Prolog

962 44 54
                                    

Patrząc w niebo, niektórzy ludzie stawali się całkowicie beztroscy, pozwalając pochłonąć się marzeniom. Sukcesy w karierze, ogromny majątek czy może miłość niczym z bajek Disneya? Które z tych rzeczy powinnam chcieć? Co przykułoby moją uwagę i całkowicie zawładnęło moim życiem, gdybym była normalną nastolatką, a raczej normalną dwudziestoletnią kobietą.

Siedziałam na parapecie przy oknie w swoim pokoju i zastanawiałam się, czy gdyby nie moja przypadłość to, zamiast słuchać odgłosów nawiązywania "znajomości" mojej matki z kolejnym napalonym facetem, mogłabym siedzieć wspólnie ze swoim ojcem i matką na sofie przed telewizorem. A może i nawet z chłopakiem.

Uniosłam dłoń, zdejmuje z niej kremową rękawiczkę.

Z odrazą oglądałam swoją delikatną i nieskazitelnie czystą skórę. Nie miałam żadnej rany, zadrapania, a nawet blizny. Nie potrzebowałam żadnego kremu do rąk, aby były one delikatne niczym jedwab. Niejeden marzył o czymś takim. A jednak ja tak bardzo ich nienawidziłam.

Doskonale pamiętałam dzień, w którym je znienawidziłam. Choć nie tylko je. Każdą swoją cholerną część ciała.

Miałam zaledwie sześć lat. Ten grudniowy dzień był wyjątkowo pochmurny. Śnieg prószył za oknami, a uliczne latarnie świeciły swoim blaskiem pomimo wczesnej godziny. Starały się oświetlić szary dzień, jednak były zbyt słabe. Siedziałam na parapecie okna, patrząc z zachwytem, jak drobinki białego puchu tańczyły po niebie.

W rękach trzymałam swojego różowego, puchatego króliczka. Dostałam go od taty na szóste urodziny. Ściskałam go z całych sił gdy w nocy nachodziły mnie koszmary, a potwory z szafy chciały wydostać się, stukając w jej drzwi. Miałam wrażenie, że ten mały puchaty pluszak zdoła odgonić je ode mnie. W jakimś stopniu musiało to działać, bo zawsze odchodziły gdy przytulałam go wystarczająco długo.

Wieczór zbliżał się coraz bardziej, a ja czułam gęsią skórkę na ciele, spodziewając się, że i tego dnia do mnie przyjdzie. Potwór, który jako jedyny wyglądał spod mojego łóżka, pokazując swoje świecące się oczy przy końcu pierzyny. Zawsze patrzał na mnie. Nic więcej nie robił, tylko obserwował. Lecz jego wzrok był na tyle zimny i przerażający, że zawsze gdy przychodził, prosiłam w myślach, by królik podziałam i tym razem.

Było dokładnie tak, jak przewidziałam. Ledwo mama zdążyła utulić mnie do snu, a w moich nogach zobaczyłam świecące się czerwone oczy.

Przyciągnęła do siebie króliczka. Zamknęłam oczy, ściskając pluszaka w swoich rączkach.

Powtarzałam w myślach, by sobie poszedł. W kółko i w kółko. Zawsze gdy robiłam to wystarczająco długo, nareszcie odchodził.

Jednak tym razem było inaczej. Otworzyłam swoje przestraszone oczy, czując, jak pierzyna ugina się pod ciężarem jego ogromnych łap. Skradał się do mnie powoli, czerpiąc radość z mojego strachu.

Pisnęłam cicho, gdy swoją ogromną łapą zabrał moją pierzynę.

Potwór sapnął gardłowo, otwierając przy tym swój ogromny pysku. Okropny odór gnijących ciał owiał moją twarz. Zimno jakie od niego biło, wywołało dreszcze na moim ciele. Choć nie mogłam być pewna, że to właśnie była ich przyczyna. Możliwe, że to przez przerażenie, jakie wtedy czułam.

Potwór podniósł swoją łapę. Wtedy się ocknęłam. Krzyknęłam głośno z rozpaczą. Krzyczałam tak długo, aż nie schował się prędko z powrotem pod łóżko, a chwilę później rodzice wbiegli do mojego pokoju, zaalarmowani moim wrzaskiem.

- Ruth, kochanie co się stało? - Mama wystraszona moim stanem, w którym tylko patrzałam się w przestrzeń, gdzie jeszcze chwilę temu świeciły się czerwone ślepia bestii, podbiegła do mojego łóżka.

Kolor Jej DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz