroko się uśmiecha prezentując rząd białych zębów, okalanych pełnymi ustami. Patrzy na mnie najpiękniejszymi czekoladowymi oczami, jakie przyszło mi w życiu widzieć. W tej chwili jestem cholernie zadowolona ze swoich zmarzniętych policzków,. Przynajmniej nie widać jak się rumienie - cholernie na to licze - mamrocze pod nosem
- Że jestem Camila, a nie kurwa?- dziewczyna z trudem powstrzymuje śmiech. Ruszam bezgłośnie ustami, próbując wydusić z siebie jakieś słowa- Ręczę, że słowa te są prawdą- chichocze słodko a ja mam ochotę uciekać. Debilu..tym razem dbam by komentarz ten rozbrzmiał tylko w mojej głowie
- Wyjawisz mi swoje imie czy mam zgadywać?- dziewczyna wygląda na niezwykle rozbawioną-Hmm..- przytyka palec do wydatnych ust - gdybyś była Indianką pewnie nazwaliby Cię Śliczna, płochliwą sarenką
- Nie jestem płochliwa — warczę, odzywając się pierwszy raz świadomie -nie spodziewałam się nikogo tutaj - prycham
- Więc ' Niespodziewalamsięnikogotutaj' - wymawia pospiesznie moje zdanie, używając go jako mojego imienia. Ma ze mnie używanie w najlepsze- wszystko wskazuje na to,że będziemy dziś razem pracować - macha mi zabawnie brwiami
- Lauren! - warczę swoje imie - i najlepiej nie mów do mnie!--------
Jeśli opowiadanie Ci sie podoba nie zapomnij dać gwiazdki lub zostawić komentarz. Motywujesz mnie tym do dalszej pracy😊😋
Wszystkiego dobrego moi drodzy i udanego weekendu❤✌
CZYTASZ
A Different Way
FanfictionLauren ma za sobą mroczną przeszłość i traumatyczne doświadczenia. W jej świecie pojawia się Camila. Czy będzie w stanie zaufać nowo poznanej dziewczynie? Czy Camili intencje są dobre? Będzie dla Lauren wybawieniem czy też tą, która przyniesie dziew...