Nie wystarczyło kilka nerwowych wiadomości, żeby zmienić cały bieg zdarzeń i Seoho o tym wiedział. Mimo to dawał z siebie wszystko, wypisując do ludzi, próbując ich zmusić, żeby mu pomogli a raczej znaleźli dla niego czas. Każdy miał naukę, coś innego na głowie, natomiast Lee przeklinał, denerwując się, gdy pojedyncze przypadki używały chorego kota jako codzienną wymówkę. To nie tak, że Changyun miał kota. Miał, ale nie we własnym mieszkaniu.
Do nikogo nie przemawiała "ściśle tajna operacja ratunkowa dla Youngjo", która brzmiała jak jeden wielki absurd. Seoho powoli zaczęło brakować znajomych, którzy odsyłali go z kwitkiem, co skutkowało wybuchami chłopaka, ponieważ zamiast powiedzieć o tym prosto z mostu, kręcił ile wlezie, wiedząc że jeśli każdemu będzie rozpowiadać o chorobie, tak Kim całkowicie się podda a tak żywił jakąkolwiek nadzieję, nawet jeśli wszyscy inni jej nie mieli.
Po tygodniu zabrakło mu sojuszników, natomiast jego chłopak z dnia na dzień kaszlał coraz częściej oraz zamiast chodzić na zajęcia, Youngjo poddawał się, zostając w łóżku, czasem siadając przy książkach, dopóki nie dostawał silniejszego ataku. Role się odwróciły, chociaż na ich niekorzyść. Lee zdawał sobie sprawę, że nie był świadkiem wszystkich ataków Kima i że starał się go unikać, zwłaszcza kiedy dopadał go kaszel. Niestety im dłużej, tym trudniej było udawać zdrowego albo niewzruszonego, kiedy momentami Youngjo podnosił się, po czym kładł się z powrotem, kaszląc tak długo, dopóki nie wypluł z siebie wiele stokrotek, którymi momentami się niemalże dławił.
To nie był już widok, dla którego Seoho był w stanie nie denerwować się, gdy ktoś pisał mu, że nie może pomóc albo brakuje mu czasu. Nie raz potrafił głośno przekląć w pokoju, zwyzywać kogoś w obecności Youngjo, który nic nie rozumiał i jeśli mógł, tak prosił go, aby się nie wkurzał aż tak. Los dopiero się do niego uśmiechnął oraz sięgnął po ostateczne środki, mając już ostatnie zapisane numery w telefonie. Może gdyby zaczął od końca, być może szybciej zacząłby swoją akcję ratunkową, lecz teraz się nad tym nawet nie zastanawiał, nerwowo zakładając buty, żeby pobiec na przystanek oraz czekać na autobus.
Teoretycznie zmyślił znów Youngjo, że idzie do dziekanatu, aczkolwiek Kim zdawał sobie sprawę, że zanim tam Seoho dotrze, będzie on zamknięty i być może kombinuje coś całkowicie innego. Gdyby nie choroba, poszedłby za nim albo chociaż się zapytał, tak to życzył mu miłego wyjścia, dobijając tylko Lee swoim słabym głosem. Aż ode chciało mu się gdziekolwiek jechać, lecz był zmuszony, zwłaszcza kiedy ktoś w końcu się nie wymigał i był w stanie wysłuchać go od początku do końca. Po prostu uśmiechnął się smutno i pomachał mu, obiecując że jak wróci, to coś razem obejrzą. Tym faktem jednak bardziej chciał pocieszyć siebie aniżeli Youngjo, który wrócił do spania, nawet jeśli dopiero zaczęło się południe.
Wszystko się dłużyło, tym bardziej droga w korkach, aż Lee musiał napisać o swoim ewentualnym spóźnieniu i prosić o wyrozumiałość. Zastanawiał się, jakim cudem jeszcze to spotkanie nie było odwołane, lecz kiedy tylko wyszedł z autobusu i pobiegł w stronę nieco znajomej mu posesji, poczuł ulgę gdy wbiegł do środka, widząc na kanapie dwójką, zajadającą się popcornem. Rzeczywiście nie każdy go wystawił do wiatru i dał mu choć trochę nadziei, iż on ani Youngjo nie byli w tym wszystkim sami.
— Jakbyś dał nam jeszcze godzinę, to chyba byśmy zdążyli obejrzeć odcinek serialu! — zawołał z salonu, kiedy Seoho próbował na spokojnie ściągnąć z siebie odzież wierzchnią.
Miał ochotę udusić gołymi rękoma Keonhee, chociaż był już przyzwyczajony do głupich komentarzy, nawet jeśli nie pochodziły z jego ust. Starał się wziąć głęboki wdech, po czym dołączył do reszty, siadając oraz próbując sięgnąć dłonią do miski, póki drugi Lee nie przywalił mu w rękę, aż krzyknął oraz nie był w stanie dosięgnąć słonych przekąsek, których nie mógł się doczekać.
CZYTASZ
Cosmos || KeonJo
FanfictionJedni kochają kwiaty, drudzy nie. Kolejni je wręczają, inni je dostają. Gorzej, kiedy zaczynają powoli wyrastać w organizmie, a jeszcze bardziej, kiedy dzieje się to coraz szybciej i wybór może mieć większe konsekwencje, niżby się to zdawało.