chapter four

516 41 38
                                    

Lekki wiatr powiewał, przyprawiając o ciarki. Dochodziła godzina siedemnasta, niebo było bezchmurne. Ulice Londynu były ruchliwe, aut było wiele, a przechodnie chodzili tłumami.

Piątka nastolatków zmierzała w stronę kina, byli zajęci rozmową.

Dopisywał im dobry chumor, sama atmosfera należała do tych najlepszych. Mianowicie do tych, gdy nie jest ona gęsta i czujesz się komfortowo, nie myśląc o błachostkach.

Czas mijał bardzo szybko, sama droga docelowa zajęła im dwadzieścia minut. Nim się zorientowali, stali już przed kinem.

"No więc wchodzimyyy!" krzyknął Alex rzucając się w stronę drzwi.

Wszyscy zmierzyli za nim, wchodząc do wielkiej recepcji.

Na podłodze były czarne kafle i czerwona wykładzina. Ściany były czarne, wszystko było oświetlone i dodawało klimatu.

Przy kasie stała pani, o brązowych włosach, które lekko siwiały. Na jej małym nosie widniały ciemno zielone okulary. Wyglądała na oko na pięćdziesiątke. Była ubrana w czarny strój z czerwonymi dodatkami. Na górnej partii ubioru widniała plakietka "Emma Chris".

"Dzień dobry, na co przyszliście?" spytała.

"Na obecność 3, pięć biletów prosimy." powiedział Karl, dając pieniądze wszystkich.

Pani pokiwała głową, biorąc pieniądze i podawając pięć małych, żółtych biletów.

"Dziękujemy." powiedział Nick, po czym wszyscy zmierzyli w stronę lady z popcornem i nachosami.

Każdy wziął colę. George Karl i Alex wzięli nachosy z sosem salsa. Natomiast Nick i Clay wzięli popcorn solony.

Ruszyli w korytarz, w którym było bardzo dużo wejść do sali. Weszli do jednej z nich, w których było dość dużo ludzi. Usiedli na środkowym rzędzie, koło siebie.

Czekali z niecierpliwością na koniec reklam.

~~~

Clay poczuł ciężar na swoim ramieniu, obrócił się w swoją prawą stronę. Uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc George'a leżącego na jego ramieniu. Objął go ramieniem, opierając swoją głowe na jego.

Zauważył flash, wyłaniający się z telefonu Nick'a w ich stronę.

"Nick!" krzyknął szptem, co przyciągnęło uwagę części osób z pomieszczenia.

"No cooo~ słodziaki z was." powiedział.

"No właśnie, nie tak jak ty." zaczął śmiać się nie do opanowania Alex.

George również popadł w śmiech, przykuwając uwagę coraz większej ilości osób.

"Ćśś." usłyszeli od kogoś z sali, na co ledwo się uspokoili.

Ten horror wydawał się ciekawy dla nich wszystkich, niestety po trzech godzinach byli zmuszeni opóścić sale kinową.

Cała droga zeszła im, na tematach związanych z fimem. Dochodziła godzina 8pm, zapowiadało się na burzę, więc pożegnali się tuż przy wyjściu z kina i pobiegli w swoje strony.

George i Clay szedli ulicami, wsłuchiwając się w ciszę. Nie wiedzieli obaj o czymś gadać.

"No więc..." zaczął blondyn. "Wspominałeś coś o pracy, ale... nie musisz się wyprowadzać." uśmiechnął się delikatnie.

"Co masz na myśli?" spytał.

"Drista planuje się wyprowadzić za niedługo, do jej koleżanki. Nie chce mieszkać sam, moglibyśmy zostać współlokatorami." zaśmiał się nerwowo.

"Wsumie, to nie jest zły pomysł." Powiedział brunet uśmiechając się delikatnie.

Blondyn odwzajemnił uśmiech.

"Ale i tak bym musiał znaleźć pracę." dodał.

"Nie przejmuj się tym, nie będziesz musiał dzielić studii z pracą, damy radę." pocieszył blondyn.

George nadal nie mógł się przekonać do końca.

~~~

Piątek.

Ostatni dzień dni szkolnych w tygodniu.

Ulice były puste, dochodziła godzina dwunasta. Żółte, pomarańczowe, czerwone, bordowe i brązowe liście opadały na chodniki, dodawając klimatu pierwszym dniom jesieni.

Wiele ludzi przebywało o tej godzinie w pracy, więc było naprawde pusto, było słychać pojedyncze silniki aut i rzadkie kroki przechodniów po chodnikach, ciągnących się wzdłuż ulic, położonych w centrum miasta.

Pięć nastolatków.

Dwójka szczęśliwych, zakochanych wzajemnie.

Karl Jacobs i Nick Willam.

Jeden z nieszczęśliwą historią, ojcem alkoholikiem, zamieszkujący inny kraj i problematyczną matką.

Alex Jones.

Jeden z bogatej rodziny, z nie ciekawą historią, lecz również nie smutną.

Clay Smith.

I ten jeden chłopak, bez rodziców, zdany na siebie. Codziennie walczący z mentlikiem w głowie i zagubieniem na tym świecie.

George Davidson.

Siedział na ławce sam, nie zwracając uwagi na otoczenie. Pozostała czwórka śmiała się na boisku, grając w koszykówkę.

"Georgee~, dawaj do nas!" marudził Alex.

"Powtarzam od dziesięciu minut, że chce pobyć sam." przewrócił oczami.

"Niech ci będzie, ale jutro już sie nie wywiniesz!" powiedział.

"Z czego niby?" spytał unosząc brew, przekazując swoją uwagę na niskiego szatyna.

"Z imprezy, jest o 21, zapomniałeś już?" zaśmiał się lekko.

"Nie, no co ty." mruknął odchylając głowę.

"Daj spokój stary, wyluzujesz się." powiedział Nick, podając piłkę Clay'owi.

"Wsumie to taa" mruknął.

Skupił się na chmurach, próbował zgadnąć ich kształty. Na jednej widniał kształt paletki od tenisu, na jednej elf. Jego wyobraźnia platała mu figle.

Skupił się na niej, na słowach jego wyobraźni. Próbował się wsłuchać, pomimo tego, że ona nic nie mówi. Dla niego jednak była to przyjaciółka. Lubiał odpływać w marzenia i wszelkie wyobrażenia.

To takie odcięcie się od wszystkiego.

Zmienie swojego tu i teraz.

Poprostu wejście do innego świata.

Ponieważ ten się nie nadawał, nie czuł się tutaj dobrze. Często miewał poczucie, że to nie jego miejsce i nie jego czas. Poprostu czuł, że nie powinno go tu być. Tu nic nie jest dla niego.

~~~

~The End~

Jak u was? Przyznam, że u mnie coraz lepiej. Nie mogłam się zebrać na ten rozdział, nie miałam poprostu fazy, dlatego jest on tak długo pisany. Z każdym dniem dopisywałam po trochu, ponieważ dają straszny wycisk w szkole i cały swój czas poświęcam na naukę.

KOCHANI SZUKAM ZNAJOMYCH, PISZCIE W KOM TO SIE ZGADAMY PLZ

1k słów

Miłego dnia/nocy!<3

Cztery czarne ściany • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz