Youngjo leżał na łóżku i wpatrywał się w książkę, starając się zrozumieć cokolwiek. Nawet jeśli czuł się tragicznie, próbował udawać, że nic się nie działo bez względu na to, iż siedział w swoim pokoju i nikt go nie widział.
Nie przejmował się niczym, jeśli dostawał ataku kaszlu, tak siadał i czekał aż to wszystko minie, trzymając w rękach chusteczki, które wraz z kwiatami wyrzucał do śmietnika. Na początku chodził przez to z pokoju do pokoju, lecz aktualnie stał on przy jego łóżku, więc teoretycznie nie musiał się nigdzie ruszać.
Podręcznik był wyjątkowo nudny i Youngjo powoli przysypiał ze zmęczenia – na dobrą sprawę mógł odpłynąć oraz skończyć z woluminem na twarzy, lecz słysząc drzwi, odłożył książkę na szafkę, wyczekując powrotu Seoho.
Może nie było go aż tak długo, ale z pewnością bez jego towarzystwa czuł się jeszcze gorzej, chociaż wcale się do tego nie przyznawał. Widząc jeszcze Seoho, który tak bardzo się starał i wręcz zadręczał go życiowymi lekcjami czy też prośbami, czuł się choć trochę człowiekiem aniżeli jego wrakiem, płynącym na samo dno.
Wiedział, że nie porozmawiają zbyt długo, ponieważ Lee zacznie mu mówić o leczeniu, a on nagle dostanie ataku, aczkolwiek nie musiał się dzisiaj martwić o taki scenariusz.
Owszem, Seoho wszedł do ich sypialni i pomachał przyjacielowi, lecz kiedy kilka sekund później w środku się pojawił Geonhak a zaraz obok Keonhee, co tylko wzbudziło w nim panikę. Poczuł przypływ adrenaliny, która być może pozwoliła mu na ucieczkę z akademika. Nie spodziewał się aż takiego obrotu spraw.
Trudno było mu się skupić na czymkolwiek. Jego myśli krążyły między obecnością Geonhaka a Keonhee, ponieważ mimo wszystko nie mieszkali tutaj a tym bardziej nikt ich tutaj nie zapraszał a bynajmniej on.
Nie wierzył w to, że Seoho wyszedł ze swojej strefy komfortu i doprowadził do tak drastycznego obrotu spraw, dzięki któremu zaczął co najwyżej kaszleć, pokazując po raz kolejny swoje słabości i to już nie tylko przy blondynie, który nie do końca w to wierzył, lecz również przy chłopaku, który był źródłem nieszczęść.
— O matko... — odezwał się Keonhee, widząc po raz pierwszy w życiu, jak ktoś wypluwał z siebie kwiaty jak opętany i co gorsza, był już świadomy dlaczego — Youngjo... To nie wygląda najlepiej... — Lee zrobił krok, kiedy duszący się chłopak próbował się cofnąć aż pod ścianę, dławiąc się jedną ze stokrotek przez kilka sekund.
— Ile chcesz jeszcze się wypierać Youngjo? — zapytał Seoho, chociaż Keonhee obrócił się w jego stronę a Geonhak klepnął go w ramię, sygnalizując iż może stanie przed chorym w trójkę, nie wpłynie ani trochę pozytywnie na stan Youngjo — Okej, jak coś, to będę w kuchni... — westchnął ciężko oraz wyszedł razem z Geonhakiem, zostawiając dwójkę samą.
Wydawało mu się, że to wszystko było snem, aczkolwiek widok Keonhee był zbyt realistyczny. Kiedy blondyn usiadł na jego łóżku, poczuł iż to działo się naprawdę oraz jakimś cudem Lee do niego przyjechał. Jakkolwiek Seoho do tego doprowadził, prawdopodobnie mógł być z siebie dumny, ponieważ to był bardzo niespodziewany ruch z jego strony.
— Długo chorujesz? — Keonhee spojrzał mu prosto w oczy, po czym przyłożył swoją dłoń do jego czoła — Jesteś cały rozpalony... Przecież to się źle skończy...
To już wiedział. Coraz więcej symptomów i kwiatów znaczyło tylko o jednym, jednak do tego również się nie przyznawał. Dopóki jakoś znosił kaszel, gorączkę czy zimne dreszcze, tak nie narzekał, pocieszając się, iż nie będzie to trwało wiecznie.
CZYTASZ
Cosmos || KeonJo
FanfictionJedni kochają kwiaty, drudzy nie. Kolejni je wręczają, inni je dostają. Gorzej, kiedy zaczynają powoli wyrastać w organizmie, a jeszcze bardziej, kiedy dzieje się to coraz szybciej i wybór może mieć większe konsekwencje, niżby się to zdawało.