chapter five

438 31 29
                                    

Sobotni wieczór. Ruch na mieście, wszędzie tłumy, dokładnie na każdej przecznicy zobaczysz ludzi z przeróżnych kategorii wiekowych.

W tym na ulicy Shad Thames, piątka siedemnasto latków, każdy z inną historią, z innymi myślami, z innymi postrzeganiami.

Przemieżali chodniki, idąc na podany adres. Cała domówka miała sie odbyć u osoby, której nie znali. Mianowicie znają się z widzienia i mówią sobie przelotnie hej, ale nie jest to jakiś kontakt na wysokim poziomie.

Nie szli w ciszy, mogła ich słyszeć cała dzielnica, ponieważ śmiali się, wygłupiali. Zachowywali się jak małe dzieci. Ich śmiechy, każde kopnięcie kamyka, nadepnięcie na liścia, rozchodziło się echem, po długiej dzielnicy.

"Tutaj gdzieś na prawo wyszukujcie zielonego domu A35." powiedział Nick.

Wszyscy pokiwali głową, wzięli się za wyszukiwanie danego domu.

Aczkolwiek nie było to ciężkie. Z jednego typowo Londyńskiego, zielonego domu rozchodziła się pulsująca cicho muzyka. Miał bardzo piękne podwórko, dużo roślin, pojedyncza lampa dająca światła na część terenu.

Wszedli na posesję, ruszyli chodnikiem w stronę drzwi. Otworzyli je, a właściciel niemalże natychmiast przywitał ich z otwartymi ramionami, przekrzykując muzykę.

Był to niski brunet, z piwnymi oczami.

Przywitali się z nim, wbijając w krótką konwersację, po czym poszli w swoją stronę.

~~~

"Georgeee" usłyszał brunet, odrywając swój wzrok od telefonu

"Czego." mruknął znudzony ciągle podchodzącym do niego Karl'em.

"Czemu się nie bawiszz?~" spytał wywołując kolejny grymas na twarzy bruneta.

"Nie chcę, i tak zaraz się z tąd zwijam." wzruszył ramionami, na nowo wtapiając swój wzrok w telefon.

"Jesteś taki zabawny." zaśmiał się jak typowy pijak, idąc w inną stronę.

"A spieprzaj, Karl." mruknął tak, że muzyka zagłaśniała jego wypowiedź, lecz w duszy słyszał jego typową odpowiedź na te słowa "Ty też, George."

Koło bruneta siedziała para, zatapiająca się w swoich ustach, dla których nie liczyło się nic obok. Miewał odruchy wymiotne patrząc na nich, poprostu miewał obrzydzenie do ich dynamiczności. Nie rozumiał miłości, pomimo tego, że był jej ofiarą dwa razy.

Miał wrażenie, że człowiek po utracie prawdziwych uczuć, zapomina jak to jest kochać. Nie był w tym temacie doświadczony, aczkolwiek nie był również głupi, według niego był inteligentny, nie wstydził się mówienia tego. Wiele ludzi uważa, że się wywyższa mówiąc, że jest inteligentny, ale to zwyczajna cecha według niego.

Nie lubiał się bawić z ludźmi, dla niego byli szmatami. Ludzie to są poprostu szmaty, nie może patrzeć na nich. Nie wiesz nigdy, ile osób z tąd kogoś zraniło, ile odrzuciło i ile się na któryś wyżywało.

To go wkurwia, wkurwia go sam ich widok, ludzie to potwory, każdy, co do jednego.

Nie uważał się oczywiście za świętego.

Każdy z nas kogoś zranił, każdy z nas kogoś odrzucił, wyzwał, obgadywał i obrażał.

Nawet nie świadomie.

To się poprostu dzieje, bo taka jest natura człowieka.

Wyrwał się z rozmyślań i ruszył w stronę blatu kuchni. Sięgnał po biały proszek i ruszył w stronę łazienki, przedzierając się przez tłum.

Po chwili uchylił białe drzwi, wchodząc do środka, zamykając się.

Wciągnął proszek, czując znajome mu już wcześniej uczucie słabnięcia, oczywiście chwilowe.

Skąd je zna? Rok temu zaciągneli go nastolatkowie z najstarszych klas do kantorka, kazali mu zażyć te gówna.

Jego ciało przechodziły dreszcze, przez głowe fala bólów, a przez klatkę piersiową mdlenie. Poczuł jak jego zmysły stały się bardziej czułe.

Oparł się o ścianę, zjeżdzając na podłogę, jego głowę odchylił do tyłu, słuchając piosenek w tle.

Z tego co poznawał, na głośnikach było puszczone Flawless - The Neghbourhood. Lubiał tą piosenkę, ale bez obsesji.

Oślepiało go blade światło, padające na małe pomieszczenie. Przez czułość jego zmysłów, wywołanymi środkami odurzającymi, wszystko, każdy mebel, kafel był ledwo widoczny. Ściany, kafle, sufit i wyposarzenie było oślepiająco białe. Blade światlo odcieniu mroźnej bieli powodowało u niego odruchowe przymykanie oczu, ze względu na wysokość poziomu jasności.

Po chwili, gdy piosenka zmieniła się na inną, wstał podchodząc do lustra.

Spojrzał w nie, widząc siebie. Bladego, z delikatnymi zarużowieniami na policzkach, z gładką cerą. Jego włosy nachodziły na twarz, prawie zakrywając jego brązowe oczy. Propo oczu, były one zaszklone, lekko zaczerwienione.

Odgarnął włosy, przemywając twarz zimną wodą. Jego koszulka stała się lekko przemoczona, przez wodę spływającą po jego szyji.

Spojrzał ostatni raz w swoje odbicie i wyszedł z pomieszczenia.

~~~

~The End~

Mam kolejny wątek - paraliż senny. Kochani piszę to o 3:51 w poniedziałek. Dokładnie 15 minut temu sie przebudziłam i nie mogłam zasnąć, zatem ruszyłam zamknąć okno dachowe. Zauważyłam, że taboret od toaletki, jest w dziwnej pozycji. Moja mama go wczoraj przekładała, bo odkużała, ale napewno bym zobaczyła wcześniej jego pozycję. Po wróceniu do łóżka, stwierdziłam, że nie będę zamykać drugiego okna, ponieważ już się wystarczająco strachu najadłam i niedałabym rady tam dojść. Zatem wróciłam do łóżka, naszły mnie myśli o paraliżu sennym i o tym jaki on musi być straszny. No bo wiecie, idzie coś do was uznajmy a wy nie możecie sie ruszyć, krzyczeć. Nic. Wątpie, że będę normalnie spała w najbliższym czasie. Leże teraz bojąc sięgnąc sie po wode. Jest 03:57, wracam do pisania książki, nie wiem jak jutro wstane do szkoły.

Nie przespana cała noc - 06:27 idę się szykować do szkoły.

~~~

To ja dwa dni później, hej. Szkoła mnie wykańcza, codziennie mam dwie kartkówki od półtora tygodnia, więc przepraszam za brak odezwu.

Jestem zadowolona z tego rozdziału totalnie. To podkreslilam po edytowaniu go po 4mies od wydania

1k słów!

Cztery czarne ściany • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz