Siedząc wśród ludzi w autobusie nie widzę jak mnie otaczają ci co moją problemy a ci co ich nie mają. Ale każdy wie, że każdy tutaj zgromadzony boryka się z problemem. Życie nie jest takie beztroskie.
Ja tutaj siedzę z moim przyjacielem oraz chyba drugim przyjacielem. Robię to dla niego, ale czy to normalne, że przyjaźnie się z kimś kogo nie lubię dla prawdziwej przyjaźni?
I czy to normalne, że ta prawdziwa przyjaźń zapomniała o mnie, ponieważ ma kogoś innego? Ma kogoś kogo prawdopodobnie kocha całym sercem a ja skończyłem właśnie siedząc tutaj z nimi wpatrując się w drogę przez okno.
Nie powinienem narzekać, ale o wiele bardziej wolałbym się przesiąść do mężczyzny w moim wieku który słucha muzyki.
- Tommy? - zapytał mój przyjaciel odrywając się od przytulania z wyższym.
- Słucham. - przekręciłem oczami w bok tak jakbym go ignorował.
- Masz dzisiaj czas? Chciałbym, żebyś przyszedł. Będzie Ranboo. Programy sobie na komputerze lub cokolwiek. - odparł nadal się uśmiechając, jakby nie zauważył mojego podirytowania.
- Przepraszam Tubbo, ale czy nie możemy gdzieś dzisiaj wyjść sami? Dawno nie wychodziliśmy gdzieś sami. - powiedziałem po czym spojrzałem na niego swoimi niebieskimi oczami.
On zrobił taką minę jakby się zastanawiał. Nad czym tutaj się zastanawiać? Ma mnie, ja go nigdy nie zostawię. Jestem jego najlepszym przyjacielem oraz ulubioną osobą. Przynajmniej byłem ulubioną osobą.
Spojrzałem na Ranboo po czym ponownie spojrzałem w okno. Zaczął padać deszcz. Nagła zmiana pogody nie wpłynęła dobrze na mój organizm. Spadło ciśnienie przez co zrobiłem się senny.
Mój wzrok przykuł brunet patrzący się w telefon słuchając muzyki. Ciekawe jakiej muzyki słucha.
Szczerze mówiąc, chciałbym, żeby było tak jak dawniej. Ta sama przyjaźń, a teraz zostałem sam i muszę patrzeć jak się obściskują.
- Fajnie będzie jak przyjdziesz. Ale skoro nie chcesz nie będę cię zmuszał Tommy. - Tubbo posmutniał po czym po raz kolejny przytulił się do wyższego.
- Matko jedyna! Możecie przestać? - krzyknąłem nie wiedząc co robię. Nawet brunet w słuchawkach mnie usłyszał.
Rozejrzałem się po czym wstałem i postanowiłem wyjść z autobusu na następnym przystanku.
- Tommy! Gdzie ty idziesz? - zapytał Tubbo a jego oczy zaczęły robić się szklane.
- Do domu. - przytaknąłem po czym stanąłem obok drzwi wyjściowych.
- Nie chce nic mówić, ale do domu masz cztery kilometry. - odparł Ranboo. - do tego pada deszcz, zmokniesz.
Ja udawałem, że go nie słyszę. Do oczu napływały mi łzy a ja chciałem jak najszybciej stąd wyjść. Trudno. Przejdę się te cztery kilometry w ulewę.
Jadąc tak autobusem i kątem oka wpatrując się w Tubbo, zrobiło mi się szkoda. Kolejna osoba przeze mnie płacze co oznacza wyrzuty sumienia.
Nareszcie przystanek. Kiedy drzwi się otworzyły szybko wysiadłem z autobusu a krople deszczu zaczęły spadać na moją suchą twarz. Stanąłem w kałuży i z całej siły tupnąłem w nią. Ze złości się rozpłakałem i zacząłem biec w stronę domu ciągle myśląc o moim przyjacielu.
Myślałem o tym jak bardzo go zraniłem mówiąc takie rzeczy i krzycząc. Biegłem przez posmutniałe, puste, ulice którymi ludzie o tej porze normalnie nie chodzą. Nagle zerwał się wiatr. Wiatr tak silny, że pomimo gorąca zrobiło mi się naprawdę zimno.
W sumie nic dziwnego, byłem mokry i zmarznięty. Długa droga przede mną a ja jak głupi wysiadłem z tego autobusu w ulewę. Mogłem przeczekać jeszcze te dziesięć minut. Teraz muszę iść cztery razy tyle.
Ulewa była tak mocna, że z daleka nie było widać jadących samochodów, pomimo włączonych świateł. Jakiś kilometr stąd był przystanek. Pomyślałem, że mógłbym się na nim zatrzymać i przeczekać ulewę, ale kiedy patrzę na mój procent baterii, nie chce mi się już nawet zatrzymywać. Po prostu nadal idę przed siebie.
Po drodze mijam trochę starszego człowieka który wygląda jakby mi współczuł. Ma włosy koloru jasnego brązu oraz fioletową bluzę. Idzie przed siebie i jak najszybciej próbuje znaleźć schronienie.
Jestem takim idiotą! To chyba najgorszy dzień w moim całym życiu. Nie dość, że wysiadłem z autobusu w ulewę, prawdopodobnie się przeziębię, zostawiłem Tubbo samego w płaczu, nie licząc Ranboo a do tego mam wyrzuty sumienia.
Dalej przechadzam się ulicą, wiatr wieje coraz mocniej a bateria w telefonie mi pada, więc nie zdążę nawet zadzwonić po taksówkę lub mamę. Poza tym taksówka odpada, nie mam przy sobie pieniędzy.
Jestem już cały mokry, ale na szczęście zbliżam się do swojego domu. Widzę moją mamę która wypatruje mnie, ale mnie nie widzi. Silne krople deszczu uniemożliwiają jej widzenie.
Jestem już przy drzwiach. Ciągnę za klamkę, ale robię to wolno, ponieważ wiem, że nie wyjdę z domu przez następne dwa tygodnie.
- H-hej mamo. - odparłem cały zmarźnięty.
- Tommy! Gdzie ty byłeś? Autobus przejeżdżał tędy trzydzieści minut temu. Poszedłeś na piechotę? W taką pogodę? - spojrzała na mnie z pogardą, ale też ze smutkiem w oczach.
Zdjąłem buty przed wejściem które były bardzo mokre.
- Nie mam butów na jutro. - przytaknąłem ze smutkiem na twarzy.
Bardzo chętnie sięgnął bym teraz po żyletkę która leży na moim biurku pod książkami, których i tak nie czytam.
- To nie pójdziesz jutro do szkoły. Zachciało się iść na piechotę. - odparła po czym poszła do kuchni zaparzyć herbatę.
Ja w tym czasie zdjąłem wszystkie mokre rzeczy i przebrałem się w suche. Mój wzrok zawsze kierował się na książki na moim biurku z ciemnego drewna.
Szczerze mówiąc? Moja mama jeszcze bardziej pogorszyła sprawę tym, że nie puści mnie do szkoły. Chciałem przeprosić Tubbo za dzisiaj a teraz te myśli, te wyrzuty sumienia jeszcze bardziej kłębiły się w mojej głowie.
TW!
Podszedłem do biurka i zdjąłem z niego masę książek. W ten sposób się karam. Ludzie muszą mieć jakąś karę, za to co zrobili prawda? Teraz szukałem miejsca gdzie mogę się znowu pociąć. Czuję, że jestem już od tego uzależniony. Ale czy to nie autoagresja?
Autoagresją określa się cały szereg zachowań wymierzonych przeciwko samemu sobie- począwszy od formułowania komunikatów werbalnych aż po próby samobójcze. Akty autoagresji mogą pełnić w życiu człowieka rozmaite funkcje.
Bardzo często służą rozładowaniu trudnych emocji, z którymi przeżywająca je osoba sobie nie radzi. Jest to więc sposób pozbywania się lub zmniejszania odczuwanego napięcia, gniewu czy poczucia winy.
Mam za dużo ran na ręce, mam za dużo blizn. Tak szczerze, mam już tego dosyć. Tubbo który był moim najlepszym przyjacielem, musiał znaleźć sobie kogoś innego..
...Cause all The kids are depressed
Nothing ever makes sense
Im not feeling arlightStaying up till sunrise
And hoping shit is okay
Pretending we know thing..
CZYTASZ
„All kids are depressed" [DSMP/DNF]
Teen FictionMłodzi nastolatkowie, nie ma nic gorszego niż nabawienie się depresji prawda? Miłość która pozbawiona jest życia... Quackity stracił rodziców w ciężkim wypadku samochodowym przez co mieszka w domu dziecka. Przez to zaczął brać narkotyki a teraz je...