chapter sixteen

215 19 19
                                    

Czasem pojawi się ktoś w życiu, kto zmieni je o 180°. Nie od nas zależy to czy na dobre, czy na złe.

W przpadku George'a był to Clay.

Stracił rodzinę, można powiedzieć, że nazwisko też. Ale czasem zastanawia się, czy to była rodzina.

Znalazł osobę, przy której może czuć się jak w domu.

"Schodzicie już?" głos Dristy rozległ się po mieszkaniu.

"Ta, już idziemy." rzucił brunet na odchodne, rzucając ostatnie spojrzenie na siebie w lustrze.

Clay delikatnie objął go od tyłu, chowając głowę w zagłębieniu szyji bruneta.

Urodzinowa impreza Nick'a miała się odbyć za godzinę.

Po propozycji ze strony Alex'a na spotkanie w barze, zaczęli ze sobą neutralnie rozmawiać. Po mimo braku wyjaśnień i przeprosin jakoś się to trzymało.

Problem był jeszcze między Karl'em, a Nick'iem.

Nie rozmawiali ze sobą, ale było widać tęsknotę ze strony Nick'a.

George chwycił ręke blondyna, ciągnąc go za sobą.

Zeszli na dół, a Drista zakończyła rozmowę telefoniczną z mamą, która polegała tylko na wywodzie, jak to ma nie pić.

___

Budynek niczym się nie wyróżniał od innych na tej ulicy. Każdy w tym samym kolorze i kształcie. Jedynie wykute numery domów przyprawiały je o rozróżnienie.

Z domu wydobywał się lekki pogłos muzyki, gdy otworzyli drzwi, ich oczom ukazał się lekko niższy brunet, w czarnej bluzie z płomieniem i dresach nike.

Przywitali się z nim, składając życzenia, po czym zaprowadził ich do kuchni.

George i Dream wzięli po drinku, natomiast Drista poszła do swojej grupy znajomych.

Na stole w salonie Quackity z Karl'em robili pajacyki, śpiewając piosenkę w tle.

"Oni zdążyli już coś wypić?" spytał Clay, przekrzykując tłum w tle.

"Nie tylko." zaśmiał się lekko Sapnap, na co George prychnął śmiechem sięgając po łyka swojego napoju. "Mam pytanie, George." dodał po chwili.

"Hm?" obrócił głowę w jego stronę.

"Idziesz na pogrzeb Eret'a? Wiesz, pytam się, ponieważ możliwe, że twoji rodzice tam będą." zapytał, na co świat dla George'a ewidentnie się zatrzymał.

"Czekaj, na co? Chyba nie dosłyszałem przez głośną muzykę." powiedział chowając swoje ździwienie.

"Na pogrzeb Eret'a."

Jego serce w tym momencie rozbiło się na kawałki, wbijając się w ściany klatki piersiowej. Wszystko w jego głowie ucichło, jedynie słyszał swój nierównomierny oddech.

"Zaraz wrócę." poinformował, zmierzając w stronę toalety.

You Are Enough - Sleeping At Last

Wchodząc, zamknął drzwi starając się przyciszyć dźwięki zza nich. Zakluczył je drżącymi rękami, opadając na ziemię.

Wybrał numer Eret'a, lecz nikt nie odebrał. Postanowił zadzwonić do jego mamy.

Z każdym sygnałem modlił się tylko o odebranie.

Po chwili sygnał się urwał, a połączenie zostało przerwane. Poczta głosowa wydała komunikat, lecz szybko ją przerwał.

Na jego telefonie wyświetliło się połączenie, drżącą dłonią odebrał je.

"Dobry wieczór, George." usłyszał ciepły głos mamy Eret'a.

Była naprawde sympatyczną kobietą. Energia zawsze jej towarzyszyła.

"Podejrzewam w jakiej sprawie dzwonisz." zaczęła łamliwym głosem.

George wziął głęboki oddech, czekając na to co usłyszy.

"Eret umarł dzisiaj o trzynastej w wypadku samochodowym." powiedziała, na co George zacisnął powieki, unikając dalszych łez. "Zderzenie na krzyżówce. Właśnie miałam ci pisać." dodała. Jej głos był tak cichy i mało energiczny, że nie dochodziło do niego, że to ona.

Że to ta sama kobieta, która była dla niego jak matka od lat.

"Chciałem przekazać kondolencje." wydusił z siebie, a jego głos był na skraju zapaści.

"Tkwimy w tym razem."

Te słowa wywołały ciszę, strasznie delikatną ciszę.

"Kiedy będzie pogrzeb?" spytał przerywając trwającą między nimi atmosferę.

"Za dwa dni o dwunastej."

"Dziękuję za informację, do zobaczenia." powiedział, chcąc przerwać połączenie. Nie chciał już toczyć rozmowy, po prostu chciał, by to wszystko było koszmarem.

"Jasne George, trzymaj się." zakończyła rozmowę, a urządzenie wydało sygnał.

Zaczął płakać, histerycznie płakać. Wplótł swoje palce pomiędzy pasma włosów, delikatnie je zaciskając.

Jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie i nierówno.

Wziął telefon z kafelek, wyłożonych na podłodze ruszając w stronę kuchni.

Gdy już sięgał po shota, cofnął rękę nie chcąc zachować się jak człowiek uciekający od problemów. Ruszył w stronę wyjścia, chcąc się przewietrzyć.

Gdy nałożył na siebie szybkim ruchem kurtkę, otworzył drzwi czując uderzającą w niego falę zimna.

Jego oczy się zaszkliły, odchylił głowę, patrząc na gwiazdy.

Pamiętał, jak Eret uczył go odczytywać z gwiazd. Był dla niego jak starszy brat.

Ból wypełniał go, niszcząc od środka. Każde wspomnienie zostało wzbudzone, dosłownie wszystko je pobudzało.

Po chwili poczuł kogoś obejmującego go od tyłu. Wiedząc kto to, obrócił się w stronę blondyna, wtulając się w jego klatkę piersiową. Fala ciepła rozprowadziła się po jego ciele, wywołując uczucie wsparcia.

"Tak mi przykro, George." powiedział, czując przejeżdżające ręce po jego ciemnych włosach.

~~~

The End

Pierdole po poprawianiu tej ksiazek zobaczylam tu tyle literowek ze sie pod ziemie zapadlam XBDJDS szczerze podoba mi sie ta ksiazka i chcialabym ja pociagnac bardziej bo plan byl na smutne zakonczenie ale chuj

Rj a moze jednak zrobie smutne

Nie dobra jebac

Bedzje wesole, nie martwcie sie

Chyba

A i duzo sie zmeinilo w nie ktorych rozdzialach - nie ma hope, byla wieksza drama miedzy dwoma osobami itd. Wiec jak chxecie to przeczytajcie se od nowa jak bedzie wam sie nudzic

1k słów!

Miłego dnia/nocy!<3

Cztery czarne ściany • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz