14🎄

3.2K 440 61
                                    

- Nie wiem, czy jest sens się rozsiadać... - powiedziała Paola sceptycznie, siadając z Blaisem w jego salonie. W dłoniach trzymała filiżankę z gorącą kawą, zastanawiając się, czy dobrze robiła.

- Spieszy ci się gdzieś? - zapytał, siadając na tej samej kanapie, ale dla własnego dobra zachowując pewien dystans.

Paoli nigdzie się nie spieszyło. Przez ostatnie kilka dni straciła radość życia, która jak dotąd była w niej dość silna. Teraz nie chciało jej się nawet wracać do malowania, choć nieubłagalnie zbliżały się terminy kilku jej zleceń.

- Do psioczenia w domu, a co? - odparła ze wzrokiem wlepionym w kawę.

- No to rozsiądź się - polecił Blaise i sam oparł się wygodnie, popijając piwo kremowe, a Paola, rozbita, wcale nie potrzebowała dłuższego przekonywania.

- W zasadzie wszystko lepsze niż siedzieć i wymyślać, co powiedzieć rodzicom. - Wzruszyła ramionami, a następnie wzięła łyk kawy, co wyjątkowo zaskoczyło Blaise'a, bo wiedział, że napój był jeszcze stanowczo za gorący.

- O co chodzi z tymi twoimi rodzicami? Chyba nie twoja wina, że tamten typ cię wymienił.

- No dzięki, od razu poczułam się lepiej - burknęła, na co Blaise ugryzł się w język. Stwierdził, że tamta uwaga rzeczywiście nie była zbyt trafiona. Jako Ślizgon potrafił jednak z tego wybrnąć.

- Nazywam rzeczy po imieniu - powiedział tak, jakby tamta uwaga go nie ruszyła. - A to, że wymienił na gorsze, to jego problem.

Paola zaśmiała się żałośnie, po czym wypuściła ciężko powietrze, odstawiając filiżankę na stolik.

- Wow, Zabini, subtelne. - Założyła ręce. - Słuchaj, moja rodzina jest w Hiszpanii bardzo szanowana. Chciałabym przesadzać, ale nie, poważnie tak jest.

Gdy to powiedziała, Blaise natychmiast pomyślał o Draco i zastanawiał się, jak on by na to zareagował.

- I akcja jest taka, że moi rodzice mają tylko mnie. Mama zachorowała po urodzeniu mnie i innych dzieci brak. Czy też raczej syna brak. A jak syna brak, to wiadomo - kto przedłuży ród? Znaczy, o to się nie ma co martwić, bo mam dziesiątki kuzynów, ale mojemu ojcu zależy, żebym dobrze wyszła za mąż, skoro nasze nazwisko się nie zachowa.

- I co, chcieliby cię wydać za takiego palanta? Coś słaba reklama dla rodzinki.

- Zabini, przecież tu chodzi o to, że typ jest bogaty i z dobrej rodziny. - Paola nachyliła się w jego kierunku, a Blaise dziękował w duchu losowi, że miała zabudowany dekolt. - A co za zamkniętymi drzwiami, to ich nie obchodzi.

Blaise nie miał pewności, czy to, co chciał powiedzieć było dobrym pomysłem, lecz Paola sprawiała, że już kilkukrotnie zrobił coś, na co nigdy wcześniej by się nie odważył.

- Ja też jestem bogaty i z dobrej rodziny - mruknął, a następnie prędko zrobił łyk piwa. Nie była to do końca prawda; choć był czystej krwi, reputacja jego matki nie stanowiła najlepszej reklamy.

Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem, lecz nie wyglądała na zdenerwowaną, a bardziej zaintrygowaną.

- Sugerujesz coś?

- Skądże - odparł nonszalancko, wywołując u niej kolejny krótki śmiech.

- Podoba mi się, że jesteś konkretny, nie powiem - przyznała Paola, sięgając po filiżankę. - Jeszcze trochę i nawet cię bardziej polubię.

Nieco niezręczna cisza ogarnęła po tym pomieszczenie - oboje czuli, że tamta rozmowa jakoś słabo się kleiła. Mimo to, żadne z nich nie miało ochoty stamtąd wychodzić, choć Paoli robiło się głupio.

- Dobra, słuchaj... - zaczęła po chwili. - Fajnie, że się zgodziłeś, dzięki za kawę, ale ja już chyba sobie pójdę... Naprawdę mam parszywy humor i zaraz zacznę ci jęczeć. Albo przechodzić do rękoczynow.

- Przestań, nie będziesz gorsza od Notta - odparł Blaise natychmiast, chcąc ją zatrzymać.

Paola parsknęła.

- To ten twój koleżka, nie? A o co z nim chodzi?

- Notta znam ze szkoły - wyjaśnił Blaise pospiesznie, chcąc podtrzymać rozmowę, żeby zapomniała o wychodzeniu. - Zawsze miał niewyparzoną gębę i wtrącał się w nieswoje sprawy. No i ogólnie podrywacz.

- Marna recenzja. - Paola odstawiła kawę. - To czemu się z nim przyjaźnisz?

Momentami Blaise sam się nad tym zastanawiał.

- Ech, bo w sumie jak przyjdzie co do czego, to dobry kumpel. Pomoże i w ogóle. I można się z nim napić czegokolwiek, nie to, co z Draco. Zawsze wino albo Ognista, nic innego.

Prychnięcie wydobyło się z ust Paoli, która wyglądała na wysoce oburzoną.

- Ten cały Draco to nie wie, co traci. Gdyby mojemu ojcu odmówił tequili, chyba wrzuciłby go do Tajo.

- Gdzie?

- Do Tagu - poprawiła się zniecierpliwiona Paola, starając się przyjąć angielski akcent. - Rzeka, nad którą leży Toledo.

Blaise pokiwał głową, a następnie kontynuował:

- Draco to w ogóle... Ma się za arystokratę. Odkąd odziedziczył dwór, to totalnie mu odwaliło, jaki to on nie jest porządny i stosowny.

Paola, która piła wtedy kawę, przełknęła ją z prędkością światła, by jak najszybciej mu odpowiedzieć.

- Ja też jestem arystokratką, tak się składa. Z krwi i kości. - Wyprostowała się. - I stosowna to zdecydowanie nie jest słowo, którym bym się określiła. Zresztą, po co mi to wszystko. - Machnęła dłonią, a po jej minie było widać, że miała to szczerze w poważaniu.

Niemały uśmiech pojawił się na twarzy Blaise'a, który odstawił na moment swoje piwo.

- Im więcej cię słucham, tym bardziej podoba mi się to, co mówisz.

- No, tego od faceta to jeszcze nie słyszałam. Zresztą, zazwyczaj zamiast mnie słuchać to się na coś gapią.

Blaise przygryzł własny policzek, w duchu zawiedziony sam sobą. Zdawał sobie sprawę, że gdyby jej sukienka nie byłaby zabudowana, to zapewne sam nie mógłby odwrócić wzroku od niektórych miejsc - rzadko, o ile w ogóle, spotykał tak atrakcyjną dziewczynę. Powiedział sobie jednak, że udowodni jej, że nie tylko to miał w głowie.

- Nie doceniasz mnie - stwierdził Blaise pewnie, przejeżdżając dłonią po oparciu skórzanej kanapy.

- Chętnie cię docenię po weselu. Jak się sprawdzisz jako partner.

- Czemu mam się nie sprawdzić, hm? Jem kulturalnie, piję kulturalnie... W zasadzie zjeść, to zjadłbym coś nawet teraz.

- I co, pójdziesz zaraz do Świńskiego Łba? - Paola wzdrygnęła się.

Blaise wzruszył ramionami.

- Zapewne. Mówiłem ci już, że gotowanie to nie jest moja działka, a tam jest przynajmniej szybko.

Westchnięcie Paoli było reakcją, której Blaise się spodziewał, nie mógł jednak być przygotowany na to, co nastało chwilę później - dziewczyna w kilka sekund dopiła swoją kawę, odstawiła filiżankę na blat z taką siłą, że cudem się nie rozbiła, a następnie wstała i wyciągnęła dłoń w kierunku Zabiniego.

- Chodźże. Zabieram cię na porządne jedzenie, bo jak zobaczę coś jeszcze ze Świńskiego Łba, to zwymiotuję. Na twój dywan.

Choć nie miał pojęcia, gdzie się udawali, Blaise absolutnie nie zamierzał odmawiać.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz