1🎄

13.2K 1.2K 430
                                    

Blaise Zabini spędzał Boże Narodzenie samotnie po raz pierwszy w życiu. Jego matka była gdzieś z jej nastym - Blaise sam tracił już rachubę - mężem, prawdopodobnie na jakiejś urokliwej wysepce na Karaibach. Na Aurorę i Draco nie miał co liczyć: byli już prawie małżeństwem, spędzali święta razem, prawdopodobnie z rodzicami Malfoya. Tracey wyjechała do jakiejś rodziny za granicą, a z Pansy już dawno nie utrzynywał kontaktu. Goyle nigdy nie był ulubionym człowiekiem Blaise'a, więc on nawet nie wchodził w rachubę.


Jak dotąd Zabini mógł jeszcze od czasu do czasu pocieszyć się zawsze skorym do zabawy Nottem, ale w tym roku nawet on znalazł sobie dziewczynę i był z nią cholera wie gdzie.

Dlatego Blaise'owi pozostawała jedna, jedyna, zawsze wierna przyjaciółka.

Ognista whiskey.

W wieczór przed Bożym Narodzeniem nic, ale to absolutnie nic się nie kleiło. Śniegu nie było prawie wcale, a świąteczne dekoracje atakowały Blaise'a z każdej witryny sklepowej, jakby na złość chcąc przypomnieć mu o jego beznadziejnym losie. Zabini był samotnikiem, ale bez przesady - nie przyznałby tego, ale nawet on nie chciał być sam w święta.

A jednak tak było. Dlatego też Ślizgon przedświąteczny wieczór postanowił spędzić w barze pod Świńskim Łbem, który bardzo się zmienił od jego czasów w Hogwarcie. Miejsce zostało nieco odnowione i nie odstraszało tak bardzo jak kiedyś, dodatkowo zainwestowano nawet w liczne, świąteczne dekoracje. Miejsce było pełny, co nie zdziwiło Blaise'a: chyba przywiało tam każdego samotnika, który nie miał z kim spędzić Bożego Narodzenia.

Chłopak wszedł do zatłoczonego pomieszczenia ogarniętego półmrokiem, ściągając mocno już znoszony szalik Slytherinu ze swojej szyi. Sam nie wiedział, po co go ubrał: to Boże Narodzenie zapowiadało się już tak beznadziejnie, że nawet nie było śniegu, było wręcz ciepło. Usadowił się przy barze, zamówił upragnioną whiskey i dodatkowo pierniki, choćby tylko po to, żeby czymś zagryzać. Cholerny świąteczny nastrój.

Nie zdążył nawet otrzymać swojego zamówienia, gdy usłyszał za sobą krzyki. Nie mając nic lepszego do roboty, odwrócił głowę i zauważył kłócącą się parę. Mężczyźnie, który najwyraźniej ubierał się z zamiarem wyjścia, nie poświęcił dużo czasu - przyjrzał się jednak jego przeciwniczce w sporze.

Dziewczyna była nadzwyczaj urodziwą mulatką z bujnymi, czarnymi włosami, ubraną w czerwoną sukienkę przed kolano. Na pewno nie pochodziła z Brytanii; Blaise zgadywał, że musiała być gdzieś z cieplejszych krajów, o czym świadczył też jej mocny akcent. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną i gotową rozwalić wszystko na swojej drodze.

- I masz zamiar sobie po prostu iść?! - krzyknęła, patrząc, jak mężczyzna zbliża się do wyjścia.

- Tak, taki mam zamiar! - odwrzasnął jej i nie do końca ubrany wyszedł, trzaskając drzwiami.

Wściekła dziewczyna zaczęła iść w kierunku baru i usiadła na stołku obok Blaise'a na tyle agresywnie, że lekko potrąciła chłopaka. Ten cudem nie rozlał trzymanej już przez siebie szklanki z whiskey.

- Wow! - zawołał zaskoczony Zabini, za wszelką cenę chroniąc swojego trunku. - Spokojnie!

Dziewczyna wycofała się, wzdychając, wyraźnie załamana sama sobą.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz