Epilog

28 2 0
                                    

~Tomás~
Minęło pięć lat, od śmierci mojej żony. Mimo upływu tyłu lat, nadal nie potrafię się pogodzić z jej startą. Mieliśmy razem wychowywać naszego synka. Mieliśmy razem zbudować wspaniałe, szczęśliwe życie. Za każdym razem, gdy wstaje z łóżka, mam wrażenie, że ona zaraz przyjdzie i mnie przytuli albo powie coś zabawnego. Dziś razem z naszym synem, Léonem, poszliśmy na jej grób. Zmarła natychmiast po porodzie, nawet nie miała okazji poznać syna. Léon położył kwiatka, a ja klęknąłem przed grobem.
-Cześć kochanie. Bardzo za Tobą tęsknimy. Nigdy nie sądziłem, że tak to się skończy. Planowałem z Tobą długie i szczęśliwe życie. Nie spodziewałem się, że... że Cię strace. León codziennie o Ciebie pyta. Za każdym razem, gdy na niego patrzę, serce mi pęka. Jest tak bardzo podobny do Ciebie. Ma też jakąś cząstkę Léona. Obiecałem Ci, że gdyby coś Ci się stało, to się nim zaopiekuje i dotrzymam tej obietnicy. Kocham Cię, Violetto Heredia - powiedziałem, po czym chwyciłem syna za rękę i ruszyliśmy do domu.
5 lat wcześniej
Nagle usłyszałem jak Violetta krzyczy. Natychmiast zbiegłem po schodach i znalazłem się przy niej.
-Czy to już pora? - zapytałem, a ona zaciskając zęby, przytaknęła. Gdy przyjechaliśmy do szpitala, Violetta już bardzo źle się czuła.
-Tomás... Obiecaj mi, że gdyby coś mi się stało to... to zaopiekujesz się naszym synem. Nie wiedziałam, jak dać mu na imię, ale teraz już wiem. Chcę, żeby nasz synek miał na imię Léon - po czym zemdlała. Gdy zniknęła za drzwiami prowadzącymi na salę operacyjną, ja usiadłem na krześle. Mijały kolejne godziny, aż nagle podszedł do mnie lekarz.
-Co z moją żoną? Wszystko jest w porządku? - zapytałem, a on położył mi rękę na ramieniu - Co się dzieje, do cholery?! - krzyczałem na cały szpital.
-Pana syn urodził się bardzo zdrowy, dostał 10 punktów. Natomiast Pana żona... Cóż, przykro mi. Straciła za dużo krwi, nie udało nam się jej uratować - powiedział on.
Obecnie
Wiem, że już nic mi jej nie przywróci, ale wiem, że nie chciałaby, żebym płakał i snuł się po całym domu jak cień. Postanowiłem się spakować i zabrać syna tak, gdzie ona zawsze chciała.
-Léon kochanie, wyjeżdżamy do Argentyny - po czym się uśmiechnąłem ze łzami w oczach. Zobaczysz swoją Argentynę. Obiecałem, że Cię tam zabiorę i słowa dotrzymałem. Bardzo Cię kocham.

Violetta i Tomás - powrót prawdziwej miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz