Obudziło mnie ciche trzaśnięcie okna spowodowane mocniejszym podmuchem wiatru. Podniosłem się powoli do siadu rozglądając się po pokoju i ziewając. Temperatura w pokoju zdążyła już mocno spaść przez całonocne wietrzenie. Zamknąłem okno i wstałem powoli z łóżka. Podszedłem powolnym krokiem w stronę szafy i wyciągnąłem z niej szlafrok, który zarzuciłem na ramiona.
Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni, ziewając. Cicho tylko modliłem się by w szafce było jeszcze chociaż trochę kawy. Kuchnia wymagała raczej jakiegoś sprzątania, przez wzgląd na wszystkie puste opakowania i kartony po produktach, których nie chciało mi się wyrzucać.
Venti nie pojawiał się u mnie od kilku dni, jedynie raz udało mu się nawiedzić mnie w środku nocy, informując mnie, że zgubił bluzę u mnie i koniecznie musi ją znaleźć. Dowiedziałem się też, że jego alergia się pogorszyła bo zabrał się za wycinanie jakiś roślin koło domu, przez co chce zostać w domu do czasu aż swędzące czerwone plamy nie znikną mu ze skóry. Nie kwestionowałem jego decyzji, ale minęły już całe trzy dni i powoli zaczyna mi doskwierać swego rodzaju uczucie tęsknoty. Jeszcze gorzej czuję się z faktem, że do wyjazdu zostały mi ledwo dwa dni. Planowałem je spędzić w szczególności w towarzystwie chłopaka, ale jak widać jakieś rośliny postanowiły odciągnąć mnie od tego planu.
Westchnąłem cicho, zalewając resztkę kawy wrzątkiem. Mógłbym w wolnym czasie zająć się chociażby grą, wiedząc, że po powrocie będzie się odemnie oczekiwać świetnej kondycji i jakiegokoliwek postępu. Mimo wszystko miałem wrażenie, że mój umysł jest zupełnie pusty i nie wiem nawet jak powrócić do gry. Z jednej strony wiem iż odwlekanie tego sprawi iż ta sytuacja tylko się pogorszy, jednak myśl iż miałbym znów wrócić do tego wszystkiego jest niczym pętla na szyi. Samo myślenie przynosi to uczucie ciężaru, wielkiego, niewidzialnego głazu zbudowanego na stresie. Stres to jedna z tych rzeczy, o których udało mi się zapomnieć podczas pobytu tutaj. Od początku zdawałem sobie sprawę, że to wszystko jest jedynie na chwilę i skończy się pewnego dnia, jednak z każdym kolejnym dniem coraz trudniejsza była myśl o rozstaniu się z tym miejscem, z Ventim. Nie mam nawet szans na powrót tutaj przez najbliższy rok, jak i nie dłużej, patrząc na fakt iż mogę nie mieć okazji na dłuższą przerwę od pracy w przyszłych latach. Jak tylko wrócę znów zaczną się kontrakty, próby, przesłuchania i spotkania na mdłych przyjęciach.
Westchnąłem i odpuściłem kuchnię i udałem się do sypialni. Zasiadłem przed pianinem, stawiając kubek z kawą na podłodze. Klawisze były już pokryte warstwą kurzu, który zdmuchnąłem przed ułożeniem na nich palców. Nie byłem w stanie wykrzesić z umysłu jakiegokolwiek znanego mi utworu, a moje palce zwyczajnie zaczęły sunąć pomiędzy dźwiękami. Po chwili randomowo dobrana gama dźwięków zaczęła przypominać mi jakąś znaną melodię. Nie przeszkadzał mi brak nut dla utworu, moje palce same odnajdywały je właściwie, zupełnie jak mechaniczny proces. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem czym dokładnie była ta spokojna jednak nieco smutna lecz promienna melodia. Przypominała mi jedynie nucenie Ventiego. Dźwięki te w pewnym sensie towarzyszyły mu przez cały czas kiedy był ze mną. Przez chwilę wydało mi się nawet iż ten utwór był jakby jego częścią. Smutek połączony z radością, tak żywy spokój, to wszystko było zupełnie jak on. Lekki uśmiech wpłynął mi na usta, przymknąłem oczy, pozwalając się ponieść grze. Moje ciało zdawało się być lekkie, a ciężar stresu stał się jakby łatwiejszy do udźwignięcia.
Chłodniejszy powiew wiatru, sprawił iż moje palce zatrzymały się w miejscu, mimowolnie uchyliłem powieki, pod wpływem impulsu wstałem od instrumentu i podszedłem do szafy. Naciągnąłem na siebie wyjściowe ubrania i spojrzałem w stronę okna.
W mojej głowie utkwiła melodia sprzed chwili, sprawiając, że poczułem nagłą potrzebę odwiedzenia Ventiego, chociaż tylko po to by go na chwilę zobaczyć. Otaczająca mnie cisza znów przypomniała o palącym uczuciu samotności. Venti nie powinien być zły jeśli złożę mu tylko krótką wizytę. W końcu nie wspominał nic o tym, że nie mogę go odwiedzać. Napomniał jedynie, że zostanie w domu do czasu aż alergia mu się nie uspokoi. Skoro to jeden z ostatnich dni tutaj, nie wybaczyłbym sobie kolejnego dnia spędzonego na siedzeniu w czterech ścianach w swoim własnym towarzystwie.
CZYTASZ
Sons de forêt et de piano | Xiaoven Genshin Impact
Fanfiction"Dźwięki pianina od wielu lat już towarzyszyły domownikom rodzinnej posiadłości Wang. Z pozoru idealnej rodziny, mającej jednego syna, który już od małego szykowany był na wielką karierę." ♤•♤•♤ Xiaoven au Okładka oraz ilustracje w książce: @yeeto...