20. Sorry

916 66 26
                                    

Przełknęłam nerwowo ślinę. Andy wysiadł z samochodu i stanął tuż obok mnie. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Podejrzewałam, że ze mną było tak samo. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Nic nie mówiłam, czekałam aż on to zrobi. Oczekiwałam wyjaśnień. Brunet chyba wyczuł to, że nie miałam zamiaru się odezwać, dlatego po dłuższej chwili to on się odezwał.

— Przepraszam — zaczął. Uśmiechnęłam się blado, co odebrał jako pozwolenie na kontynuowanie monologu — Gdybym wiedział, że coś między nami zaiskrzy, to nie zgodziłbym się na warunki Ronnie'go. 

— Co się stało to się nie odstanie, Andy - rzekłam. 

— Jest mi naprawdę przykro.

— Nie tylko tobie — mruknęłam. Ta rozmowa chyba nie miała większego sensu, tak mi się wydawało. — wiesz, będzie lepiej jeżeli każde z nas pójdzie w swoją stronę — stwierdziłam. Nie czekałam na odpowiedź, wsiadłam do mojego samochodu i odjechałam. Włączyłam głośno radio, by zagłuszyło moje myśli. Wiedziałam gdzie muszę się udać. 


Po kilkunastu minutach jazdy, zatrzymałam samochód przed domem Colsona. Wyłączyłam silnik i wysiadłam. W jednym z okien świeciło się światło, więc blondyn jeszcze nie śpi. To tobrze, chciałam mieć to za sobą jak najszybciej. Przeszłam przez chodnik i stanęłam pod drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i przycisnęłam przycisk dzwonka. Chwilę później otworzył mi zdziwiony Kells. Wpuścił mnie do środka gestem ręki, ale ja nie zamierzałam wchodzić.

— Nie, Kells. Ja tylko na chwilę — poinformowałam. Zastanawiałam się jak ubrać w słowa to, co właśnie chcę mu przekazać - Rezygnuję. Z Pucharu Kalifornii, z wyścigów, z Devilish Riders Club — rzekłam. Colson zacisnął usta w wąską linię. Nie zamierzał nic mówić, dlatego ja kontynuowałam monolog. - mam nadzieję, że dobrze zajmiesz się ekipą.

̶̶̶̶̶— Radke ma z tym jakiś związek? — rzucił. W jego głosie wyczułam poirytowanie. 

— Nie. Ronnie nie ma z tym nic wspólnego, Colson. Nie mogę się już ścigać, to tyle — powiedziałam. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę Audi. Słyszałam, że blondyn mnie woła, ale zacisnęłam powieki i wsiadłam do samochodu. Uruchomiłam silnik i z piskiem opon ruszyłam w stronę domu. Drogi były niemalże puste, dlatego mogłam jechać dosyć szybko. Po jakimś czasie stwierdziłam, że pojadę do Ronnie'go. Czułam taką potrzebę. On jeden wiedział w jakiej sytuacji się znalazłam i nie mówił mi co mam robić. Zaparkowałam samochód i ruszyłam w stronę wejścia. Domyślam się, że Radke się mnie nie spodziewa, a już na pewno nie o tej porze. Zapukałam do drzwi, gdyż w salonie świeciła się lampa. Kilkadziesiąt sekund później w drzwiach pojawił się brunet. Zmarszczył czoło i spojrzał na mnie. 

— Max?

— Nie, Kim Kardashian — przewróciłam oczami i weszłam do środka — nie spodziewałeś się mnie, co?

— Widziałem cię z Biersackiem. 

— Nieważne — powiedziałam — Przemyślałam kilka rzeczy.

— I? 

— Dlaczego nie zaczniemy jeszcze raz? — zapytałam. Ronnie zamrugał kilkukrotnie zanim zdecydował się odezwać. Wiedziałam, że moje wyznanie go zdziwi.

— Nie sądzę, by był to najlepszy pomysł — rzekł. Zajęliśmy miejsce na kanapie w salonie.

— Dlaczego tak sądzisz? — spojrzałam na niego — przecież zaczęliśmy się dogadywać jak normalni, dorośli ludzie. W dodatku dałam sobie spokój z wyścigami. Nie będę z tobą wygrywać — uśmiechnęłam się. Radke pokręcił głową.

— Oh, Max... — westchnął — jak sobie to wyobrażasz? 

— No, normalnie. Zostanę u ciebie na chwilę jeżeli ci to nie przeszkadza.

— Rób co chcesz — stwierdził — nie wiem jak ty, ale ja idę spać. 

— Idź, przecież nie będę cię zatrzymywać. 

— Czuj się jak u siebie — mruknął, po czym skierował się w stronę schodów. Co go ugryzło? Nie spodziewałam się, że będzie taki oschły w stosunku do mnie. Najwyraźniej się myliłam.

Chciałem wejść do sklepu, w którym pracuje Max, ale wpadłem na kogoś. Owy ktoś właśnie wychodził. Okazało się, że to przyjaciel brunetki. Colson? Tak miał na imię, chyba.

— Jeżeli jej szukasz, to tutaj jej nie ma — poinformował mnie.

— Cholera jasna, nie wiem gdzie jej szukać — westchnąłem.

— Pewnie u Radke — prychnął — znowu to zrobił. Tym razem mu wyszło.

— Co mu wyszło? — zapytałem. 

— Wygrał. Odeszła z DRC, nie bierze udziału w wyścigach. Nie wiem co jej nagadał, ale zabiję go, gdy go spotkam — stwierdził.

— Wydaje mi się, że to nie jego wina — przyznałem — to dość długa historia.

— Mam czas — powiedział blondyn — nie ma tu nic ciekawego w okolicy, możemy porozmawiać u mnie w samochodzie?

— Jasne, może być — rzuciłem. Skierowaliśmy się w stronę parkingu, na którym stał Mercedes Colsona. Zająłem miejsce po stronie pasażera i przez krótką chwilę zbierałem myśli — to nie wina Ronnie'go. Okej, może ma na to jakiś wpływ, ale biorę wszystko na siebie — przyznałem — Radke mnie ściągnął do L.A. w konkretnym celu. Chciał pokonać Max i przy okazji zrobić coś, co spowoduje, że do niego wróci. Zgodziłem się, nie wiedziałem jaka jest — westchnąłem — ale gdy zacząłem ją bliżej poznawać... z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany, że ten pomysł był idiotyczny. Polubiłem Max i chciałem zrezygnować z planu Ronnie'go — rzekłem. 

— Co dalej?

— Zaczęło mi na niej zależeć. Przy niej zapominałem o tym, co ustaliłem z Radke. Zawsze gdy byliśmy razem, czułem coś niesamowitego. Coś, czego nie odczuwałem nigdy wcześniej. Na razie nie wchodziliśmy w jako taki związek. Po prostu się spotykaliśmy i tyle. Miałem zamiar zabrać ją na randkę, taką z prawdziwego zdarzenia, ale wtedy dostała te pieprzone zdjęcia — zacisnąłem pięści. Nie wiedziałem kto je wysłał, ale jeżeli się dowiem, urwę mu jaja, albo wykastruję. — powiedziała, że lepiej będzie, jeżeli każdy pójdzie w swoją stronę. Nie chciałem, żeby tak było. 

— O stary, nieźle się namieszało — stwierdził Colson — ale pomogę ci. Ty odzyskasz przyszłą dziewczynę, a ja moją przyjaciółkę. Muszę jakoś podpuścić Radke, chyba nawet już wiem jak — na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech w stylu kota z Cheshire. W mojej głowie również pojawił się pewien pomysł na to jak odzyskać Max. Może przynajmniej to mi wyjdzie?


______________________

*głos Ronnie'go z Tragic Magic* I'M BAAAAACK!  Jeju, nie wiecie jak ja za tym tęskniłam! Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy usiadłam przed laptopem i zaczęłam pisać. 

Kto ma ochotę zabić Max? (ja, ja pierwsza!)

Następny rozdział będzie zdecydowanie szybciej, od poniedziałku mam rekolekcje, także trochę czasu wolnego się znajdzie :) Za wszystkie ewentualne błędy przepraszam, ósemka postanowiła, że jednak znowu zacznie rosnąć i zdycham. 
Pozdrawiam i do następnego :*


Invincible × Biersack ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz