•11•

856 97 104
                                    

Zawsze doceniał bycie zdrowym akurat wtedy, gdy sam umierał na katar, ból gardła i gorączkę. Albo przynajmniej jedno z powyższych.

Impreza urodzinowa u Czarka może i zła nie była (Nataniel pokusił się nawet o stwierdzenie, że było całkiem okej), ale jej następstwa miały gorzki posmak.

Choroba smakowała syropem, po którym wykrzywiają się nawet dorośli, nie mówiąc już o dzieciach. Multum tabletek, leżenia w łóżku, parę chwilowych zgonów i kilkudniowa kuracja, a to wszystko pod okiem Joanny.

Opieprz od mamy miał smak kawy. Bo jego napoju nie lubił najbardziej, choć dla innych był czymś zupełnie normalnym. Czasami czuł się dziwnie z tym, że jako już prawie dorosła osoba nie przepada za kawą. Momentami nawet myślał, że zawiódł czyjeś nadzieje, że jego preferencje mogą kogoś zasmucić. A pani Jaskólska ewidentnie nie była szczęśliwa, witając swojego syna i jego przyjaciela o czwartej trzydzieści rano, kiedy to obaj byli nawaleni, a ten pierwszy próbował otworzyć drzwi kluczem do swojej szkolnej szafki.

Nieudane swatanie Nataniela z Olkiem było jak lukrecja. Niektórzy ją kochają, inni nienawidzą. A Nataniel należał do tej drugiej grupy. Niby jest fajnie, bo to w końcu słodycz, a jednak po przełknięciu okazuje się, że wolałeś nigdy nie mieć tego w ustach. I kiedy rano, nieco otumaniony przez kaca chłopak przeglądał Snapchata, dostrzegł mocno rozmazane zdjęcie na jednej z relacji Mateusza, kolegi Czarka. Mimo że nic nie było jasne na pierwszy rzut oka, on już wiedział. Te pięć sekund wystarczyło, aby maturzysta pstryknął mu i Olkowi fotkę, kiedy w ramach wyzwania wymieniali się śliną.

Pociągnął za włosy, aż zabolała go lewa strona głowy.

„Fajnie, teraz będę musiał udawać, że tego nie pamiętam", pomyślał i przelotnie zerknął na leżącego na podłodze Olka, który owinął się dywanem.

Prawie zszedł na zawał, gdy zobaczył parę piwnych, intensywnie wpatrujących się w niego tęczówek.

— Cześć? — zapytał Aleksander, siadając na podłodze.

Rozejrzał się, ale gdy zarejestrował wokół siebie jedynie krzesło wraz z biurkiem, dwie wielkie szafy i komodę, a w końcu łóżko i leżącego w nim Nataniela, jego wzrok przestał być tak nieogarnięty. Chłopak podsunął się pod grzejnik, wlokąc za sobą dywan, który wcześniej służył mu za kołdrę.

— Zimne — odparł machinalnie tamten. — Trzeba będzie rozpalić w piecu.

Zorientował się już w chwili, gdy po raz pierwszy wystawił rękę poza ciepłą kołdrę. Mama zwykle o tej porze rozpalała w piecu, a więc musiała to być część jej zemsty. Ale tak właściwie która była godzina?

Zerknął na wyświetlacz telefonu. Prawie dwunasta.

— A ty nie marzniesz? — odparł Olek, gdy odsunął się od grzejnika. — Jasne, że nie, masz ciepłą kołderkę.

Nataniel uśmiechnął się przelotnie, pociągnął nosem. Olek na kacu lubił marudzić i to było jeszcze bardziej urocze od tego, gdy był upity.

— Mogę się podzielić.

Ale kiedy Aleksander wsunął się na miejsce obok niego, od razu pożałował tej propozycji. Momentalnie przypomniał sobie o pocałunku, a także jego dowodzie. Czy Olek rozpoznałby się na takim rozmazanym zdjęciu? Zaraz... Ale czy po tym snapie nie było kolejnego, tylko że z buziakiem Darii i Olka? Cholera. Musiał mu powiedzieć. Lepiej, żeby dowiedział się od niego, a nie kogoś innego. Tylko jak?

Tak się zamyślił, że przez dłuższą chwilę mierzył się z Aleksandrem na spojrzenia. Wygrał, bo w którymś momencie tamten poczuł się zakłopotany.

Kiedy Jaskółka kocha Ziębę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz