Rozdział 9

289 19 82
                                    

Niesprawdzony 😅

☆pov.John☆

Obserwowałem szkolny budynek z większym zainteresowaniem, niż moja siostra swojego chłopaka. Czułem się jednocześnie jak podglądacza i funkcjonariusz policji, czekający, aż bandyta wyjdzie ze świeżo obrabowanego budynku. Tylko że zamiast gościa w kominiarce, wyczekiwałem ciemnowłosej dziewczyny o pięknych, szarych oczach.

Mówiła, że wraca do domu, ale tak jak podejrzewałem, nie było jej śpieszno, by tam dotrzeć. 

Moje pierwsze wrażenie, które na mnie wywarła, było niesamowicie neutralne. Niejeden by powiedział, że zachowanie, którym mi podziękowała za otworzenie jej drzwi, było bezczelne. Nie chciałam mi nawet wskazać drogi. Zachowywała się wobec mnie, jakbym zniszczył jej cały dzień odezwaniem się do niej. A przecież widziała mnie pierwszy raz na oczy. Nawet moje próby poprawy jej humoru tylko pogarszały sprawę. Dlatego odpuściłem, nie chcąc się aż tak narzucać. 

Do czasu, aż nie spotkałem jej na polanie, gdy goniłem Luke'a — swojego przyjaciela, a zarazem chłopaka siostry. Oboje nie byliśmy ludźmi, a nowe zdolności, które szatyn niedawno uzyskał, zaczął wykorzystywać przeciwko mnie i Rose. 

Kiedy zauważyłem Ruth na polanie, zainteresowałem się, co mogła robić tam sama. Nie wyglądała na taką, co w gorący dzień lubiła przebywać wśród natury. Bardziej widziałem ją ze swoją przyjaciółką w klubie, narzekającą na ludzi wokół. Jak się później okazało, było całkiem odwrotnie. Nie lubiła towarzystwa ludzi, a wolała spokój i ciszę, które mógł zapewnić jej las. Ale ja nie byłem człowiekiem. Jej zachowanie nie oznaczało, że lubiła samotność, choć starała się właśnie to dać mi do zrozumienia, to nie widziałem, by moja obecność szczególnie jej przeszkadzała. 

Kiedy skupiała się na zapisywaniu nut do swojego zeszytu, wyglądała naprawdę spokojnie i beztrosko. Nie udawała już zimnej, pozbywała się skorupy, którą próbowała się otoczyć. Nie wiedziałem jaka była naprawdę, ale wiedziałem, że to, co pokazywała, nie było jej prawdziwą częścią. Wyglądała tylko na dziewczynę, która przeżyła w tym wieku więcej, niż powinna. 

To samo usłyszałem kiedyś od Rose. Może to właśnie dlatego postanowiłem, że odkryję, kim naprawdę była brunetka. 

Lecz to co zauważyłem przy naszym ostatnim spotkaniu, zaniepokoiło mnie i sprawiło, że moja uparta i ciekawska część, którą dzieliłem ze swoją siostrą, wyszła na jaw i nie dała o sobie zapomnieć. Dokładnie widziałem, jak Ruth wzdrygnęła się na mój dotyk i jak niekomfortowo się czuła kiedy byłem blisko. Nie chciałem wyciągać pochodnych wniosków, dlatego musiałem przekonać się, czy moje podejrzenia okażą się prawdziwe. Choć wolałem, bym się mylił. Ale wszystko mi pasowało. Jej unikanie kontaktu z ludźmi, wycofanie i ukrycie swoich prawdziwych emocji. Robiła to i choć na pewno próbowała sobie wmówić, że to właściwe rozwiązanie, to nigdy nie było dobre. 

Odkąd zniknęła w szkolnym budynku, minęły już dobre dwie godziny, a ja wciąż siedziałem na ławce z telefonem w ręce. Zerkałem tylko co chwilę na drzwi, aby upewnić się, że nie zobaczę w nich dziewczyny.

Powoli zaczęło nudzić mnie przeglądanie nowości internetowych. Dawno tego nie robiłem, a już w zaledwie godzinę zdążyłem nadrobić cały ten okres czasu. Odbyłem nawet rozmowę z Rose. Narzekała na to, jak nasz przyjaciel Thomas niczym wytresowany piesek pobiegł do swojej dziewczyny, a miał pójść z blondynką i moją siostrą poćwiczyć. Thomas był wilkołakiem i choć ja tak samo jak Rose lubiłem rzucać podteksty nawiązującym do psów w jego określeniu, to w jakimś stopniu go rozumiałem. Kochał swoją dziewczynę i nie było niczym nadzwyczajnym, że chciał spędzać z nią jak najwięcej czasu. 

Kolor Jej DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz