Płomienna Miłość (Suntan)

242 21 5
                                    

I oto obiecany Suntan :D
Nie dość, że to najbardziej wholesome ship, to jeszcze umieściłam go w Mari Żyje AU! Miłego czytania!

******

Ostatni rok był ciężki. Zarówno Mari, jak i Sunny boleśnie odczuwali skutki ich pierwszej i ostatniej poważnej kłótni.

Po pierwsze, recital musiał być przełożony, aż do czasu naprawy skrzypiec Sunny'ego. Na nowe nie było ich stać, a wcale nie były one aż tak zniszczone, jak wydawało się na pierwszy rzut oka. (Mimo to kieszonkowe chłopca mocno ucierpiało.)
Przez pierwsze kilka tygodni instrument stał w kącie pokoju, przypominając rodzeństwu o niepotrzebnej kłótni. Sunny nie chciał odzywać się do siostry: jego złość nie zdążyła całkowicie wyparować, a z czasem zaczęło robić mu się po prostu głupio.

Z kolei Mari zdążyła wybaczyć już młodszemu bratu jego nagły wybuch, ale widząc, że nie jest jeszcze gotowy na wznowienie pracy nad recitalem, zręcznie omijała temat. Szkoda tylko, że była to jedyna rzecz, o której była zdolna myśleć. O tym, że przygotowania będą musiały zostać przełożone, że rodzice będą musieli anulować rezerwację sali koncertowej, że zawiodła przyjaciół, którzy trzymali za nią kciuki.

Mijały tygodnie, skutki kłótni powoli stawały się coraz mniej widoczne, aż w końcu, jak zresztą wszystko na świecie, zupełnie przeminęły.
Prace nad recitalem zaczęły się na nowo, tym razem z jeszcze większym zaangażowaniem i pasją - po kilku tygodniach bezczynności Sunny zorientował się, jak bardzo brakowało mu skrzypiec. Jasne również podczas ponownego przygotowania, były chwile i lepsze i gorsze, jednak chłopiec obiecał sobie, że tym razem zrobi wszystko, żeby recital doszedł do skutku. Dla Mari, dla wszystkich swoich przyjaciół, a zwłaszcza dla Kela.

Nie mógł zapomnieć zawiedzonych twarzy Hero, Aubrey, Basila, gdy dowiedzieli się, że recital został odwołany. Czuł się wtedy okropnie, mimo że wszyscy zapewniali go, że nie stało się nic poważnego. Delikatny, nieśmiały jak na nią przytulas od Aubrey, pełne wsparcia słowa Basila i Hero: wszystko to pomogło mu uspokoić jego wyrzuty sumienia.

Ale to wszystko nie mogło wymazać z głowy jednego obrazu: zasmuconego wyrazu twarzy Kela. Sunny jeszcze nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie, zawsze, nawet w trudnych sytuacjach potrafił spuentować je żartem (który najczęściej był kompletnie nie na miejscu), zachowywał swój radosny wyraz twarzy, pocieszał pozostałych na swój własny, nieco głupkowaty sposób (nawet Aubrey).

Ale akurat wtedy, Kel nawet nie próbował udawać, że wszystko jest w porządku. Dowiedział się o całym przebiegu kłótni, opowiedzianej z obu punktów widzenia (nieco stronniczych, trzeba przyznać). Pewnie wzięło go to z zaskoczenia - a przynajmniej tak wydawało się Sunny'emu. Sam nie do końca mógł uwierzyć w to, jaką głupotę popełnił.
W tamtym momencie, widząc jak Kel próbuje wtrącić coś zabawnego, ale natychmiast urywa, jak nie do końca wie, co ze sobą zrobić, Sunny poczuł niezwykle silną ochotę go po prostu przytulić, pocieszyć. Ale tego nie zrobił. Nie chciał popełnić kolejnej nagłej decyzji pod wpływem emocji.
Dlatego, zawstydzony, stał tam ze spuszczoną głową, wpatrując się w podłogę.

Aż w końcu, po wielu miesiącach nadszedł długo oczekiwany moment: recital.

***
– Sunny, wychodź z tej łazienki, bo się nie wyrobimy! – Zza drzwi zamkniętej łazienki dochodził głos zniecierpliwionej Mari. Ubierający się chłopiec jedynie przewrócił oczami. Na początku siostra faktycznie działała, mu na nerwy, ale teraz już zdążył się przyzwyczaić…
Właśnie męczył się z zapinaniem koszuli na guziki, kiedy usłyszał głośne pukanie do drzwi.
Odpukał.

– Sunny, to już nie jest śmieszne! – Głos Mari stał się wyraźnie poirytowany. – Ech… Idę przebierać się do pokoju. Nie wchodź tam, rozumiesz?

Omori OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz