Chwila Spokoju (Po Dobrym Zakończeniu)

320 23 3
                                    

Tak, to ten fanfik, z którym męczyłam się tyle czasu i pisałam o nim na tablicy. Najchętniej napisałabym tu cały proces myślowy, który krył się za tym fanfikiem i jakie zmiany on przechodził, ale chcę, żeby notki odautorskie były krótsze od opowiadań :)
Trochę dłuższy od pierwszego opowiadania (no, dwa razy dłuższy). Mam nadzieję, że się spodoba!

                              ***
  – Zaraz mózg mi się usmaży… – mruknęła Aubrey sama do siebie, przechodząc tuż obok parku miejskiego.

Nie myliła się – miasteczko Faraway właśnie przeżywało jedno z najgorętszych lat ostatniego dziesięciolecia, lecz to wcale nie powstrzymywało mieszkańców od organizowania pikników w parku miejskim.
Niestety.

Wrzaski dzieciaków i upał nie do zniesienia - to było zdecydowanie za wiele dla Aubrey, która chciała tylko posiedzieć spokojnie w parku i przemyśleć sobie parę spraw. Podczas tego lata wydarzyło się zdecydowanie za dużo…

Pomysł o powrocie do domu odrzuciła natychmiastowo, nie chciała użerać się z wiecznie pijaną matką, a i tak nie miała tam nic do roboty.

Dziewczyna przystanęła przy wejściu do parku i rzuciła okiem na biegające w jego głębi dzieci.

"Gdyby nie były takie hałaśliwe, ich zabawy byłyby całkiem urocze…" stwierdziła. "Kiedyś, ja też taka byłam… Pewnie też irytowałam niektórych dorosłych. No, nie tylko dorosłych…" westchnęła. "Właśnie! Jeżeli chodzi o irytujące rzeczy… Kel nie oddał mi jeszcze tego dolara, którego zmarnował w automacie z napojami… Muszę kiedyś go odwiedzić i się o niego upomnieć. O! Albo sama zajmę się zdobywaniem pieniędzy… Dokładnie teraz!"

Aubrey podeszła do automatu stojącego niedaleko niej i przykucnęła. Czasami, w jego okolicy, znajdowały się drobne monety, które ktoś przez przypadek upuścił (a znalezione nie kradzione). W ostateczności, dziewczyna sięgała do otworu, gdzie automat wydawał resztę. Tam również można było znaleźć co nieco.

– Aha! Mam! – szepnęła do siebie Aubrey, z trudem wyciągając monetę, która zaklinowała się pod automatem. Wstała z kolan i z uśmiechem przyjrzała się swojej zdobyczy.

"Powinno wystarczyć mi na coś do picia…" uznała Aubrey, po czym wrzuciła pieniążek do automatu. Oczywiście wzięła wodę, a nie jakieś obrzydliwie słodkie paskudztwo.

Wypiła całą zawartość butelki niemal jednym łykiem, po czym z przyzwyczajenia oparła się o automat z napojami.

– O kur…! – Dziewczyna w porę ugryzła się w język, jednak i tak zwróciła uwagę kilku osób swoim nagłym krzykiem. – Cholerny metal… – mruknęła i pomasowała poparzone plecy. Syknęła z bólu. Oparzenie raczej nie było poważne, a plecy przestaną boleć po kilkunastu minutach, ale Aubrey i tak była wściekła - i na automat i na swoją okropną głupotę.

A wtedy ją zauważyła… Małą, piegowatą dziewczynkę, która biegła w jej kierunku z prędkością światła. Dzieciak na pierwszy rzut oka miał może dziewięć, dziesięć lat i niczym się nie wyróżniał. No, miał ten dziwny błysk w oku, ale…

Nagle dziewczynka zatrzymała się jak wryta i rozdziawiła buzię ze zdziwienia.
"Co, nigdy nie widziałaś osoby z farbowanymi włosami?" pomyślała z przekąsem Aubrey i rzuciła jej obojętne spojrzenie.

Mała zarumieniła się i wybąkała:
– Nie do końca zaplanowałam, co mam teraz powiedzieć…

– Kim… Kim jesteś, dzieciaku? I czemu miałaś w planach rozmowę ze mną? Rodzice nie mówili ci, że nie gada się z nieznajomymi?! – Po chwili zawahania Aubrey odzyskała swoją pewność siebie.

Omori OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz