Zamknąłem drzwi za sobą, wychodząc na zewnątrz. Po wczorajszej dziwnej aurze nadal czuję się dość... Nietypowo. Z tego właśnie powodu zebrałem w sobie całą siłę i odwagę by z samego rana wybrać się nad jezioro, które było na szczęście, dość blisko mojego domu. Wziąłem więc głęboki wdech i wcisnąłem dłonie w kieszenie płaszcza. Powoli kierowałem się przed siebie, rozglądając się. Gdybym zauważył coś podejrzanego zwyczajnie zaczne uciekać w stronę innych domków, chyba, że ten dziwny chłopak miał rację i jakaś zjawa przyczyni się do mojego zaginięcia.
Słońce powoli rozpoczynało wędrówkę po niebie, przebijając się promieniami pomiędzy pniami drzew. By dojść do jeziora musiałem obrać własną drogę, bo żadna istniejąca ścieżka nie prowadziła w tym kierunku, no a przynajmniej na obecną chwilę takiej nie znalazłem. Głównie kierowałem się poprostu przed siebie, do końca nie wiedząc czy obrałem właściwy kierunek. Panowała tu cisza, przez co każdy mój krok był aż zbyt słyszalny dla otoczenia. Zignorowałem to jednak podążając bez zastanowienia na przód, chcąc jak najszybciej wymazać z głowy wszystkie dręczące mnie myśli na temat tego miejsca. To było zdecydowanie wystarczające by poprostu iść i udowodnić sobie samemu, o wyimaginowanej racji.
Od strony jeziora dało się usłyszeć powiew delikatnego wiatru, który był dla mnie dodatkowym wsparciem ku uspokokeniu swoich nerwów. Wszystko było dobrze do czasu, aż do moich uszu nie dotarło ciche nucenie, zupełnie nieznanej mi melodii. Przypominała mi o moich wczorajszych próbach jakiejkolwiek gry na pianinie. Strasznie spokojny dźwięk, przyprawiał jednak moje ciało o ogromną falę niepokoju, a z każdym moim krokiem dźwięk zdawał się być wyraźniejszy. Mimo wszystko jednak nieugięcie dążyłem do zrealizowania mojego wcześniejszego postanowienia.
Zamarłem w bezruchu, stając pomiędzy drzewami, kiedy moim oczom ukazały się nagie plecy, młodej osoby, która od kolan w dół stała w wodzie. Nucenie było tylko i wyłącznie jej dziełem. Blada skóra, mokra od kropli wody, odbijała w sobie promienie z porannego słońca, a ciemne kontrastujące włosy, wydawały się zlewać z drzewami na horyzoncie, za jeziorem. Rozpoznałem wtedy tą samą 'zjawę', którą widziałem już ostatnimi czasy. Czułem się jak zamrożony, jakbym nie mógł wykonać najmniejszego ruchu. Wzrok badał jedynie blade plecy, ramiona, uda i sylwetkę.
Kiedy udało mi się wykonać jakikolwiek ruch, zaskutkowało to szelestem, co miało swoją reakcję łańcuchową.
Postać powoli odwróciła głowę, a moje spanikowane spojrzenie, napotkało na twarz młodego chłopaka, który utkwił we mnie wyraźnie zaskoczone spojrzenie. Złapał szybko za jakiś materiał, którym się zakrył, po czym rzucił w moją stronę inną rzeczą z cichym piskiem.
— PEDOFIL. — wrzasnął chłopak, a ja oparłem się jedynie o drzewo, ściągając z twarzy białą koszulkę, która widocznie należała do czarnowłosego.
Mój mózg powoli oprzytomniał i zdałem sobie sprawę jak cała ta sytuacja musiała wyglądać z innej perspektywy. Oblała mnie fala stresu, goraca i nerwów, a umysł zaczął dobierać jak najszybciej jakies sensowne słowa by jakoś móc się wytłumaczyć po tym wszystkim.
— To nie tak. Ja tylko przechodziłem... Nie chciałem... — zacząłem po chwili swoje niezdarne tłumaczenie.
— NIE PATRZ! — krzyknął, przez co natychmiastowo odwróciłem wzrok w innym kierunku, nie ruszając się jednak z miejsca.
Zapadła chwila ciszy, a ja czułem jakby moje serce powędrowało do gardła, przez stres jaki teraz odczuwam. Najzwyczajniej w świecie milczałem by jeszcze bardziej nie narażać swojej osoby.
— Oddawaj mi koszulkę. — usłyszałem po chwili, nieco spokojnieszy głos chłopaka.
Bez patrzenia rzuciłem ją w stronę głosu, nie otrzymując już kolejnej odpowiedzi.
— Dobra. Już. — mruknął i bardzo powoli skierowałem wzrok na niego.
Przy brzegu stał czarnowłosy chłopak o śnieżnobiałej cerze i niebieskich oczach. Na oko miał około 160 wzrostu. Ubrany był w białą koszulkę i ogrodniczki z jeansu. Zupełnie normalny nastolatek, wlepiający we mnie poddenerwowane spojrzenie spod długich, czarnych rzęs. Miał urodę modela, lub kogoś tego pokroju. Jeśli się nie pomyliłem, to już widzę jak wielkie problemy będę miał z mediami za "podglądanie nieletnich w lesie". Przypną mi łatkę pedofilia i skończę w rejestrze przestępców.
— Przepraszam... — zacząłem — Nie przypuszczałem, że ktoś tu będzie.
— Nie mogłeś mnie jakoś no nie wiem... Zignorować? Albo głośniej chodzić, żebym mógł się ubrać? Oczywiście nie wspominając o gapieniu się na mnie. — mruknął.
— Planowałem podejść do jeziora, więc ciężko byłoby to zignorować.
— Chciałeś się utopić czy jak? Nikt tu od wieków nie przyłazi w innym celu. — mruknął i zaczął powoli zbierać z ziemi jakieś rzeczy.
— Mógłbym zapytać o to samo. To ja akurat miałem okazję codziennie rano widywać jakieś zjawy. Już zaczynałem wierzyć, że serio są tu jakieś duchy topielców.
— A kto powiedział, że takich nie ma?
Nic nie odpowiedziałem, poprostu śledzśc ruchy chłopaka wzrokiem. Ubrał czerwone trampki na nogi i podwinął nogawki ogrodniczek prawie do kolan. Spojrzał na mnie, unosząc brew.
— Nadal się gapisz? Za mało się napatrzyłeś na nastoletnie ciało huh? — przechylił głowę.
— Nie. Ja... Chyba już pójdę w takim razie. — nieco nerwowo odwróciłem się.
— A a a. Ani kroku dalej. Jak już się napatrzyłeś to mi to chociaż wynagrodzisz. — złapał mnie za rękaw bluzy.
— Mam w ramach przeprosin się utopić czy coś?
— Masz jakieś ciasto czy coś w tym guście? — mruknął.
— Ciasto?
— A czemu by i nie? Ciasto jest zawsze smaczne, nie zobowiązuje i jest przedewszystkim słodkie. — uśmiechnął się, trzymając mnie w miejscu.
— Nie mam ciasta. Ciasteczek też nie. — mruknąłem i wyciągnąłem ukradkiem papierosa z kieszeni, szybko go zapalając.
— W takim razie mi je upieczesz. I nie ma słowa sprzeciwu. Chyba, że wolisz bym Cię pozwał za pedofilię.
— Już wolę Ci upiec to ciasto... — mruknąłem szybko.
— Oj no nie spinaj się tak. Tylko żartowałem.
W głębi duszy coś mi jednak podpowiada, że to wcale nie był żart, przez co tylko jeszcze bardziej zacząłem się denerwować.
— Jestem już legalny więc i tak Ci nic nie zrobią. — wzruszył ramionami.
Kaszlnąłem nieco nerwowo, czując przy tym dym papierosa w gardle.
W ten sposób zacząłem go po długich przekonywaniach prowadzić w stronę mojego obenego domu. Z każdym krokiem czułem tylko, jak wielkie podejmuję ryzyko i ile mogę stracić. Wszelkie złe scenariusze przewijały się w mojej głowie, nie dając mi ani chwili wytchnienia.
Tymczasem brunet powoli podążał ze mną, z szerokim i niewinnym uśmiechem na ustach, co jakiś czas wtrącając pare słów na zaczepkę, by rozpocząć jakąkolwiek rozmowę, poprzez pociągniecie dalej wybranego tematu.
Chłopak ponownie posłał mi jeden ze swoich niewinnych uśmiechów, a ja wiedziałem, że to nie może wróżyć nic dobrego.
CZYTASZ
Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact
Fanfic"Dźwięki pianina od wielu lat już towarzyszyły domownikom rodzinnej posiadłości Wang. Z pozoru idealnej rodziny, mającej jednego syna, który już od małego szykowany był na wielką karierę." ♤•♤•♤ Xiaoven au Okładka oraz ilustracje w książce: @yeeto...