Rozdział 10. Walka

21 5 0
                                    

Wróg miał przewagę liczebną. Na jednego z podróżnych przypadało trzech napastników. Wszyscy walczyli dzielnie, ale tylko Anthony i Zadar potrafili walczyć na koniu. Reszcie grupy nie szło tak dobrze jak im.

                Aneta blokowała ciosy i jednocześnie próbowała zapanować nad swoją klaczą. Zwierzę, choć brało już udział w kilku potyczkach, spłoszyło się i było to tylko kwestią czasu, zanim zrzuci z siebie jeźdźca. W końcu klacz stanęła dęba, dziewczyna spadła z jej grzbietu prosto na najeźdźcę. Koń rzucił się przed siebie, roztrącając walczących.

                Anthony zauważył upadek koleżanki. Przedarł się do niej, aby móc ją osłaniać. Pokonał jednego najeźdźcę, gdy usłyszał łomot – wrogowie zrzucili z koni Xianmei i Rafaela. Był za daleko, aby do nich dotrzeć. Sam i tak by im nie pomógł.

                Dobiegł go krzyk z wysoka. Z korony pobliskiego drzewa zeskoczyła kobieta, prosto na Zadara i zrzuciła go z grzbietu wierzchowca, którego od razu złapano.

                Xianmei leżała na brzuchu z rękami związanymi za plecami. Obok niej, w tej samej pozycji, leżał Rafael. Zadara właśnie wiązano, a resztę grupy otoczono. Ich konie, oprócz klaczy Anety, schwytano.

Sinijka zarzucała sobie, że nie potrafiła lepiej walczyć. Gdy umiejętności walki mieczem zawiodły, próbowała kontroli ognia. Chciała, tak jak pod Xin Dao, spalić najeźdźców. Choć był to mały oddział, nie miała wątpliwości, że to część armii, która zaatakowała Pollen. Krzyczeli do siebie w tym samym języku, którego nie umiała rozpoznać.

Jak moc ognia jest potrzebna, to jej nie ma, pomyślała Xianmei. Choć raz aktywuj się, gdy ja tego chcę.

Skupiła się na swoich dłoniach. Wyobrażała sobie, że płoną, ale nic to nie dało. Zacisnęła pięści i ściągnęła brwi. Z całych sił próbowała użyć mocy. Wreszcie poddała się. Spojrzała w stronę przyjaciół.

Anetę związali, a Anthony'ego rozbroili i ściągnęli z konia. Chłopak szarpał się i wykręcał ręce, utrudniając napastnikom związanie ich. Nie podda się tak łatwo.

Xianmei zapiekły dłonie.

O to chodziło!

Skupiła się jeszcze raz i... buchnęły płomienie!

Super!

Nakierowała ogień na linę, która szybko puściła.

Dziewczyna zerwała się z ziemi i machnięciem ręki odgoniła napastników. Kucnęła przy Rafaelu i jedną ręką przepaliła wiązania na nadgarstkach chłopaka, a drugą trzymała na dystans zbliżających się wrogów.

- Odbij konie, mnie zostaw resztę – rzekła.

Rafael chwycił kamień i pobiegł uratować konie. Po drodze zebrał jeszcze kilka kamyków i rzucał nimi w wrogów, którzy chcieli mu przeszkodzić.

Xianmei zwiększyła płomienie. Nie były tak wielkie, jak te, które spalały ludzi jak papier, bo obiecała sobie, że już nigdy nikogo w ten sposób nie zabije, ale były na tyle duże, że powodowały rozległe poparzenia. Widząc to, część najeźdźców uciekła. Większość jednak schowała się za metalowymi tarczami i próbowała zatarasować jej drogę.

Anthony skorzystał z zamieszania i ciosem zadanym czołem w nos napastnika, a następnie kopniakiem w krocze, powalił go. Zabrał mu miecz i odbił swojego konia. Natarł na nim na dwóch mężczyzn pilnujących Anety. Jeden z nich padł po otrzymaniu końskiego kopniaka, a drugi od serii ciosów Anthony'ego i od tego, że Aneta podstawiła mu nogę. Chłopak, szybkim ruchem miecza, przeciął sznur na rękach koleżanki, która odebrała swoją broń od nieprzytomnego napastnika.

Dzieci Żywiołów. Tom 1. Kamienna jaszczurkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz