Rozdział piętnasty

302 26 9
                                    

- Moje tabletki do kurwy nędzy!  - syczy szatynka w moich ramionach. Mija chwila nim zrozumiem, że te słowa nie były kierowane do mnie

- Lauren, co się stało? Oddzwaniałam , ale nie odbierałaś  - przyjaciółka Lauren wpada do kuchni , roztaczając po pomieszczeniu intensywny zapach swoich perfum. Dziewczyna puszcza mnie, by doskoczyć do blondynki

- Suko musiałaś mi wszystko zabrać? -chce ją uderzyć, ale blondynka bez trudu łapie jej nadgarstek i w odpowiedzi mocno do siebie przytula. Zielonooka na nowo płacze. Dinah zerka na mnie pytająco. W odpowiedzi bezgłośnie wymawiam ' Tay' Blondynka rozszerza orzechowe oczy w zdziwieniu , dociska Lauren mocniej do siebie, gładząc przy tym jej plecy

-Dalej potrzebujesz tabletkę? - pyta dziewczynę, która momentalnie szybko kiwa głową - dobrze, dam Ci, ale pójdziesz się grzecznie położyć - szatynka ponawia ruch głowy. Blondynka zaczyna grzebać w swojej torebce

- Dam jej wody - oferuję i natychmiast rozglądam się za szklanką. Słyszę jak Dinah zagaduje coś do Lauren, tamta jej odpowiada, kiwa przy tym  zawzięcie głową i na nowo płacze

- Proszę - podchodzę z naczyniem pełnym chłodnej wody. Szatynka pospiesznie wrzuca tabletkę do ust i przepija zawartością szklanki

- Teraz idziesz spać - zarządza Dinah, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zielonooka posłusznie idzie w kierunku sypialni. Przez chwile miotam się co mam zrobić. Ostatecznie ryzykuję i rzucam

- Położę Cie Lauren - siląc się na stwierdzenie faktu, a nie pytanie. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony dziewczyny, biorę za zgodę. Pospiesznie idę za nią. Leży, zwinięta w swoją standardową pozę. Okrywam ją kocem, łagodnymi ruchami. Siadam koło niej i zaczynam gładzić jej plecy. Jestem zdziwiona, gdy odwraca się szybkim ruchem i wtula w moja nogę - Już dobrze Lauren, śpij, a jak się obudzisz, to ja tu dalej będę, obiecuję - Schylam się, by cmoknąć ją we włosy. Po jakimś czasie usypia. Schodzę z łóżka, najostrożniej jak mogę i idę do Dinah, która ciągle siedzi w kuchni. Po drodze zbieram z szafki kartkę od Tay i kładę ją przed blondynką. Otwiera ją i marszy brwi

- Babcia musiała jej powiedzieć - wzdycha, oglądając napis

- O czym? - zerkam bez zrozumienia na wciąż zamyśloną blondynkę

- O tym, że Lauren jest jej matką - wzdycha ciężko - Taylor była wychowywana w przeświadczeniu, że Lauren jest jej starszą siostrą - DJ odkłada kartkę na stół i z powagą na mnie patrzy

- Nic nie rozumiem Dinah - kręcę głową. Blondynka chwyta łyżeczkę, która leżała nieużyta przy kubku Lauren  i zaczyna się nią nerwowo bawić

- Camila..są rzeczy, o których powinnaś wiedzieć.- zaczyna - Widzę, że Ci zależy na Lauren, widze jak o nią dbasz i jaki masz na nią wpływ..- spogląda pewnie w moje oczy - Musisz wiedzieć, że ona wiele przeszła w życiu. Zasługuje wreszcie na szczęście., ale przede wszystkim na spokój. Jest mi jak siostra - dodaje ciszej - Taylor się urodziła gdy Lauren miała 16 lat. Była dzieckiem z gwałtu - blondynka pauzuje, a ja czuję, że odpływa mi cała krew z twarzy - Camila, to był zbiorowy gwałt - widze jak oczy Dinah napełniaja się łzami. Przez chwile zastanawiam się co kapie mi na dłoń. Po chwili dochodzi do mnie , że to moje własne łzy -  Lauren po urodzeniu Taylor próbowała się zabić. To ja ją znalazłam.. - blondynka ucina i  nawet nie próbuje ukryć łez wywołanych wspomnienie m tamtych traumatycznych wydarzeń -  Po tym zdarzeniu trafiła do psychiatryka. Gdy z niego wyszła po pół roku,  okazało się, że jej rodzice zabrali prawa rodzicielskie, opierając się na tym, że jest chora psychicznie i niezdolna do wychowywania własnej córki. Lauren wróciła do domu, opiekowała się Tay jak tylko mogła, godząc się na to, że będzie dla małej siostrą. Ale oni ja wyrzucili z domu. Tuż po jej 17 urodzinach, w święta Bożego Narodzenia.. Powiedzieli, że sama jest sobie winna tego gwałtu i kazali jej sie z domu wynosić

- Sama sobie winna gwałtu? - kręcę głowa w niedowierzaniu

- Najprawdopodobniej grupka gwałcicieli dowodził chłopak, któremu dała kosza. Ot, taka zemsta..- Dinah zagryza usta, które drżą jej przez cała opowieść - Lauren od dziecka wiedziała, że woli dziewczyny, to naturalne, że nie chciała się z nim spotykać  - wzrusza ramieniem

- A co z tymi gwałcicielami? Trafili do więzienia, prawda. - oznajmiam bardziej niż pytam

- Nie Camila - blondynka kręci głową -  Ojciec Zacka  jest szanowanym sędzią- sprawa została bardzo szybko zamieciona pod dywan. Poza tym rodzicom Lauren tez nie było pilno do tego, by ukarać sprawców - Zaciska dłoń na łyżeczce tak mocno, że widzę jak bieleją jej kłykcie

- Nie wierzę w to, po prostu nie wierzę - krecę głową. Całe śniadanie podchodzi mi do gardła i z trudem powstrzymuję mdłości - Przecież teraz ona może próbować odwołać się od tej decyzji - zauważam przytomnie

- Próbowała.. ale sędzia podtrzymał wyrok. Dalej leczy się psychiatrycznie, poza tym widzisz gdzie mieszka - szerokim gestem pokazuje mieszkanie, które faktycznie bardziej przypomina spelunę niż miejsce nadające się do wychowywania dziecka - Camila i jeszcze coś - spogląda na mnie nagle złowrogo - ona już raz w życiu myślała, że wyjdzie na prostą. A potem kurewsko długo musiałam ja przywracać do stanu jakiejkolwiek użyteczności. Lubię cię, ale przysięgam, jeśli ją skrzywdzisz, to własnymi pazurami wydrapię ci te śliczne oczka - patrzy na mnie tak, że wiem, że na samym wydrapaniu oczu się nie skończy - Jeśli to co usłyszałaś, to dla Ciebie za wiele, to po prostu odejdź. Odejdź teraz i nigdy nie wracaj - mówi trzęsącym się głosem, ponownie na granicy łez

- Obiecałam jej, że będę tutaj gdy się obudzi a ja słowa dotrzymuję Dinah - mówię z pewnością i stanowczym naciskiem. Blondynka kiwa głową

- Muszę jechać do pracy - podnosi się z krzesła - błagam, dbaj mi o nią..- rzuca, patrząc na mnie żałośnie

- Będę - odpowiadam z pełnym przekonaniem

--------
Miłego i spokojnego weekendu ♥️

A Different WayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz