~Lapin~

1.2K 110 115
                                    

Chłodne i wilgotne powietrze uderzyło we mnie od razu kiedy odpuściłem samochód. Zdecydowanie nie przypomniało ono miejskiego powietrza, z jakim styczność miałem na codzień. Obawiam sie jednak, że przez moje ciągłe palenie wkrótce i tu będzie pachniało jedynie dymem. Cóż, takie już uroki goszczenia u siebie nałogowca.

Znajdowałem się obecnie na leśnym, nie ogrodzonym terenie, który zabudowany był przez kilka takich samych, drewnianych domków. Z tego co również mi wiadomo niedaleko tego miejsca jest jezioro, które na szczęście nie jest oblegane przez ludzi. Idealna i zupełna izolacja od toksycznego świata brzmi jak świetny plan na obecną chwilę. Pozostaje jeszcze mieć nadzieję, że nie dopadnie mnie tu żaden psychopata, czychajcy na moje życie. Ale w zasadzie... Co za różnica?

Moje bagaże zostały wystawione z bagażnika, a następnie brązowowlosa udała się do jednego z domków, który pełnił tu rolę prowizorycznej recepcji, by zdobyć klucze.

Na całym tym terenie udało mi się wypatrzeć nieduży sklep, przynajmniej mam pewność, że nie umrę z głodu. Fajek tu chyba nie kupię, co jest dość kłopotliwe. Mam jeszcze ze dwie paczki w płaszczu, który chyba spakowałem. Najwyżej jakoś stąd pojadę do najbliższego sklepu. Zawsze znajdzie się sposób. Wystarczy chcieć.

Zacząłem chodzić wokół samochodu, rozglądając się po okolicy. Zapaliłem już drugiego papierosa tego dnia, po kolei przyglądając się każdemu z domków. Nie było tu raczej dużo śladów po jakiejkolwiek żywej duszy. Pewnie właśnie dlatego wybór padł na to miejsce. Udało mi się zauważyć jedynie kilka domków, które rzeczywiście wyglądały na jakkolwiek zamieszkane. Wywnioskować to można głównie przez to, że na tarasach niektórych domków widać świeżo wywieszone do wysuszenia pranie, czy poprostu stające w pobliżu auta. Szacując może tu obecnie mieszkać maksymalnie 6 osób, nie licząc właścicielki bądź właściciela.

To miejsce, samo w sobie miało jakiś osobisty urok, chociaż możliwe, że to jedynie zmiana otoczenia sprawia, że odnoszę takie wrażenie.

Zaciągnąłem się dymem, a słysząc kroki blisko siebie, skierowałem swój wzrok na dziewczynę, która wróciła z kluczami z "recepcji". Wcisnęła mi je w dłoń, po czym uśmiechnęła się szeroko.

— Dziękuję. — mruknąłem.

Klepnęła mnie w ramię, przyglądając mi się przez chwilę.

— To co? Idziemy oglądać ten twój domek? Rodzice Ci tu nawet pianino ściągneli. — mruknęła.

— Pianino? Tutaj?

— Dokładnie. Chociaż szczerze to pojecia nie mam jak je wnieśli do tego domku bo drzwi to tu małe mają... — wymamrotała.

Spojrzalem na zapisany na kluczu numer domku, który miał jako tako pomóc mi w odnalezieniu właściwego kierunku.

— Babka coś gadała, że to najbliższa lasu... Taka jakby oddalona od tych czy jakoś taaak... — brązowowłosa zgarbiła się nieco, kręcąc się w kółko i rozglądając. 

— To za bardzo zadania nie ułatwia. Tu wszędzie wokół jest las. — zaciągnąłem się dymem, opierając się przy tym plecami o samochód.

— No tooo... Zrobimy tak. Ja Ci dam walizki i bedziesz szukał, a ja wrócę do domu. Brzmi jak plan, co nie? — uśmiechnęła się dumnie.

— W zasadzie to nawet nie jest plan... Ale jakoś sobie poradzę. — mruknąłem.

Nim zdążyłem choćby mrugnąć, po samochodzie, jak i po szatynce wszelki ślad zaginął. Nie przeszkadza mi raczej brak jej obecności, skoro i tak planowałem zdać się w poszukiwaniach na samego siebie. Obecność innych ludzi zawsze była dla mnie czymś zbędbym. W końcu poradzę sobie w życiu sam. Często na myśl przychodzi mi pytanie, jak mógłby wyglądać świat, gdyby wszyscy ludzie poza mną nagle zniknęli. Zapewne od razu można by bylo się poskarżyć na brak prądu czy wody w kranie. Jednak mi osobiście nie przeszkadzałby taki stan rzeczy. Świat napewno stałby się o wiele spokojniejszy i mniej wymagający. Takie wizje niestety mogę jedynie wpisać na długą listę z rzeczami, które nigdy nie nastąpią.

Za wiele już nie myśląc poprostu wziąłem swoją walizkę i powolnym krokiem ruszyłem w jedną ze stron, właściwie nawet nie mając pojęcia czy jest to ta właściwa. Ziemia w tej okolicy była raczej niezbyt równa, przez co kólka walizki co chwilę odbijały się od drobnych kamieni, czy też walizka natrafiała poprostu na dziury w ziemi, coś czuję, że przez to moje rzeczy juz po chwili będą w totalnym nieładzie.

Spacerem, który zajął mi nie całe 15 minut dotarłem do jednego oddzielonego od reszty domku, który jak się okazało był właśnie tym, którego szukałem. Jak widać szczęście chociaż na chwilę mi dopisuje.

Do domku prowadziła jedna z leśnych dróg, pomiędzy drzewami, a sam dom znajdował się przy sporym placu, który porastała trawa. Po lewej stronie rozpościerał się gęsty las, a po prawej daleko od samego budynku można było dojrzeć resztki starego odrodzenia, które porośnięte było roślinami.

Otworzyłem drzwi budynku i wszedłem do środka, gdzie podobnie jak na zewnątrz było zimno. Odstawiłem walizkę obok drzwi, po czym zamknąłem je za sobą.

Stałem w małym korytarzu, gdzie po lewej mieściły się wieszaki oraz niska szafka z drewna nieco ciemniejszego niż same ściany budynku. Korytarzyk, był oddzielonym od resztu domku pomieszczeniem, co wydawać się mogło dość praktyczne. Otworzyłem kolejne drzwi, które tym razem zaprowadziły mnie do innego korytarza. Drzwi po lewej stanowiły wejście do kuchni, do której skierowałem się na początku. Nie była bardzo duża, ale i tak jak na domek w lesie wydawała się wręcz luksusowa. Z okna dało się zobaczyć jedynie las, przez co pomieszczenie zdawało się być dosyć ciemne. Po sprawdzeniu szafek udało mi się znaleźć pełne wyposażenie służące do gotowania, długo bym raczej nie wyżył na samej wodzie i fajkach, więc chociaż nie będę musiał szukać jakiś poradników jak przeżyć w lesie.

Po opuszczeniu kuchni, zajrzałem do łazienki, która była zadziwiająco duża, jak na taki domek, była tu spora kabina prysznicowa, oraz narożna wanna. Nie tracąc zbyt wiele czasu poprostu udałem się do ostatniego pomieszczenia. Na przeciw drzwi stało pianino, które od razu rzuciło mi się w oczy. Po prawej zaś, zaraz przy sporym oknie stało duże łóżko. Był tu także kominek, oraz nieduża kanapa i fotele. Brak telewizora pisze się na plus.

Westchnąłem cicho i ruszyłem powolnym krokiem przed siebie, w stronę okna pełniącego za razem rolę wyjścia na taras. Jak tak na to spojrzeć, gdybym otworzył je i usiadł do pianina, będę w pełni widoczny z lasu. Coś czuję, że w nocy dopadnie mnie tu jakieś dzikie zwierzę.

Wyszedłem na zewnątrz i usiadłem na drewnanym podeście, który miał być chyba prowizorycznym tarasem. Zapaliłem papierosa patrząc znudzonym wzrokiem na zarośniętą przez trawę działkę przedemna. Blisko płotu wypatrzyłem nawet resztki po wyciętych drzewach. Jak widać ktoś tu się postarał by specjalnie powiększyć tę działkę.

Zaciągnąłem się dymem i przymknąłem oczy. Czuję się teraz jak królik w stadzie wilków, a nawet nie mam ku temu powodu.

Ale kto wie...

Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz