Rozdział dwudziesty drugi

310 24 10
                                    

Bębnię palcami w kierownice w oczekiwaniu aż Dinah odbierze telefon w końcu słyszę jej głos po drugiej stronie połączenia

- O, hej, zajęta jesteś? - mówię szybko, z nadzieją, że blondynka znajdzie dziś dla m nie czas

- Tak, rucham Mani - odpowiada z powagą

- Yy - przez chwilę jestem zmieszana. Naprawdę nie mam sił na analizowanie czy sobie teraz ze mnie kpi

- Chciałabym Lauren, chciała, niestety jestem w pracy - wzdycha znudzonym tonem

- Głupia jesteś - warcze do słuchawki

- Ja bym to nazwała 'napalona' - chichocze głupkowato

- Nie mam sił do Ciebie - wzdycham cięzko

- I po to dzwonisz , żeby mi oznajmić, że nie masz do mnie sił ? - prawie widze jak unosi brew

- Tak, po to. Muszę Ci przypominać jak bardzo mam Cię dość, w sposób  regularny - gdyby była obok pokazałabym jej język, niestety w tej sytuacji mogę jedynie wrednie chichotać - Mogłabyś przyjechać do mnie po pracy? Potrzebuje z Tobą porozmawiać- poważnieję z miejsca

- Nie ma sprawy Lauren, kończę za niedługo. Coś się stało? - dopytuje

- Jebniesz jak Ci powiem - wzdycham, przecierając dłonią czoło



- Jak tak przedstawiłaś sytuację, to nie mogłam po drodze sie nie zaopatrzyć - Dinah macha mi na powitanie dwoma butelkami wytrawnego, czerwonego wina. Wpuszczam ją do środka, przejmując alkohol

- Przyda się - kiwam głową oglądając etykietę wina

- To powiesz mi co się stało? - brunetka wchodzi za mną do kuchni

- Camila rozcieła rękę - zaczynam, sięgając przy tym po kieliszki na wysokich nóżkach

- Lauser, stop, może ja pójdę dokupić jeszcze z jedną butelkę, skoro to taka dramatyczna historia - chwyta się w udawanym przejęciu za serce. Patrzę na nią morderczym wzrokiem, trzymając przy sobie kieliszki. Z miejsca poważnieje - mam nie ironizować, bo to początek historii? - reflektuje się nagle

- Będę kurwa wdzięczna - stawiam przed nią naczynie, które po chwili mocowania się z korkiem, wypełniam czerwoną cieczą. Siadam naprzeciwko blondynki i upijam łyk trunku ze swojego kieliszka. Blondynka przygląda mi się bacznie. Z jej twarzy znika rozbawienie

- Co jest Lauren? - zerka z troską, przybliżając do siebie kieliszek

- pojechałam z Camilą do szpitala, żeby zszyli jej te rane - instynktownie gładzę wybrzuszenie dloni tuż poniżej kciuka - a potem odwiozłam ją do domu i przy okazji dowiedziałam sie paru ciekawych rzeczy -unoszę brwi i robię kolejny łyk alkoholu

- Mieszka z kimś? Zabiję suke - blondynka się unosi na co kiwam przeczoco głową

- Lepiej zapytaj gdzie a nie z kim - ponawiam łyk alkoholu, którego działanie czują moje zaczerwienione policzki. Widzę jak blondynka zerka w góre w poszukiwaniu odpowiedzi. Wiedząc, że w życiu nie wymyśli, ubiegam ją -  Avenue Street

- Że gdzie kurwa? - blondynka rozszerza oczy a zaraz za nimi usta

- Dobrze slyszysz Dinah. Camila mieszka w apartamentowcu w samym centrum jebanego manchattanu - zerkam na kieliszek. Jak tak dalej pójdzie upije się zanim opowiem blondynce cała historię

- Jezu, Lauren, nic nie rozumiem - blondynka nie ma takich oporów duszkiem pije alkohol do dna po czym dolewa sobie. Postanawiam przyśpieszyć z opowieścią

- Panna Cabello jest prawnikiem - rzucam. W sekundę później klepę Dinah, która krztusi się alkoholem - kurwa, Dinah, rzucam w nią ręcznikiem kuchennym gdy tylko przestaje kasłać

- Ty żartujesz - mamrocze, przecierając zapluty stół

- Wyglądam? - warczę - jest prawnikiem w jakiejś renomowanej firmie ojca - czynie nieokreślony gest dłonią - U Sorena zrobiła sobie wakacje. Coś na wzór agroturystyki. Podobny rozpierdol - mamroczę i upijam łyk alkoholu, którego poziom przez akcje z krztuszeniem sie ewidentnie spadł

- To się panna zabawiła -unosi brew, widzę, że jest rozeźlona

- Stop, czekaj, widzę dokąd idzie twoje myślenie, a to nie tak - rzucam szybko nim blondynka zabłądzi w swoich domysłach

- Jezu , Lauren a jak? Przychodzi nadziana cizia pracować do baru w ramach rozrywki, robi nas wszystkich w chuja - widzę jak wpada w furie

- Powiedziała mi, że wsadzi do więzienia bandytów ktorzy mnie - nie jestem w stanie dokończyć zdania. Niewidzialna dłoń zaciska się na moim gardle

- Zacka? - kiwam głową na potwierdzenie

- I reszte - mówi przez łzy - ona, ona - chyłkam. Tak bardzo nie chcę płakać. Ale łzy same cisną mi się do oczu. - ona powiedziała, że odzyska dla mnie prawa do wychowywania Tay, że będę - szlocham, że będe mogła u niej pracować jako asystentka -  mowiąc te słowa praktycznie ryczę - Boże, Dinah, ja tak bardzo się boję - kryje twarz w dłoniach. Nie chcę płakać Kciukami cisne w gałki oczne by jakos zahamowac łzy









A Different WayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz