Rozdział 4

741 58 18
                                    


~Magnus~

– Magnusie, czy nie możesz ponownie rozważyć wypuszczenia tych nastolatków? – zapytała cicho moja najbliższa przyjaciółka Tessa Gray. – To tylko dzieci. Najwyraźniej nie wiedzieli o porozumieniach, które podpisaliśmy dawno temu.

Siedziałem na krześle przed kominkiem, wpatrując się w zielone płomienie, które zaczynały gasnąć. Ragnor zapalił je kilka godzin temu, kiedy wszedłem na tych dwóch intruzów. Jak śmieli ci Nefilim wpadać po prostu do mojego zamku, jakby byli właścicielami tego miejsca. Czy akordy już nic nie znaczą?

Z drugiej strony Tessa może mieć rację. A przynajmniej o Porozumieniach. Sądząc po przerażonym wyrazie twarzy blondynów, kiedy używałem magii, wydawało się, że nie wiedział, że Podziemni w ogóle istnieją. Chyba nie możesz podążać za porozumieniami, które nie istnieją. To, że ich nie pamiętali, nie oznaczało, że ich nie pamiętam.

– Nie mieli prawa przebywać na mojej posiadłości. Przeżycie reszty życia w moim lochu to łaskawy los w porównaniu z tym, co innego mogłem im zrobić.

Tessa obeszła moje krzesło, zanim znalazła się przede mną. Usiadła na podłodze i położyła dłoń na mojej. Jej dotyk był zawsze tak delikatny, że przypomniałem sobie lata temu, kiedy ją pierwszy raz spotkałem. To był początek wojny, zanim wszystko poszło nie tak.

– Wiem, że od wojny ciężko ci ufać ludziom, zwłaszcza Nefilim. Nie udzielanie komuś pomocy, kiedy tego potrzebuje, jest powodem, dla którego wszyscy jesteśmy uwięzieni w zamku. Może powinieneś zajrzeć do swojego serca i znaleźć słodkiego, opiekuńczego mężczyznę, którym byłeś?

– Ten „słodki, opiekuńczy mężczyzna" patrzył, jak wszyscy ludzie, których kochał, zostali wymordowani. Nefilim dyskretnie zabijali czarowników i ostrzegałem przed tym wszystkich, ale nikt nie chciał słuchać. Tej wojny można by było uniknąć, gdyby ludzie po prostu mnie słuchali!

Wyciągnąłem rękę z jej dłoni, zanim wstałem i wypadłem z pokoju. Mówienie o wojnie zawsze wprawia mnie w paskudny nastrój. Pierwsza myśl, która zawsze przychodziła mi do głowy, kiedy o tym mówiłem, to to, jak Camille została zamordowana i zamieniona w popiół na moich oczach.

Oboje nie byliśmy wtedy razem i szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę wszystkie razy, kiedy zdradzała mnie z Woolsey, powinienem był być szczęśliwy, widząc ich zabitych. Mimo to Camille była moją pierwszą prawdziwą miłością i te uczucia nie odchodzą.

Wiedziałem, że Nocni Łowcy nas nienawidzą, wiedziałem, że wyrzucali nasze talerze, kiedy myśleli, że nie patrzymy, ale nigdy nie myślałem, że zwrócą się przeciwko nam tak, jak to robili. Jasne, wiedziałem, że jest taka możliwość, ale w głębi duszy miałem nadzieję, że się mylę. Wydaje się, że byłem daleko od tego.

Udałem się do skrzydła wojennego, próbując się uspokoić. Nie wiem, dlaczego przejmowałem się chodzeniem tam za każdym razem, gdy potrzebowałem uspokojenia, wojna nie czyni mnie wcale spokojnym.

Wszyscy inni byli na tyle sprytni, by mnie unikać po tym, jak zamknąłem Nefilim. Tessa oczywiście nigdy się mnie nie bała. Mógłbym rzucać szkłem i rozbijać stoły o ścianę, a ona wciąż wchodziłaby do pokoju, mówiąc mi, jaki jestem idiotą.

Simon był teraz zdecydowanie na mojej liście, bo nawet pozwolił im przejść przez drzwi. Raphael musiał go przede mną ukrywać, ponieważ jakiś czas temu szukałem go, żeby na niego wrzasnąć, i nigdzie nie mogłem go znaleźć.

– Dzisiejszy dzień jest po prostu do bani. – westchnęłam, przesuwając dłońmi po twarzy, zanim spojrzałem na balkon. Na stole, ukryty w szkle, leżał przeklęty, świecący kamień tęczowy, który prześladuje mnie codziennie oddziewięć dziesięciu dziewięciu lat.

Beauty and the BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz