~Feu~

1K 88 212
                                    

- Xiaaoo, pomóż mi wnieść ten rower. Masz za wysoki próg. - Venti po raz kolejny westchnął z irytacji, próbując wciągnąć na siłę swój rower do kortarza.

- Nikt Ci go przecież nie ukradnie na dworze. Zostaw go tam. - mruknąłem, wychylając się z kuchni i wlepiając spojrzenie w chłopaka.

- Skąd wiesz, że nie ukradną? Nawet nie wiesz na jak długi czas idziemy na to całe ognisko. - mruknął Venti, nadmuchując policzki.

Westchnąłem cicho i podszedłem do niego, podniosłem rower po czym ustawiłem go pod ścianą w korytarzu. Venti uśmiechnął się szeroko i wesoło zamknął drzwi wejściowe za sobą.

- Tak tylko przypominam, że to ty chciałeś iść. - mruknąłem.

- Zaproszeń się nie odrzuca. Bo to nie miłe. - uśmiechnął się chłopak i udał się do kuchni.

Zupełnie jak przeczuwałem na początku, Venti na całe zaproszenie od Kazuhy zareagował niesamowicie pozytywnie i stwierdził, że musimy się udać na całe to ognisko. Cały ten pomysł tłumaczył tym, że poznanie nowych ludzi jest niezapomnianym doświadczeniem i znajomości zawsze wychodzą na dobre. Specjalnie z tej też okazji pofatygował się przyjechać do mnie na rowerze by upewnić się iż nie spóźnimy się na to jakże niesamowite spotkanie. Spacery najwidoczniej mu się znudziły, bo zaczął wlec swój rower ze sobą gdziekolwiek tylko może. Możliwe też iż zwyczajnie uznał iż musi się nim odpowiednio pochwalić po tym jak wyciągnął go z jakiejś kupy gratów w swoim domu i wypolerował na błysk.

Wszedłem do kuchni, gdzie Venti aktualnie pakował do siatki opakowania z piankami z ogromnym entuzjazmem. Zwinął do torby też pare butelek z jakimiś napojami. Ilość jedzenia mogłaby sugerować iż wybiera się w daleką drogę, a całość planował zjeść ledwo w kilka godzin. Czasami zdaje się wogóle nie mieć apetytu, a po kilku dniach byłby zdolny zjeść całe jedzenie jakie mam w kuchni. W szczególności zaliczają się do tego słodycze i przekąski, które czasami wydają się być podstawowym jedzeniem dla chłopaka. Ostatnio nawet stwierdził, że z racji iż dostał jakiejś potwornie uciażliwej i swędzącej alergii na jakiś krzak w lesie zasługuje na podwójną dawkę słodyczy, zupełnie jakby te rzeczy w jakikolwiek sposób na siebie wpływały. Z jakiegoś jednak powodu, widok tego jak ciagle drapie się i narzeka zmusił mnie do rzeczywistego kupienia mu większej ilości słodyczy niż zazwyczaj.

- Okej. Możemy wychodzić. Mam wszystko. - uśmiechnął się chłopak.

Podszedł w moją stronę i wcisnął mi w dłoń siatkę z piankami i napojami, zadowolony kierując się w stronę drzwi na korytarz.

- Mam to jeszcze za Tobą nosić? Wystarczyłoby jedno opakowanie. - mruknąłem.

- Jakoś muszę prowadzić rower, nie? Nie moja wina, że nie mam w domu jakiegoś koszyka do roweru.

- Do mniej niż pięć minut drogi, nie mam zamiaru znów wynosić tego rowera przez próg. Chwilę temu jeszcze upierałeś się by stał w środku. - wyszedłem z kuchni za chłopakiem.

- Chodzenie to za dużo wysiłku. - mruknął Venti, klepiąc siodełko swojego roweru.

- I mówi to ktoś, kto ciągnął mnie pare kilometrów po lesie bez większego celu. No i to jeszcze z samego rana. Teraz pare metrów dasz radę przejść. - westchnąłem.

Ubrałem buty na nogi i ciagnąc Ventiego za rękaw bluzy wyszedłem z domu. Chłopak nie zapierał się zbyt wiele i w końcu ruszył pewnym krokiem koło mnie, uwalniając swoją rękę, tylko po to by naciągnąć sobie rękawy na dłonie.

Wieczór był dość ciepły, a co do pogody też nie było żadnych zastrzeżeń. Słońce powoli znikało za horyzontem, schowanym za najwyższymi drzewami. Na niebie pozostawało sporo różowo-pomarańczowych chmur, zwiastując wiatr w najbliższych dniach. Powietrze niosło ze sobą zapach suchej trawy z nutką słodyczy, zdecydowanie był to zapach różny od porannego aromatu zielonej, świeżej trawy z dodatkiem wilgotnego, chłodnego powierza. Powietrze teraz było raczej niesamowicie ciepłe, jednak nie zbyt duszące, kojarzyło się ono z piaskiem, wysuszoną ziemią czy plażą.

Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz