•9•

850 102 22
                                    

ważna notka odnośnie publikacji rozdziałów na końcu!

— Może się rozdzielimy? Tak będzie nam łatwiej coś znaleźć.

Nataniel spojrzał na nią krzywo, porozumiewawczo unosząc brew.

— Masz zamiar zostawić mnie samego w galerii handlowej, ryzykując, że ucieknę do toalety, bo boję się tłumów? Odpada.

Ida obkręciła się na pięcie i podeszła do niego kilka kroków. Wydęła policzki, a chłopak dopiero wtedy spostrzegł, że właśnie taki miała zamiar. Oj, nie, nie dzisiaj.

— Dobra, ale powiedz w końcu, co by mu się najbardziej podobało.

Wzruszył ramionami. Szczerze nie wiedział. Zbliżała się osiemnastka Czarka, a na takie wydarzenie nie można podarować byle czego. Sam miał już dla niego prezent, jednak Ida, ledwo znająca starszego kolegę, miała z wyborem kłopot. Gdyby Nataniel miał zamiar utracić całkowicie swoją dumę, podpytałby o radę Doriana, ale w trakcie swojego „markotnego okresu" unikał rozmów z nim jak tylko mógł, by nie burzyć swojej samooceny.

— A tak w ogóle, to skąd się wzięło jego przezwisko? — Ida założyła kosmyk włosów za ucho, jak zwykle pogodnie się uśmiechając. — My mamy je przez nazwiska, Daria, bo jest ładna... a Czarek?

Nataniel potarł ramię, trochę żałując, że wyszedł z domu tylko w krótkim rękawku. Fakt faktem, był prawie początek października, ale słońce nadal przygrzewało. Jednak to klima w galerii dawała mu w kość.

— My je wymyśliliśmy. Bo zabawnie brzmi. — Uśmiechnął się. — Czarek był smutny, że jako jedyny nie ma ptasiego nazwiska, i Olek rzucił czymś, co trochę by go opisywało.

Ida pokiwała głową i odsunęła się na bok, żeby zrobić miejsce przechodzącej kobiecie.

— Wydajecie się przywiązani do tych ksywek.

Przytaknął.

— Czarek z początku nie odpuszczał i kazał nam do siebie nawzajem mówić tylko nimi... I trochę już nam zostało.

Prychnęła pod nosem, ale zaraz się zreflektowała, odkaszlnęła i złapała kolegę za nadgarstek.

— Skoro nie mamy pomysłu, to trzeba improwizować.

I pociągnęła go w bliżej nieokreślonym kierunku. Nataniela ciekawiło, czy w ogóle znajdą coś pasującego na wyjątkowy prezent. Mimo że w to wątpił, nie chciał psuć Idzie humoru.

Po galerii krążyło mnóstwo ludzi, chociaż był dopiero czwartek. Skoro jednak tak wyglądała frekwencja praktycznie w środku tygodnia, strach było myśleć, co dzieje się tu w piątek czy sobotę.

Ilekroć mijali sklep sprzedający coś ciekawego, oboje zastanawiali się, czy Czarek byłby z tego zadowolony. Gdy przeszli kilkadziesiąt metrów, w głowie nie mając żadnych pomysłów, Ida głęboko odetchnęła i się zatrzymała.

- Może jednak pomyślmy o tym na spokojnie. Wtedy przynajmniej nie zmarnujemy energii i czasu na chodzenie.

Jej towarzysz chętnie przytaknął. Mimo wszystko wolał znaleźć własne rozwiązanie, a nie takie „narzucone" przez witryny sklepowe.

Wyszli na zewnątrz, żeby nabrać świeżego powietrza i odpocząć. Słońce, choć nie powinno to nikogo dziwić, nadal nieprzyjemnie przygrzewało i kazało zadać sobie pytanie, czy to na pewno już jesień. Trawa w ich najbliższej okolicy wciąż pozostawała intensywnie zielona. Co prawda niektóre drzewa nie szczyciły się już tym tytułem, ale nie umniejszało to jednak letniemu klimatowi.

Kiedy Jaskółka kocha Ziębę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz