10. calms

82 6 6
                                    

[21.08.21]

Obudziło ją słońce wpadające przez otwarte okno. Mrugając, odzyskując przytomność, zdała sobie sprawę, że jej głowa leży na książce. W otoczeniu stosów i tomów jej lokalizacja była oczywista.

Rozciągając szyję, Hermiona usiadła. Czy naprawdę zasnęła? Z pewnością nie pracowała do późna...

A jednak usnęła. Świt malujący niebo był wystarczającym dowodem. Po rozmowie z Seamusem dzień wcześniej, natychmiast poszła do biblioteki, opuszczając kolację, by zbadać znak.

Po godzinach pracy musiała usnąć. Książka, nad którą spała, nazywała się Oryginalne Symbole Wieku Czarodziejów.

To była dobra poduszka, i tylko tyle.

Westchnęła i odchyliła się na krześle, odgarniając włosy z twarzy, splątane loki niemożliwe do opanowania. Kiedy podniosła lewą rękę, żeby odgarnąć zabłąkany lok, ponownie ujrzała wierzbę, wypaloną na jej skórze.

Musiał gdzieś tu być, pomyślała, marszcząc brwi. Coś tak potężnego musiało być kiedyś przez kogoś zapisane. Jak wszystkie pisemne zapisy mogły to przegapić?

Chyba że poprzedzał go (go jako symbol) język pisany.

Jej myśli przerwały otwierające się drzwi do biblioteki. Kto jeszcze w Kwaterze Głównej przeszukiwałby książki tak wcześnie?

Spojrzała w górę i zobaczyła Freda. Mężczyzna wyglądał na wyczerpanego; wielkie worki pod oczami uzupełniały jego rozczochrane włosy. Podczas gdy Hermiona wyglądała, jakby spała na książce w bibliotece, Fred wyglądał, jakby w ogóle nie spał.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Wszystko w porządku, Fred?

Skinął głową, ziewając w ramię i robiąc kilka kroków do pokoju. Praktycznie upadł na krzesło naprzeciwko niej. – Tylko nocna misja transportowa.

– Misja transportowa? – zapytała Hermiona, nie mogąc ukryć zaskoczenia w głosie. – Nie słyszałem o misji transportowej od zeszłego lata. Właściwie, kiedy ostatni raz ktoś miał misję bez walki?

– Nie wiem – Fred wzruszył ramionami. – Czuje się jak milion lat. Misje zwalniały przez ostatnie kilka tygodni. Mniej ataków, mniej zniknięć. Wydaje się... wyłączony.

— Zauważyłam to — odparła z namysłem Hermiona. – Trochę ulgi po piekle, w którym byliśmy wcześniej.

Głośno potrząsnął głową. – To jest znacznie gorsze. Ta fasada spokoju. To nie jest prawdziwe. Jesteśmy w stanie wojny.

– Więc dlaczego myślisz, że sprawy zwalniają? – zapytała, zamykając książkę przed sobą i kładąc na niej łokcie.

– Nie mam pojęcia. Ale cholernie się tym martwię.

- Mam zbyt wiele rzeczy, którymi się martwię – mruknęła Hermiona, zamykając na chwilę oczy. – Nie mam miejsca w mózgu, żeby martwić się spowolnieniem misji.

- Jestem zbyt zajęty twoimi obrońcami- wtrącił Fred.

Otworzyła oczy. – Kto ci o tym powiedział?

– Tonks – odpowiedział. – W tyradzie. Jest na nich bardzo zła.

– To młodzieńcze – . Hermiona z roztargnieniem zaczęła kreślić ślad na ramieniu. – Wszyscy jesteśmy członkami Zakonu. Wszyscy jesteśmy przeszkoleni i wykwalifikowani. Wszyscy traktują mnie jak przedmiot który można złamać.

– Jesteś łamliwa – zauważył Fred.

– Wszyscy jesteśmy łamliwi – warknęła w odpowiedzi. Brwi Freda uniosły się do góry i skrzywiła się. Wzięła głęboki oddech, by złagodzić jej ton, kontynuowała. – Jesteśmy ludźmi i śmiertelnikami. To część życia. Ale jesteśmy w stanie wojny i trzeba podejmować ryzyko.

Szafirowa Księżniczka [T] DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz