Avalon
- Dzięki bro, to już ostatnie pudło - w końcu koniec przeprowadzki. Teraz mieszkam z daleka od tych popaprancow.
- Spoko, pamiesztasz, że dzwonisz do mnie z każdym problemem? - zapytał się mój troskliwy pryszywany brat
- Tak wiem. Nawet jak nie będę przebijać gwóźdź to zadzwonię bo jeszcze sobie oko wybije. - czasem zachowywał się jakbym miała pięć lat i nie znała życia.
- Dokładnie. To mi się podoba - na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Zawsze mi się to w nim podobało - szczerość.
- Widzimy się jutro w szkole nie przesadzaj. Nie raz uciekłam od was i nadal żyje. - wywrocilam oczami
- Tak wiem, ale teraz to co innego. Nie będzie mi przy tobie jak będziesz spać. Zawsze może ktoś nie dobry przyjść po ciebie w nocy. - zaczął się zbliżać w moją stronę, rzucił się na mnie przez co wylondowalosmy na łóżku. Śmiejąc się zacząłam go laskotac. Boże taki on wielki a drze się jak baba xD.
-Dobra koniec! Poddaje się. Avalon musze iść! Przestań! - wydusil. No cóż zrobić, puściłam go z mina szczeniaczeka. Dzięki temu wiem ze się nie obrazi.
- Czemu musisz iść?
- Ty nie masz już obowiązków, ale ja nadal nim podlegam. Niestety - westchnął.
- Nie przejmuje się, ja zawsze będę Cię wspierała. Zawsze mogę pomóc Ci kogoś na straszyć. Wal śmiało. - poszliśmy do drzwi. Przytulił mnie i wszedł.
Był wieczór, nie miałam innego wyjścia niż przyszykowac się na jutro i iść spać. Normalne życie. Zawsze o tym marzyłam. Mogę tylko mieć nadziej, że nic tego nie zmieni...
Rano obudził mnie wkurzający budzik. Nie cierpię tego. Jak robot poszłam pod prysznic i wykonałam poranną toaletę. Pomalowana i ubrana zeszlam do kuchni zrobić swoje rytualne śniadanie. Zimne mleko z miodowymi płatkami i sok multiwitamina do tego.
Torba, telefon, portfel i kluczyki od nowego autka. Czarne terenowe BMW.
Był ciepły wrześniowy poranek. Byłam ubrana w krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem i szeroki, dość krótki t-shirt z napisem FU*K.
Gdy zajechałam pod szkole było pełno ludzi. Nie powiem moje auto zwróciło uwagę. Fakt, że wysiadła z niego blondynka był jeszcze bardziej szokujący. Ha! Jeszcze nie raz ich zaskocze. Według planu miałam teraz Chemię w sali 123B. Zaczepilam jakiegoś kolesia
- Ej Ty! Gdzie jest Sala 123B?
- Siemka mała. Nie wiem czy wiesz, ale radze grzeczniej się do mnie zwracać - posłał mi uśmiech. Z jego postawy może było wyczytać pewność siebie.
- Słuchaj nie mam czasu ani ochoty a tym bardziej cierpliwości na słuchanie twych mądrości. Wiec powiedz łaskawie gdzie ona jest - nie lubię omijać w bawełnę
- Spokojnie kotku. Złość piękności szkodzi. Może się przedstawisz?
- Avalon. Mam teraz Chemię a skoro aż tak bardzo na mnie lecisz to pokaż mi ta sale - odpowiedziałam chłodno. -
- Wiesz co? Lubie takie ostre panienki - mruknął do mnie biorąc mnie pod rękę - Jestem Ashton. Ashton Irwin.
- Anderson. Po za tym chyba, źle zaczęliśmy znajomość - w chwili gdy on był cały czas spokojny dotarło do mnie, że miałam zmienić swoje życie. Przez co powinnam być bardziej miała dla innych. Ale to jest ciężkie... Ufff
- Jesteś tu nowa zgadza się?
- Taa. Przeprowadziłam się z innej dzielnicy. - w sumie to prawda.
- Co cie sprowadza wiec do szkoły sportowej? Wiesz baletu tu nie my - na co cicho zachichotalam. Ja i balet. To jak pies i kot.
- Oj. Zdziwił byś się co potrafię - uśmiechnęłam się figlarnie
- Ja też się dziwię co potrafisz - usłyszeliśmy za nimi, niski głos. Gdy odwróciłam głowę nie mogłam uwierzyć kto za mną stoi...
Wiem trochę nudy, ale tak jest gdy bohaterowie zmieniają stan zamieszkania xD
Buziaki dla was :*