8. Zmiany

103 6 2
                                    


[14.08.2021]

Czy jej oczy zawsze byłyzielone?


To była jego pierwsza myśl, gdy obserwowałKsiężniczkę Czystej Krwi z Czarodziejskiego Świata. Mógłbyprzysiąc, że kiedyś były brązowe. Głęboki, jak rozpuszczonaczekolada z karmelowym akcentem.

Stała w drzwiach,promieniując mocą od głowy do stóp. Czuł, jak obmywa go falami.To wstrząsnęło nim, prawie posyłając go z klifu w mgłęponiżej.

Zmusił się do cofnięcia, ale nie mógłpowstrzymać swojej reakcji.

Była olśniewająca

Tonie była tylko piękność, chociaż była piękna, taka odmiana odniezręcznej dziewczyny, którą pamiętał z czasów Hogwartu. Jejmiękkie, miodowobrązowe loki z łatwością otaczały jej twarz wkształcie serca, opadając bez wysiłku. Była bardzo drobna, prawiedelikatna. Jego błędem byłoby założenie, że jej wizerunekpasuje do jej siły. Wiedział, że to założenie jest fałszywe napodstawie mięśni, które wyraźnie widział na całym jej ciele.Lata wojny dobrze jej zrobiły.

I oczy, o Merlinie,oczy. To nie tylko zaskakująca szmaragdowa zieleń sprawiła, że​​jego serce przyspieszyło. Wydawało się, że zaglądająprosto w to, co zostało z jego duszy.

Ale to, co naprawdę gorzuciło, to moc. Każdy mógł to zobaczyć. Świeciła się, jejskóra lśniła niepohamowaną siłą, odbiciem tajemnic kryjącychsię pod jej powierzchnią. Czysta magia w swej istocie wydawała sięuciekać jej masowo, jakby nie mogła się zmieścić w jej ludzkiejpostaci.

Eteryczny.

Nie wiedział, jak długo żylirazem w tej początkowej ciszy. W końcu zmrużyła oczy, jej różoweusta zacisnęły się we frustracji.

- Skończyłeś gapićsię?

Słowa z jej ust podniosły mu szczękę. Nie zdawałsobie sprawy, że ją otworzył.

Uśmiechnęła się, wyraztwarzy, który wydawał się pasować do jej nowego zachowania, bezwzględu na to, jak nieznajomy wydawał mu się na twarzy HermionyGranger. - Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie dzień, kiedy będęmógł zmusić Draco Malfoya do gapienia się.

– Nie gapiłemsię – zadrwił z oburzeniem, w końcu wciskając słowa wrozciągniętą przestrzeń między nimi. - Byłem po prostuzaskoczony, że cię zobaczyłem.

Przewróciła oczami,kolejny ruch nieznany Draco, jeśli chodzi o Granger, ale jakośpasował. Weszła w pełni do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. –Nie musisz być tak formalny przy mnie, Malfoy.

To było.Czystej krwi czy nie, legendarna wiedźma czy nie, Hermiona Grangerwciąż była cholernie irytująca.

– Minęło dużo czasu,molu książkowy.

Oparła się o drzwi ze skrzyżowanymiramionami. – Trzy lata – zadumała się. – Zmieniłeś się.

–Ty też – odparł. – Co jest z oczami?

Po raz pierwszyspojrzała w dół, osłaniając przed jego wzrokiem kalejdoskopowetęczówki. – Ostatnie okoliczności zmieniły rzeczy – mruknęła.– Jestem zaskoczona, że zauważyłeś.

– Nigdy niezapominasz oczu kogoś, kto uderzył cię w twarz.

Zachichotała,dźwięk wydobył się z jej ust jak dzwonki wietrzne. –Zapomniałem o tym.

– Naprawdę? – zapytał Draco,unosząc brwi i udając obrazę. – I tutaj pomyślałem, żejestem wyjątkowy.

– Czy zawsze byłeś takimegocentrycznym palantem? – warknęła z nagłym wybuchemirytacji.

– Jestem jak dobre wino, molu książkowy –wycedził, spuszczając wzrok. – Z wiekiem corazlepszy.

Ignorując sugestię, Hermiona zrobiła kilka krokówdo przodu i wyczarowała krzesło, jej lewa ręka działała jakróżdżka. Usiadła, skrzyżowała nogi i odchyliła się, byprzyjrzeć mu się, zaciskając usta w skupieniu.

Podczasużycia magii, którą użyła, Draco nie mógł powstrzymać odgłosuniedowierzania, który wydobył się z jego gardła. Taki poziommagii bezróżdżkowej w ich wieku? W szóstej klasie w Hogwarcieledwo kryli się za zaklęciami niemówiącymi.

— Merlinie,molu książkowy, byłaś zajęta.

— Trzy lata, Malfoy —odpowiedziała, mrużąc oczy. – Wiele się zmieniło odostatniego razu, gdy cię widziałam – . Jej spojrzenie bezwstydniepowędrowało w dół do rozciętego znaku na jego ramieniu.

–Nie mógłbym się bardziej zgodzić – powiedział, pozwalającswojej linii wzroku opaść na jej nadgarstek. Tuliła go w sposób,który dawał mu doskonały widok na ciemną wierzbę wypaloną najej skórze.

Zobaczyła, na co patrzył, i natychmiast zabrałamu to z oczu.

– Drażliwy – mruknął, uśmiechającsię.

– Trzy lata – powtórzyła szorstko, zroztargnieniem przesuwając delikatnie palcami po znaku. – Ale niejestem niczym w porównaniu z twoją obecnością w tym budynku.

—Oto jest — mruknął Draco, ponownie wpatrując się w swojepoobijane ramię. Znak X na jego ciemnym znaku wydawał się płonąćza każdym razem, gdy na niego spojrzał.

- Naprawdęmyślałeś, że przybyłam tu, żeby to dończyć? Hermionaodpowiedziała, krzyżując ramiona, całkowicie blokując wierzbęprzed jego wzrokiem. - Przepraszam, Malfoy, nie mojezainteresowanie.

Zachichotał, nie mogąc poradzić sobie zgorzkim tonem. - Więc zakładam, że nie wierzysz w relacjęwilkołaka z mojej historii. Przepraszam, Granger, nie jest moiminteresem, aby mnie przesłuchiwać o mój zły plan i planinfiltracji.

Przez jej twarz przemknął zamknięty w klatcewyraz; kontemplacyjny w jego rdzeniu. Po chwili pokręciła głową.- Nie powiedziałam, że nie wierzę Remusowi.

Draco mógłtylko mrugnąć w odpowiedzi, niepewny, czy w pełni zrozumiałznaczenie. – Więc tak?

Powoli skinęła głową, jakby wczasie rzeczywistym pogodziła się ze swoją oceną. – Nie wierzę,żeby ktokolwiek pozwolił się okaleczyć przez ojca podczasmisji.

Nieprzyjemne uczucie, którego nie potrafiłzdefiniować, spłynęło mu po szyi na jej komentarz.

–Myślę, że rzeczywiście zostałeś napiętnowany jako zdrajca ipozostawiony na śmierć w płonącym budynku.

— Czy mogęzapytać — przerwał jej Draco, marszcząc brwi – Jeśli jesteśtak pewna słuszności mojej historii, dlaczego do cholery ze mnąrozmawiasz? Sama to powiedziałaś, nie jesteś zainteresowanarozmową.

Pochyliła się do przodu, jej spojrzenie zmieniłosię z odległego na intensywne. – Chcę tylko usłyszeć odciebie. Chcę, żeby Draco Malfoy powiedział mi, dlaczego zostałnapiętnowany i padł niemal na pewną śmierć.

– Jestempewien, że słyszałeś wspaniałą historię od swojegowilkołaka.

— Och, słyszałam tę historię —odpowiedziała. – Po prostu nie rozumiem motywacji.

–Pardon?

— Dlaczego, Malfoy? zapytała otwarcie, jej zieloneoczy spojrzały w górę, by przeszukać jego srebrne. – Dlaczegomiałbyś się przejmować, jeśli zabiłeś mugolkę?

–Była niewinna – odpowiedział, prawda opuściła jego usta, zanimzdążył zastanowić się nad konsekwencjami.

– Dlaczegoci to zależy? – warknęła, jej głos wypytywał go z każdymsfrustrowanym akcentem. – Wiele osób zabitych w tej wojnie byłoniewinnych.

– O co ci chodzi, molu książkowy? –odpowiedział, wijąc się lekko pod jej płonącymi oczami. –Dlaczego tak bardzo ci zależy?

— Bo chcę zrozumieć,Malfoy — powiedziała, cofając się lekko, głos jej się łamał. – Chcę zrozumieć sytuację, która cię tu przywiodła.

–Już ci mówiłem, że nie zabiłem mugolskiej dziewczyny.

–Widzisz, to jest część, której nie kupuję – stwierdziła,ponownie zmrużyła oczy, intensywność wróciła bez wytchnienia. –Od trzech lat jesteś śmierciożercą. Z pewnością musiałeśzabić setki ludzi.

– Pięć – mruknął, czując, żełamie się lekko pod jej dociekaniem.

Jej głos zamarł wpowietrzu. – Pardon?

Zmusił się do spojrzenia na jejkatechistyczne oczy. „Musiałem zabić pięć osób".

Jejusta rozchyliły się, odsłaniając niewielką lukę między nimi,na której Draco nie mógł się powstrzymać przed skupieniem sięna chwilę.

– Pięć... tylko pięć?

– Tylko –zadrwił, przesuwając się niewygodnie pod więzami. – Jaki jesttwój pogląd na morderstwo kujonko, że myślisz, że pięć istnieńzasługuje na taką kwalifikację?

– Po prostu założyłam...– zaczęła, zanim ją przeciął.

– Nie zakładaj. –Wyszło jak warczenie. – Gówno wiesz o moich ostatnich trzechlatach.

W pokoju zapadła niespokojna cisza.

Spojrzaław podłogę, starając się uniknąć jego wzroku i zdecydować, copowie dalej. Patrzył, jak myśli, i zauważył małą zmarszczkę,która utworzyła się między jej brwiami.

— Zabijam tylkowtedy, kiedy muszę — kontynuował Draco, obserwując, jak jejumysł wytęża się, by zrozumieć jego paradygmat. – Kiedy niemam wyboru

— Co definiujesz jako brak wyboru, Malfoy? –zapytała wciąż niskim głosem. – Kiedy zabijasz?

–Chronić i bronić – odpowiedział bez wahania.

–Chronić? – zapytała. – Aby chronić co? Się? Czy to nie tosamo, co obrona?

Potrząsnął głową. – Nie. Aby ichchronić.

Gapiła się. – Jak śmierć ich chroni?

Posłałjej długie spojrzenie. – Kiedy alternatywa jest gorsza.

Znówzapadła cisza.

Westchnęła, sięgnęła i odgarnęła długiebrązowe włosy z twarzy, pozwalając, by opadły jej na ramię.Nerwowy tik. Powiedz, którego mógł się nauczyć i rozpoznać.

Iużyć.

Szafirowa Księżniczka [T] DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz