Życie nigdy nie pisało pisało samych pozytywnych scenariuszy. Zawsze musiał pojawić się moment, w którym nagle było ciężko i nie dało się tego zmienić albo po prostu się udawało, iż było się bezsilnym.
Youngjo od zawsze starał się być kimś, kim nie był wcale. Chłopak zawsze ukrywał swoje uczucia i prawdziwe emocje, których wcale mu nie brakowało, nawet jeśli ludzie przyklejali mu łatkę człowieka o lodowatym sercu, który według plotek ranił wszystkich swoich bliskich po kolei. To było jedno wielkie nieporozumienie, które co najwyżej zasmucało Kina, robiąc z niego drania, którym nigdy nie był.
Już w dzieciństwie zdarzyło się wiele nieprzyjemnych sytuacji, których chłopak nie mógł cofnąć. Kiedy stracił rodziców w wyniku katastrofy lotniczej, chłopak trafił do rodziny zastępczej, w której żył aż do uzyskania pełnoletności. Co prawda małżeństwo opiekowało się Youngjo jak własnym synem, wspierali go i pomagali mu ze wszystkim, ale Kim cały czas czuł się z tym źle. Dzieciaki zawsze mu z tego powodu dokuczali i nieporozumienia kończyły się bójkami, które on sam spowodował. Youngjo z trzy razy musiał zmieniać szkoły ze względu na swoje zachowanie i problemy. Nie radził sobie z tym wcale. Nawet jeśli chciał być miły i mieć przyjaciół, inni często go odrzucali i wytykali mu błahostki, doprowadzając do wielu przykrych rzeczy.
Kiedy chłopak oficjalnie się wyprowadził i zamieszkał w akademiku, dostając się na studia kilkaset kilometrów dalej, Youngjo myślał, że wszystko się zmieni a przeszłość zostawi go w spokoju, niestety i tutaj mu się nie powodziło. Jako biedny student, pracujący przez większość weekendów i wieczorów, Kim próbował pogodzić z tym naukę. O dziwo radził sobie z tym nieźle, ponieważ podczas pierwszego roku udało mu się uzyskać wyróżnienie oraz stypendium, dostając się na listę wybitnych studentów.
Niestety relacje międzyludzkie nadal nie należały do najprostszych. Poza swoim współlokatorem Seoho, nie znał nikogo, kto by się z nim dobrowolnie przyjaźnił. Coraz częściej omijał imprezy szerokim łukiem, zwłaszcza kiedy wiele osób zdążyło się do niego źle nastawić a to tylko dlatego, że Youngjo prawie nigdy nie uśmiechał się i wyglądał na kogoś groźnego. Wolał siedzieć przed książkami i przerabiać swoje notatki, kiedy nie musiał biec do baru, żeby zarobić na opłacenie akademika i ewentualne inne wydatki.
— O matko jest siódma rano i ty siedzisz nad taką cegłą?! — Seoho zaledwie otworzył oczy i rozciągał się na łóżku, dostrzegając swojego przyjaciela — Youngjo, czy ty w ogóle spałeś...
— Z dwie godziny? Zresztą wykłady mam niedługo i warto się przygotować — mruknął czarnowłosy.
— Wykłady... — powtórzył Lee z niechęcią — Jak ja ich nienawidzę... Dobrze, że dzisiaj jest piątek i w końcu można gdziekolwiek wyjść...
— Impreza? Randka? — Kim zapytał się z ciekawości. Nigdy nie było wiadomo, co planował chłopak, z którym dzielił pokój w akademiku.
— Nie mam pojęcia. — Seoho wzruszył ramionami, po czym zasłonił usta, kiedy zaczął ziewać — Ktoś z pewnością robi domówkę, ale z tego co się dowiedziałem wpadłem w oko kilku dziewczynom i dwóm chłopakom? — Lee pochwalił się, chociaż nie zaimponował tym Kimowi. Mimo woli tamten miał to gdzieś, ale Seoho nie byłby sobą, gdyby o takiej rzeczy nie wspomniał.
— I co zamierzasz z tym zrobić?
— Ja? No wiesz, w sumie to ten jeden z pierwszaków... Sam nie wiem Youngjo, niby mu się spodobałem i on mi też, ale obawiam się, że jak go zaproszę na jakieś wino czy cokolwiek, to nie skończy się to najlepiej...
— Mnie się o to nie pytaj, nie każde twoje wyjście musi oznaczać picie? Zresztą jeśli ci zależy, to warto spróbować?
— Dokładnie tak! — Seoho uśmiechnął się niczym zwycięzca, jakoby Youngjo specjalnie musiał go najpierw olśnić — Masz rację... Czasem o tym zapominam, że wyjścia na studiach to nie tylko libacje... — zaśmiał się, będąc wdzięcznym swojemu współlokatorowi.
CZYTASZ
Cosmos || KeonJo
FanfictionJedni kochają kwiaty, drudzy nie. Kolejni je wręczają, inni je dostają. Gorzej, kiedy zaczynają powoli wyrastać w organizmie, a jeszcze bardziej, kiedy dzieje się to coraz szybciej i wybór może mieć większe konsekwencje, niżby się to zdawało.