Blaise i Paola skończyli sprzątać, dziewczyna wzięła prysznic i wypiła kawę, by nieprzespana noc odeszła w niepamięć, a następnie po jednej wizycie w sklepie zabrała się za obiad. Blaise chciał jej pomóc, ona jednak twierdziła, że tylko popsuje, więc grzecznie siedział przy stole, przeglądał swoje raporty z pracy i przyglądał się widokom, które były mu dane.
- Jak byłam mała, to moi dziadkowie robili paellę co tydzień - tłumaczyła Paola, chodząc z jednego końca kuchni na drugi. - To niby jakiś tajny przepis rodzinny. Babcia zdradziła mi go dopiero, jak skończyłam siedemnaście lat, ale zastrzegła sobie, że ostatni specjalny składnik zdradzi mi dopiero w dzień mojego ślubu.
- Trochę ekstremalne - stwierdził Blaise, na co Paola westchnęła.
- Moja rodzina taka jest. Tradycja, sraty taty... W każdym razie, ślubu nie będzie, więc musisz się zadowolić standardową wersją.
- Ślubu nie będzie? Przed chwilą przyznałaś, że jesteś moją narzeczoną - zauważył Blaise, śmiejąc się perfidnie, na co Paola posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Nie pozwalaj sobie, Zabini. Moich dziadków się nie oszukuje. Wystarczy, że raz oszukał ich Voldemort.
Te słowa sprawiły, że choć Blaise siedział, to wydawało mu się, że ugną się pod nim nogi. Ile sekretów mogła jeszcze mieć jedna kobieta?
- Co takiego?
Paola podeszła do wyspy kuchennej i oparła się o nią, ujawniając nieco więcej dekoltu, niż powstrzymałoby Blaise'a od przełknięcia śliny.
- Moi dziadkowie wiele lat temu zostali obrabowani z najcenniejszych ksiąg zaklęć, jakie posiadali, i jeszcze z myślodsiewni. Llian była w zespole historyków, który odnalazł dom Voldemorta i tej całej Czarnej Pani, no i proszę, wszystko tam odnaleźli, a po badaniach oddali mojej rodzinie. A mój dziadek do dziś nie umie sobie wybaczyć, że dał się tak oszukać.
- Nieźle - przyznał Blaise, siłą utrzymując wzrok na jej twarzy. - Choć nie on jeden tak miał, zapewne...
- Pewnie nie, ale tak jak mówię, moich dziadków się po prostu nie oszukuje. - Paola podeszła z powrotem do kuchenki, a następnie pokiwała głową z aprobatą. - Dobra, Zabini. Sprzątaj ten stół, będę podawać.
Blaise wstał, machnął różdżką i odesłał wszystkie papiery do salonu. Kilka minut później Paola przysłała talerz dla siebie, dla niego, a na środku ogromny, metalowy półmisek.
Pachniał obłędnie, a wyglądał jeszcze lepiej: Blaise widział ryż, krewetki, warzywa, pięknie ułożone i skomponowane. To było dla niego jedzenie królów, a przy daniach ze Świńskiego Łba - bogów.
- No... Wygląda to dobrze - przyznał Blaise, a ślina prawie ciekła mu z ust. - Nawet bardzo.
- Wszystko, co wychodzi spod moich rąk jest dobre, naucz się - odpowiedziała Paola, odsuwając sobie krzesło. Blaise oderwał oczy od jedzenia, by zmierzyć ją wzrokiem. To, co dopowiedział sobie w głowie do jej słów...
- W takim razie czekam, aż zrobisz nimi też coś innego.
Usłyszawszy to, Paola usiadła, specjalnie kładąc dłonie na stół. Podobała jej się myśl, że mieszała Zabiniemu w głowie, ją samą w pewnym sensie to ekscytowało. Powtarzała sobie, że była sama, więc mogła bezkarnie kusić innych mężczyzn, a zwłaszcza takich, którzy zaczynali się jej podobać.
- A ja czekam na wino.
Wtedy Blaise wstał, otworzył butelkę z taką łatwością, jakby robił to całe życie, a następnie przywołał kieliszki i nalał im obojgu, zgodnie z jej instrukcjami, białego wina. Paola nałożyła im na talerze, usiedli naprzeciw siebie, zapadła cisza.
CZYTASZ
Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabini
Fanfic🎄Co może się stać, gdy pewnej zimowej nocy piekną dziewczynę rzuca narzeczony, a osamotniony chłopak postanawia zapić swoje smutki w ognistej whiskey przegryzionej piernikami? Blaise Zabini będzie miał okazję się przekonać.