Zostało niewiele do północy, gdy Paola siedziała już przy Blaisie z nogami na kanapie i bez szpilek, bawiąc się kołnierzem jego koszuli. Zabini, też już dość pijany, nie miał absolutnie nic przeciwko temu, ba, sam przysuwał się do niej coraz bliżej. Cholera jasna, nie wierzył, że tak mu się poszczęściło. Paola była atrakcyjna już na trzeźwo, a w tamtym stanie mógłby ją nazwać najbardziej pociągającą kobietą na świecie.
- A wiesz ty co, Zabini... - mówiła, nie zabierając palców z kołnierza. - Ty to nawet przystojny jesteś. Nawet przystojnieszy niż ten, tamten... Tamten pieprzony zdrajca. - Choć widziała jego twarz jedynie w słabym świetle tlącego się za nią ognia, mówiła szczerze.
- No, ty też jesteś... Niczego sobie... - Blaise ponownie zmierzył ją wzrokiem, na co ona się zaśmiała.
- A ja wiem.... Byś wiedział, ilu się za mną ogląda, to... Byś wiedział. Ale ja nie oglądam się za wieloma, choć teraz mogę... - mówiła, zbliżając się do niego na tyle, że jeszcze trochę i mogłaby go pocałować. Była zdecydowanie bardziej pijana.
- No proszę... Gadasz teraz bez sensu, a jeszcze tydzień temu sama zniechęcałaś mnie do picia.
- Bo ja, niepodobnie do ciebie, nie upijam się przy nieznajomych, by mnie żaden nie musiał zabierać do domu... - Paola zaśmiała się ponownie. - A ty już nie jesteś nieznajomy, co?
- Zdecydowanie nie - szepnął Blaise i dopiero wtedy zaczął się zastanawiać, czy istniała możliwość, że skończą tę noc gdzie indziej. - Planujesz wyrwać mi ten kołnierz? Czy zdjąć koszulę? - zapytał, widząc, że wciąż nie potrafiła się od niego oderwać.
- Na pierwszej randce? Za kogo mnie masz? - zapytała Paola, a Blaise w zasadzie już się nie dziwił, że użyła słowa randka, przeciwnie, cieszył się tym. - Tak tylko, niewinnie się bawię... Nie krępuj się, złap sobie za ramiączko, jestem przecież wolna i mogę robić, co chcę...
Blaise w istocie się nie krępował. Złapał więc za ramiączko od jej sukienki, ale gdy jego ręka minimalnie zeszła w dół, Paola pacnęła go w dłoń.
- Halo, halo, ale nie tak... Musisz sobie zasłużyć, może kiedyś. - Wydała z siebie kolejny chichot, a następnie wstała nagle, zachwiała się minimalnie, po czym triumfalny uśmiech wkradł się jej na twarz.
- O, patrz, Zabini, stoję jeszcze. A ty byś nawet na trzeźwo tak nie ustał.
- Mogłabyś się zdziwić - mruknął, podziwiając ją w całej krasie.
Paola rozejrzała się i za Blaisem ujrzała kuchnię, a w niej przyniesioną przez nią tequilę, która nadal stała na blacie.
- O! Nie ruszyliśmy jeszcze tequili! - zawołała.
- Nalać? - zapytał, na co ona pokręciła głową.
- Nie, nie, nie, ja ci pokażę, jak się pije shoty z tequili. O ile się nie boisz.
Blaise był w tamtym momencie gotowy absolutnie na wszystko, a zwłaszcza od niej. Zastanawiał się, czy jeśli komukolwiek o tym opowie, to mu uwierzy... Czy zachowa to sobie jako słodki sekret.
- No dalej, zaskocz mnie.
- To się usadow wygodniej. - Paola trąciła swoim kolanem jego nogę, zmuszając go do bardziej wyluzowanej pozycji. Blaise popatrzył tylko, jak boso, lecz pewnie odeszła do kuchni. Choć wystarczyło, żeby odwrócił głowę, by widzieć, co robiła w otwartym pomieszczeniu, ale chciał sam zrobić sobie niespodziankę.
Paola wróciła do niego po kilku minutach z solą, tequilą w odpowiednim kieliszku i plasterkiem limonki.
- Otwórz usta - nakazała, a Blaise w istocie rozdziawił usta, jednak bardziej ze zdziwienia niż z czegokolwiek innego.
- Ty chyba naprawdę jesteś bardziej pijana niż ja.
- Nie jestem! Damie tak mówisz? - Oburzyła się, pochylając się nad nim. - Otwieraj.
Blaise usłuchał, a Paola bez zawahania wsadziła mu kawałek limonki do ust niczym smoczek.
- Trzymaj... - Odwróciła się, a następnie wzięła do ręki szczyptę soli i zmierzyła go zamyślonym wzrokiem. - Szyja...? Szyja, bo jeszcze uznasz mnie za nieprzyzwoitą... A może...
Przez limonkę Blaise nawet nie mógł zapytać, co wyrabiała. Ona jedną ręką lekko przechyliła mu głowę na bok, a następnie posypała nie szyję, a żuchwę solą. Zabini już zastanawiał się, czy nie będzie musiał użyć różdżki, a ona tak naprawdę chciała go skrzywdzić. Paola jednak po prostu wzięła do ręki kieliszek z tequilą, usadowiła się obok niego, a następnie zbliżyła ponownie.
- To teraz... - szepnęła, po czym w mgnieniu oka zlizała sól z jego żuchwy, jednym duszkiem wypiła tequilę, po czym zębami odebrała limonkę. Gdy zaczęła ssać cytrusa w swoich ustach, do Blaise'a dopiero zaczęło docierać, co się stało... I chciał więcej.
- No nieźle...
- Podobało ci się, mhm. Widzę po oczach - stwierdziła Paola, najwyraźniej dumna z siebie, nieustannie przygryzając limonkę. - Oj, dawno tego nie robiłam...
- Cholera, mówię ci, zostań tu. Będziesz tak mogła częściej.
- Kochany, ja teraz wszystko mogę... Uważaj, bo się uzależnisz. - Zaśmiała się perfidnie. Lubiła, gdy ktoś tracił dla niej głowę, a zwłaszcza wtedy potrzebowała walidacji po długim dniu płaczu.
Od miesięcy między nią, a jej narzeczonym się nie układało. Była złakniona uwagi, docenienia, nawet dotyku i choć normalnie udawałaby, że dobrze sobie radzi, pod wpływem alkoholu wychodziły wszystkie jej skryte pragnienia.
- Gdzieś ty się uchowała? - Blaise ponownie złapał ją za ramiączko i przyciągnął bliżej siebie. - Cholera, przecież nie ma takich dziewczyn, jak ty... - powiedział, w co trudno było mu uwierzyć. Nigdy tak nie mówił, do nikogo, lecz nigdy też tak prędko się kimś nie zauroczył; nie sądził nawet, że było to możliwe. Serce biło mu niemiłosiernie szybko i to nie tylko przez alkohol.
- Mylisz się, Zabini... Jestem cała ja - wyszeptała delikatnie, chichocząc. - Ale jeszcze będziesz miał czas mnie poznać...
Blaise spojrzał kątem oka na zegarek na kominku. Było za dziesięć dwunasta.
- Zaraz wybije północ. Chodź.
- Dokąd? - zapytała zdezorientowana.
- Na zewnątrz. Wziąć szampana?
- Ja biorę tequilę! - odparła radośnie i boso pobiegła po butelkę.
Jak powiedzieli, tak zrobili i już kilka chwil później w niedbale narzuconych płaszczach stali na balkonie Blaise'a - Paola wciąż na boso, ale zdawało się to jej nie przeszkadzać. Oboje trzymali kieliszki z tequilą, którymi chcieli przywitać nowy rok. Gdy wszędzie na niebie rozbłysły fajerwerki w różnych kolorach i rozmiarach, Paola westchnęła, opierając się o drzwi balkonowe.
- Dobra, Zabini, ja mam na ten rok jedno życzenie. Żeby temu... Chujowi coś stanęło w gardle i się udusił. Dziękuję.
Blaise zaśmiał się. Co moment go rozbrajała.
- To ja życzę sobie, żeby ci się to spełniło.
- Ohoho, jaki romantyk. - Paola stuknęła się z nim kieliszkami, a następnie oboje szybko je opróżnili. Chwilę później weszli z powrotem do mieszkania, a Paola natychmiast się potknęła o próg i dzięki asekuracji Blaise'a nie poleciała przed siebie.
- Dobra, odprowadzę cię lepiej.
- Dokąd niby, hmmmm? - zapytała Paola, mrużąc oczy.
- Do łóżka.
- O, czyli tak to się teraz nazywa? Ty też jesteś pijany...
Blaise uśmiechnął się.
- I też pójdę do łóżka.
![](https://img.wattpad.com/cover/169635351-288-k650650.jpg)
CZYTASZ
Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabini
Fiksi Penggemar🎄Co może się stać, gdy pewnej zimowej nocy piekną dziewczynę rzuca narzeczony, a osamotniony chłopak postanawia zapić swoje smutki w ognistej whiskey przegryzionej piernikami? Blaise Zabini będzie miał okazję się przekonać.