~Une goutte d'eau~

1K 98 100
                                    

Moje palce powoli uderzały w kolejne klawisze pianina, układając się w bardzo wolną melodię, która zdawała się łączyć w sobie nuty, dźwięki i wiatr wpadający z zewnątrz przez otwarte okno. Do końca nawet nie wiem jaką mamy obecnie godzinę, praktycznie przez pół nocy przesiedziałem przed pianinem z papierosem w ustach, próbując zagrać cokolwiek. Na obecną chwilę ignorowałem nawet koszmarne zimno w pomieszczeniu, które szczególnie drażniło mnie, przez wzgląd na mój ubiór. Uznałem jednak, że szlafrok i bielizna to chyba jedyne czego potrzebuję siedząc samemu przez cały ten czas. Co prawda powinienem brać pod uwagę ewentuapnych morderców czy gwałcicieli ukrywających się w lesie, ale na obecną chwilę mam to raczej gdzieś. Nie jestem taką ofiarą losu by poddać się bez walki.

Zgryzłem nieco niedopałek papierosa w ustach, w tym samym momencie trafiając w zły dźwięk przez co przestałem grać. Czując w ustach resztkę tytoniu, wyjąłem niedopałek i wdusiłem go do popielniczki, którą ustawiłem sobie obok siebie na podłodze. Westchnąłem ciężko, czując na sobie kolejną falę zimna niesioną przez wiatr. Będąc w takim nastroju jak teraz prędzej czy później pewnie sam skończę na dnie jeziora. W zasadzie już teraz czuję się jakbym w nim tonął.

Przez ostatnie godziny często przyłapuję się na tym, że zaczynam myśleć o całej tej historii z trupem i zaginionymi ludźmi. Nie odczuwam raczej strachu, a przynajmniej ja osobiście bym tego tak nie określił. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale będąc już na samym dnie tego dołka zwanego piekłem, chyba mogę sobie pozwolić na zaciekawienie się czymś takim.

Powoli wstałem, zawiazujac w pasie prowizoryczny szlafrok z cienkiej tkaniny. Wziąłem z paczki kolejnego papierosa i zapaliłem, siadając w progu drzwi prowadzących na prowizoryczny taras. Zaciągnięcie się dymem poniekąd przywrociło mnie do świata rzeczywistego. Można powiedzieć, że to tylko nałóg, ale z drugiej strony, sam smak tytoniu rozchodzacy się w ustach i gardle często przypomina mi o brudnym świecie rzeczywistym, w którym przyszło mi żyć. Skoro już tu jestem to nikomu nie powinno przeszkadzać, że próbuję zabrudzić sam siebie, by stać się podobnym do reszty ludzi i rzeczy tutaj.

Zawiesiłem wzrok na drzewach daleko, przed sobą. Powietrze jak zawsze tutaj było wilgotne. Zapach trawy i świerków, pomijając zapach papierosów brzmi całkiem dobrze, przynajmniej jak dla mnie, który i tak po tym miesiącu będzie skazany na wdychanie lakierów do włosow, spalin i duszacych perfum. Nic w końcu nie trwa wiecznie, więc to z góry przesądzone. 

Niby przyjechałem tu odpocząć, a czuję się jakby dopadł mnie moralny kac. Mógłbym w zasadzie siedzieć, patrzeć w sufit i palić, poświęcając na to cały swój czas tutaj, nie zastanawiając się nawet jak bardzo moje płuca będą przypominać dwa węgielki kiedy już stąd wyjadę.

Wyciągnąłem papierosa z ust i spojrzałem na dym, który ulatniał się z niego. Westchnąłem po czym moje spojrzenie znów wróciło na las.

Zamarłem w bezruchu, kiedy zauważyłem postać, która siedziała na jednym z pni drzew, blisko ogrodzenia. Dość szybko zalała mnie też fala niepokoju. Zanim jednak zdążyłem wstać dostałem nagły atak kaszlu, który trwał dosłownie kilka sekund. W tym jednak czasie postać zdążyła się ulotnić. Pewnie uznałbym to ponownie za przewidzenie, ale tym razem nie ma mowy o pomyłce. Narkotyków nie brałem, więc to napewno nie halucynacje. Ktokolwiek się tu pojawia musi być rzeczywistą osobą. Albo rzeczywiście mają tu jakiegoś topielca, zjawę, który pożera turystów i gości. Z dwojga złego nie umiem nawet wybrać co byłoby lepsze. W końcu jeśli to człowiek to nigdy nie mogę mieć pewności, że nie zamierza mnie tu zabić, albo porwać i gdzieś przetrzymywać. Nie wiem czy ktokolwiek byłby na tyle normalny by chodzić po lesie zaraz po wschodzie słońca i podchodzić do domów innych ludzi, po czym uciekać jakby się paliło.

Wstałem powoli i wszedłem do wnętrza domku, zamykając za sobą drzwi tarasowe. Zgasiłem papierosa w popielniczce i zacząłem szukać jakiejkolwiek sensownej rzeczy, którą mógłbym się zająć. Do głowy przyszło mu teraz tylko spanie, chociaż naprawdę nie mam pewności czy spanie kiedy ktoś łazi Ci pod domem to dobry pomysł. Mimowolnie jednak powlokłem się w stronę łóżka, z zamiarem chociażby położenia się.

Rzuciłem się na pościel i wepchnalem twarz w poduszkę. Chwila oddechu i powinno być lepiej. Przynajmniej taką miałem nadzieję, bo w dokładnie tej pozycji spędziłem dobre kilka godzin, a myśli natrętnie do mnie wracały.

Od kilkunastu minut deszcz uderzał w szyby, raz nasilając się, a raz dając wrażenie, że zaraz przestanie padać.

Podniosłem się do siadu, odrzucając poduszkę od siebie. Powinienem nie myśleć o takich rzeczach. Nie jestem w horrorze, a moje życie nie wisi teraz na włosku. Powinienem więc się ogarnąć i zachowywać jakby nic sie nie stało. Tak zrobiłby kazdy normalny, dorosły człowiek.

Spojrzałem na widok za oknem tylko po to by uteierdzić się w przekonaniu, że nikogo tam nie zobaczę. Przynajmniej taki był zamiar.

Pod płaszczem nieustannego deszczu chowała się ta sama osoba z wcześniej. Wziąłem głęboki wdech maksymalnie skupiając swój wzrok na zarysie sylwetki. Mimo dzielącej nas odległości i delikatnej mgle, byłem w stanie wyraźnie dojrzeć ludzką postac. Z jednej strony czułem, że powinienem jak najszybciej zasłonić okno i uciec gdzieś, z drugiej znów ciekawość paraliżowała mi całe ciało, sprawiając, że nie byłem w stanie oderwać nawet wzroku.

Mimo całej tej pogody i odległości udało mi się wypatrzeć zarys ciemnych włosów, nie byłem pewny w co dokładnie ubrana jest ta osoba, ale stawiałbym na coś w rodzaju białej tkaniny.

Moja dłoń powędrowała do szyby, powoli otworzyłem okno, najciszej jak potrafiłem, starając się nie zwrócić na siebie uwagi. Z dworu płynął jakiś dziwny rodzaj spokoju, który zdawał się mnie pochłaniać.

Pośród dźwięku opadających kropli wyłapałem coś w rodzaju melodii. Powolnej i smutnej melodii, która ciągnęła się nieprzerwanie. Dźwięk ogarniał moje ciało, zadając mi swego rodzaju ból. Dziwny rodzaj bólu, który sprawiał, że czułem się coraz bardziej i bardziej przytłoczony.

Poczułem ochotę by wyjść na zewnątrz jak najszybszej i pobiec w stronę jeziora, bo właśnie tam znajdował się ten, którego obserwowałem. Może to w rzeczywistości on mnie obserwuje?

Poczułem dziwne, zimne uczucie na twarzy, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że łzy polecą mi z oczu. Przepełniony tym dziwnym uczuciem, poczułem tak wielkie natchnienie do grania jak jeszcze nigdy w życiu.

Zjawa czy nie... Zdaje się, że znalazłem sobie muzę...

Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz