Nasi wędrowcy siedzieli przy dużym, dębowym stole w gospodzie „Przydrożnej". Xianmei rysowała coś kawałkiem węgla w szkicowniku. W pośpiechu zapomniała z Twierdzy ołówków. Pozostała trójka kończyła partię gry w karty. Zadar przeglądał mapy w swoim pokoju, na piętrze.
Oprócz trzech pokoi, które zajmowali, były zajęte jeszcze dwa. Ich lokatorzy większość czasu spędzali u siebie, więc jadalnio-bawialnię przez całe dnie okupowały Dzieci Żywiołów.
Po zakończeniu partii, Anthony podszedł do okna.
Od trzech dni ciągle padało. Drogi rozmiękły, a korytami po ich bokach płynęły strumyki. Raz, gdy wydawało się, że zaraz deszcz ustanie, gdy spakowali się i mieli w stajni siodłać konie, lunęła, dosłownie, ściana deszczu. Wtedy, pędem wrócili do gospody, przemoczeni do suchej nitki.
- Ciągle pada kotami i psami – westchnął.
- Czym? – towarzysze odezwali się chórem.
- No, kotami i psami – nie rozumiał, o co chodzi kolegom. – Tak się mówi, gdy mocno pada deszcz.
- To chyba tylko w Inrildzie – Aneta wzruszyła ramionami. – W Pollen mówi się „leje jak z cebra". Ceber to duże, drewniane naczynie, więc, moim zdaniem, ma to więcej sensu niż koty i psy.
- A wy, macie jakieś odpowiedniki w swoich językach? – Anthony zwrócił się do reszty grupy.
- Teraz nic mi nie przychodzi do głowy – Rafael podrapał się po głowie. – Kojarzę tylko takie, ogólnie o deszczu: „w kwietniu tysiąc wód". Znaczy tyle, że w kwietniu nie przestaje padać. A ty, Xianmei?
- Nie wiem... Coś o pogodzie... Coś o pogodzie – mamrotała pod nosem. – Przyszło mi do głowy sinijskie przysłowie, bynajmniej nie o pogodzie.
- Dobra, dawaj – zachęciła Aneta.
- „Jeżeli nie przyznajesz się do błędu, to popełniasz kolejny błąd."
- Taka bardziej mądrość ludowa, niż powiedzenie – zauważył Rafael.
- Mówiłam, że to przysłowie – Sinijka wzruszyła ramionami.
Latyńczyk przetasował karty i rozdał graczom. Przystąpili do kolejnej rozgrywki.
Po kilku turach Aneta zerknęła na schody, prowadzące do pokojów gości. Nie zapowiadało się, aby opiekun postanowił do nich dołączyć. Chciała podzielić się z resztą swoimi podejrzeniami, co do Zadara.
- Czy wam też wydaje się, że coś tu śmierdzi? – zapytała.
Rafael pociągnął nosem.
- Ja nic nie czuję.
- Ani ja – zawtórowała mu Xianmei.
Pollenka popatrzyła na towarzyszy z kamienną miną. Nie wiedziała, czy robią sobie z niej żarty czy nie. Liczyła, że zaraz ktoś parsknie śmiechem. Ale tak się nie stało.
- Zwrot „coś tu śmierdzi" nie znaczy tylko smrodu – wyjaśniła powoli. – w Pollen można tak powiedzieć zamiast „coś tu jest nie tak", „coś tu nie gra", „coś tu nie pasuje" albo „coś tu jest podejrzane". O to znaczenie mi chodziło.
CZYTASZ
Dzieci Żywiołów. Tom 1. Kamienna jaszczurka
FantasyCzworo nastolatków dowiaduje się, że każdy z nich może kontrolować jeden z żywiołów. Tylko ich połączona moc, wsparta przez legendarne nadstworzenia, może zniszczyć artefakt potrafiący unicestwić cały świat. Nastolatkowie muszą nauczyć się posługiwa...