•4•

1.2K 123 210
                                    

Choć może się to okazać zaskakujące, bywały takie dni, gdy Nataniel pragnął zostać pępkiem świata — zachwycać innych swoim charakterem, wyczuciem stylu, urodą, żartami czy talentami, których nawet nie posiadał. Chciał, aby każdy patrzył tylko i wyłącznie na niego, zazdrościł mu i rozmarzał się, jak to by było, gdyby urodził się Natanielem Jaskólskim.

Niby był wrzesień, pierwszy „prawdziwy" dzień szkoły, w którym to tylko nieliczni posiadali podręczniki i chęci do nauki, ale każdy miał nadzieję na nowy, lepszy start — czy to z ocenami, kontaktami międzyludzkimi, organizacją albo jeszcze czymś innym. Nataniel, jak co roku, myślał jedynie o tym, aby nie zbłaźnić się na ogromną skalę i nie stać się tematem, który zawiśnie na ustach uczniów na kilka dni lub tygodni. Dzisiaj nawet miał humor do tego, by wyjść nieco przed szereg, korzystając z opinii (nie tylko mamy), że jest „niezłym przystojniakiem". Było ciepło, a wręcz upalnie, więc, jak na sportowca przystało, założył szarą bokserkę z jakimś czarnym nadrukiem, którego nie potrafił rozczytać, a także ciemne szorty i świeżo wyczyszczone tenisówki.

Kochał lato głównie za to, że były wtedy jego urodziny i wakacje, ale nigdy nie narzekał na opaleniznę, jaka mu po nim zostawała. Tak więc, odkrywając ramiona, mógł nie tylko pochwalić się zarysem mięśni, ale także ich ciemniejszym odcieniem. Włosy ułożyły mu się dziś wyjątkowo za czwartym razem, co prawdopodobnie było znakiem, że ten dzień będzie należał do bardzo udanych. A jeśli miał się eksponować, to na całego — fryzura opadała mu na lewy bok, bardzo wyraźnie odsłaniając prawe ucho, w którym tkwił nieduży, czarny kolczyk wyglądem przypominający guzik.

Niestety, cały ten misterny plan wyglądania idealnie i pewnie siebie spalił na panewce w chwili, gdy wysiadający z autobusu Nataniel dostrzegł Doriana — skubany też odkrył ramiona! A, co najgorsze, miał na sobie tak bardzo preferowany przez siebie golf, który przysłaniał mu szyję. Nie trzeba było wiele, żeby Nataniel na nowo zauroczył się chłopakiem, którego tak szczerze nie cierpiał.

Dorian wiedział, jak podejść innych, i jego tłumaczenia, że wcale nie ubiera się tak, aby przyciągać spojrzenia ludzi, dla Nataniela były niemal bezcelowe. Chłopak doskonale bowiem wiedział, że maturzysta zwraca uwagę na swój wygląd, nawet jeśli nigdy nie powiedział tego głośno. Przecież nikt nie ma idealnej, porcelanowej cery bez żadnych skaz dlatego, że unika różnych kremów i kosmetyków!

Nawet jeśli było upalnie, Dorian nie mógł zrezygnować ze swoich niektórych nawyków — jego golf był biały, za to jasnoszare spodnie sięgały kostek. Ubierał się tylko w neutralne kolory i nigdy nie odkrywał nóg (Nataniel miał na to bardzo proste wyjaśnienie — był diabłem, więc zamiast stóp miał kopyta). Ciemne włosy jak zwykle zostawił w „artystycznym nieładzie". Kiedy wyłapał młodszego kolegę swoim demonicznym, dwukolorowym spojrzeniem, zignorował go w tak okrutny i lodowaty sposób, że Nataniel potarł prawe ramię. A potem szkolna diwa zniknęła w budynku, nie obdarowując spojrzeniem nikogo na swojej drodze.

Nie minęła chwila, a Nataniel poczuł szturchnięcie w ramię. Odwrócił głowę i dostrzegł Olka, który unosił brew i patrzył na niego z niemym pytaniem.

— Co się tak zatrzymujesz, Nat? Nie mów mi, że już wymiękasz na widok szkoły. To dopiero trzeci dzień.

Młodszemu zadrżała powieka.

— Aa-lee-ksan-drzee — przesylabował, przeciągając niektóre samogłoski. Miał nadzieję, że zabrzmiał choć trochę upiornie. — Mam ci powiedzieć, kto w ósmej klasie unikał szkoły przez dwa tygodnie?

Olek potrząsnął głową i wyrwał się do przodu. Przyjaciel od razu ruszył za nim; doskonale wiedział, że chłopak jest cały czerwony — zawsze się tak działo, gdy ktoś wspominał o tym konkretnym incydencie.

Kiedy Jaskółka kocha Ziębę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz