•20•

977 104 51
                                    

Kiedy nareszcie się od siebie odsunęli, Olek był jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej. Jednocześnie uśmiechał się pogodnie, wciąż jednak trochę nieśmiało i ze zmieszaniem. Nataniel zakładał, że on sam nie wyglądał w tej chwili lepiej.

Błądzili wzrokiem po pokoju. Non stop zatrzymywali spojrzenia to na dywanie, na którym siedzieli, to na meblach, łóżku czy bladoniebieskich ścianach. Chociaż zaledwie chwilę wcześniej przełamali się i wyznali sobie uczucia, teraz na nowo odczuwali ogromny wstyd i zakłopotanie.

— Więc — zaczął Olek, cicho i niepewnie — tak naprawdę nie tego się spodziewałem.

Nataniel przytaknął. We wszystkich jego rozmyślaniach i scenariuszach nie było nic o tym, że to przyjaciel zrobi pierwszy krok. Dziwnie mu teraz nawet było przypominać sobie o odtrąceniu, jakie mogło go spotkać.

— Mam tak samo — odpowiedział, miętosząc koszulkę. — To ja ci się miałem przyznać.

Spojrzeli na siebie i w jednej chwili zrozumieli, o czym myślał ten drugi. Nataniel, rzecz jasna, nie spodziewał się takiego zachowania ze strony Olka, a on z kolei myślał, że zostanie odtrącony albo będzie musiał czekać na odpowiedź przyjaciela.

— Wolę chłopaków — zagaił Nataniel, przełamując nieśmiałość. — Zorientowałem się w siódmej klasie, a potem się w tobie zakochałem.

Olek pocierał przez chwilę czerwone od rumieńców policzki, wziął głęboki oddech i powiedział pewniej niż wcześniej:

— Mi zajęło to trochę dłużej... Jakoś do początku drugiej liceum. — Wziął kolejny głęboki wdech i odetchnął. — Zastanawiałem się, dlaczego nie podoba mi się żadna dziewczyna, z klasy czy ze szkoły... I dlaczego widziałem się tylko w związku z tobą.

Nataniel uśmiechnął się nerwowo. Naprawdę obaj czuli coś do siebie od półtora roku i żaden się nie skapnął?

— Na początku — kontynuował, odnajdując w sobie odwagę — chciałem to przeczekać. Aż zakocham się w jakiejś dziewczynie, a w tobie znowu zacznę widzieć tylko przyjaciela, ale... ostatnio tak mnie już to dręczyło, że musiałem ci powiedzieć. Im częściej przypominałeś mi o tym, że podobam się Darii, tym bardziej chciałem pokazać, że lubię ciebie. Tylko z drugiej strony nie chciałem o tym mówić, żeby nie dostać kosza.

Nataniel parsknął śmiechem, zaskakując przy tym nie tylko Olka, ale i siebie. Zreflektował się dość szybko, jednak uśmiech nadal błąkał mu się na ustach.

— To tak jak ja. Już szykowałem się na złamane serce, wyciek filmiku, a ty mnie pocałowałeś...

Aleksander uniósł brwi.

— Filmiku?

I Nataniel stwierdził, że to odpowiednia pora na wyznanie mu całej prawdy. Począwszy od zakładu (nareszcie mógł otwarcie mieszać Darię z błotem, samemu nie wypadając jednak dużo lepiej), idąc przez okoliczności poznania Idy, a kończąc na szantażu i jego skutkach. Naprawdę wolał okroić wypad do klubu z Antkiem tak, aby Olek nie musiał się o nic martwić, ale gdyby przyszło mu kiedyś zobaczyć to nieszczęsne nagranie, musiał znać prawdę. Inaczej Nataniel zadręczałby się tym chyba do końca życia. Więc, choć to była ostatnia rzecz, jaką chciał powiedzieć, przyznał się do upicia (je podkreślał w wypowiedzi wyjątkowo często) i próby pocałowania Antoniego. Olek nie zniósł tego najgorzej, a przynajmniej nie tak, jak zakładał jego przyjaciel. Może dlatego, że Antka nigdy nie miał okazji spotkać, a może przez to, że Nataniel nie bardzo wiedział, co robił. Choć wyglądał na przybitego (i to całą historią uwzględniającą także Darię i inne aspekty), na jego twarzy wciąż widoczny był lekki uśmiech i urocze rumieńce.

Kiedy Jaskółka kocha Ziębę ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz