•2•

1.9K 153 160
                                    

Z Cezarym Saskim i Dorianem Kosem Nataniel oraz Olek poznali się u dyrektorki. I to bynajmniej nie przez to, że któryś z nich coś naskrobał — no, z wyjątkiem Doriana.

Dla Nataniela imię kolegi już od dawna stanowiło synonim złola. Pewnie w całym mieście nie było takiego dresa, który zaczepiłby Doriana i za to nie oberwał. I Nataniel naprawdę w to wierzył — w końcu chłopak poświęcił kilka lat na naukę karate, a także wyprowadzał najlepsze lewe sierpowe w całym liceum. I w sumie nie tylko lewe.

Jednak kiedy Dorian akurat nie lał się z innymi po kątach, był trochę spokojnym, ale zdecydowanie zbyt oziębłym osiemnastolatkiem trzymającym się z dala od alkoholu. Lubił dawać innym do zrozumienia, że jest od nich lepszy, nawet gdy nie była to prawda — i właśnie za różne tego typu przechwałki często bił się z Natanielem. Chociaż nie można by nazwać tego bójkami — starszy spierał nastolatka na kwaśne jabłko i kompletnie nie szanował tego, że Nataniel nigdy nie wycelował ciosu w jego twarz — co jak co, ale takiego pięknego obiektu nie można uszkodzić. Nawet gdy należy do diabła.

Dorian nie tylko miał dziewczęce, delikatne rysy — jego porcelanowa cera lśniła w słońcu, blade, pełne usta zachęcały do pocałunku (za co Nataniel nienawidził się, ilekroć w ogóle o nich pomyślał), a dwukolorowe oczy okalane długimi rzęsami przykuwały uwagę dosłownie każdego, nawet jeśli tylko na krótką chwilę. Ciemnobrązowe włosy dokładnie wygolone po obu stronach głowy dodawały mu swego rodzaju buntu, w szczególności że zawsze wyglądał, jakby nie zdążył ich uczesać. I, żeby tego było mało, miał idealną figurę — mierzył jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów (Nataniel sto osiemdziesiąt trzy, więc mógł w końcu w czymś z nim wygrać), miał lekki zarys mięśni i był szczupły. Innymi słowy, Dorian Kos wyglądał jak anioł. Nataniel wolał jednak myśleć, że jego matka — demonica — miała romans z kimś z Nieba i wywalili za to jej bękarta z Piekła, aby uczył się w polskim liceum na profilu mat-fiz.

Kiedy nie znał jeszcze prawdziwego oblicza chłopaka, to jest na kilka chwil przed tym, jak pod gabinetem dyrektorki starszy zagroził mu złamaniem nosa za gapienie się na niego, pomyślał, że to jego ideał. Ale co mógł poradzić wtedy dorastający nastolatek z burzą hormonów? Nic. I właśnie dlatego tylko odwrócił wzrok, starając się nie zaczerwienić.

Czekali na dyrektorkę pod gabinetem we czwórkę — Nataniel, Dorian, Olek i Czarek. A że w pobliżu nie było żadnych krzeseł, wszyscy podpierali ścianę — Nataniel i Olek z prawej strony drzwi, Dorian i Czarek z lewej. Pierwsza dwójka dopiero co zaczęła liceum i przyszła oddać jakieś dokumenty, które mieli uzupełnić rodzice, a ta druga siedziała w szkole już od roku i czekała (a raczej Dorian czekał) na kazanie o tym, dlaczego nie wolno bić pierwszaków za to, że nazywają twojego przyjaciela Cyganem. Czarek miał występować w trakcie monologu w roli adwokata.

Za tę jedną rzecz — bronienie i wspieranie ludzi, na których ci zależy — Nataniel zaczął szanować Doriana. Nigdy nie powiedziałby mu tego w twarz, rzecz jasna, ale mimo upływu lat się to nie zmieniło. Mógł nazywać go dupkiem i za to obrywać (czasami pięścią, czasami ripostą), ale nadal czuł do chłopaka szacunek.

Dyrektorki nie było już naprawdę długo — pani z sekretariatu powiedziała, że kobieta zaraz do nich wyjdzie, ale najwyraźniej kłamała. Korytarz, jeśli nie liczyć czwórki chłopaków, był kompletnie pusty, więc Nataniel i Olek doskonale słyszeli rozmowę Czarka i Doriana — a raczej coś, co miało rozmowę przypominać, bo wezwany do dyrektorki uczeń tylko pomrukiwał pod nosem na słowa przyjaciela.

— Mówiłem ci, że nie musisz zwracać na niego uwagi. Sam by się zaraz odczepił.

— Mhm.

— Naprawdę dużo osób już się ze mnie śmiało, nie zrobiło mi to jakiejś wielkiej różnicy. — Czarek mówił z wesołą nutą w głosie, ale jednocześnie próbował udawać srogiego przyjaciela, który prawi właśnie kazanie innej osobie. — Jeśli chciał usłyszeć, jak gram na akordeonie, to przyniósłbym go jutro nawet do szkoły! Takiego talentu nie można zmarnować.

Kiedy Jaskółka kocha Ziębę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz