Venti siedział przed sklepem, jedząc właśnie zakupionego batona, robiąc paznokciem zarysowania na deskach pełniących rolę swego rodzaju tarasu przed budynkiem. Dosiadłem się do niego, otwierając puszkę z jakąś tanią podróbką popularnego energetyka. Powietrze było zadziwiająco lekkie, mimo iż w środku czułem się straszliwie ociężale. Dość dziwne połączenie, ale zapewne i do tego powinienem się jakoś przyzwyczaić.
Uniosłem wzrok w górę, powoli przyglądając się wszystkim budynkom po kolei. Mimo wszystko było tu strasznie pusto. Ludzie tutaj są chyba równie aspołeczni jak ja. Aspołeczny aktor i muzyk, brzmi jak idealne połączenie, patrząc na to jak bardzo popularny się stałem w ostatnim czasie.
Chłopak obok mnie skończył jeść swojego batona i przeciągnął się, mało co nie uderzając rękami o ścianę za sobą. Kątem oka spojrzałem na niego. Usilnie starał się zetrzeć całą czekoladę z policzków, co wyglądało nawet dość zabawnie. To tylko jeszcze bardziej utwierdzało mnie w założeniu iż jest młodszy, a jedynie podaje się za 20 latka. Jeśli rzeczywiście jest starszy, to zdecydowanie nie wygląda na swój wiek.
Zza drzew wyłonił się samochód, który po chwili zatrzymał się blisko sklepu. Nie minęło dużo czasu, zanim wysiadł ze środka blondyn, którego udało mi się tu już ostatnio spotkać. Spojrzał przelotnie w naszą stronę i uśmiechnął się, otwierając bagażnik. Venti przysunął się bliżej ściany i podciągnął kolana pod brodę, jakby próbował się schować.
Blondyn wyciągnął z bagażnika trzy kartony, wypełnione jedzeniem i towarem typowo sklepowym. Chyba właśnie się dowiedziałem kto w tym miejscu odpowiada za zaopatrzenie. Każda wiedza jest w jakiś sposób przydatna więc dobrze będzie jeśli to zapamiętam.
— Energetyki z rana? — mruknął czerwonooki, stawiając kartony blisko drzwi sklepowych.
— Czasem się zdarza. — odpowiedziałem dość obojętnie.
— Myślałem, że tylko siostra Scary to pije, jak widać będę musiał pamiętać by zamówić więcej.
— Nie jestem jakimś zapalonym fanem, nie musisz robić specjalnych zamówień. — odstawiłem puszkę i westchnąłem.
— Grałeś w tym serialu, co nie? Jak on się tam nazywał...
— Nie musisz mi o tym przypominać. Wolę o tym nie myśleć. — oparłem głowę o ścianę.
Ze sklepu wyszedł niski granatowowłosy i spojrzał na mnie, a następnie na blondyna.
— Wróciłeś. Całe szczęście. — mruknął i oparł się o framugę drzwi.
— Mam wszystko. — blondyn uśmiechnął się i zamknął bagażnik.
— Pogawędki z duchem i wielką gwiazdą? Ciekawy poranek sobie zgotowałeś Kazuha. — granatowowłosy uniósł brew.
— Gdzie ty tu widzisz ducha? — przechylił głowę — Właśnie... Skoro już jest okazja to może powinniśmy się wszyscy poznać.
— Odpuść sobie. Skończy się jak ostatnio.
— Scara, nie każdy człowiek jest jak ten rudy przygłup, rzucający żartami o stepującej siostrze.
— Jeszcze raz mi to przypomnisz to Cię uduszę. Ona też by to zrobiła, ale jej tu nie ma. Na szczęście.
Venti obserwował ich dwójkę uważnie, widocznie powstrzymując śmiech.
— Jestem Kazuha. — blondyn ignorując wykłady granatowowłosego wyciągnął rękę w moją stronę.
— Xiao. Xiao Wang. To chyba już wiesz. — mruknąłem, nie dając jednak dłoni do uściśnięcia.
— A ty jesteś...? — spojrzał na Ventiego.
CZYTASZ
Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact
Fanfiction"Dźwięki pianina od wielu lat już towarzyszyły domownikom rodzinnej posiadłości Wang. Z pozoru idealnej rodziny, mającej jednego syna, który już od małego szykowany był na wielką karierę." ♤•♤•♤ Xiaoven au Okładka oraz ilustracje w książce: @yeeto...