1. Koniec epoki

377 22 34
                                    


Gdy Lampada e Falena* wypuściła kolejny czarno-biały plakat, Ethan musiał uwierzyć, że to naprawdę koniec.  Nie żeby szczególnie łamało mu to serce — od biedy był w tamtym kinie tylko kilka razy, z czego przynajmniej połowę wyjść stanowiły obowiązkowe wycieczki szkolne. Ale Lampada e Falena była pewnego rodzaju symbolem, dowodem istnienia tej gorszej części Rzymu, którą starannie pomijano w przewodnikach poświęconych Wiecznemu Miastu.  

Kino wyglądało tak, jakby wyjęto je z wczesnych lat dziewięćdziesiątych — stara maszyna do popcornu, bileterka z ostrym makijażem, czerwone, przesiąknięte dymem papierosowym dywany. Naprawdę nie było w nim niczego, co przyciągnęłoby racjonalnie myślącego człowieka. Ale jednak Lampada a Falena w jakiś sposób fascynowała. Znajdowała się na skrzyżowaniu dwóch ulic; jednej, która prowadziła do reprezentacyjnej części miasta i drugiej, która ciągnęła się dalej, w stronę biednych dzielnic. Kino było niczym granica między snem a rzeczywistością. 

Ethan uznał, że ponieważ nie ma niczego lepszego do roboty, wybierze się na któryś z ostatnich seansów.  No, może mógłby znaleźć sobie ciekawsze zajęcie, jednak chodziło bardziej o zasadę. Czuł, że powinien pożegnać się z kinem. 

Po pracy wrócił prosto do domu i przywitał się z matką. Siedziała w kuchni, wciąż z wałkami na głowie, i czytała gazetę. Za kilka godzin miała wyjść na swoją zmianę. 

— I jak było?  — Lektura pochłonęła ją tak bardzo, że nawet nie spojrzała na syna. 

— Znośnie. 

— Może u wuja Alfredo byłoby lepiej niż znośnie, co? — zapytała, odkładając brukowiec. Rzuciła mu badawcze spojrzenie spod grubych okularów. Ethan nieraz zastanawiał się, jak wiele widzi jego matka. Była zupełnie ślepa na bardzo wiele rzeczy, a jednocześnie dostrzegała drobiazgi, które umykały innym. Wuj Alfredo nazywał to ślepotą wybiórczą. 

— Nie chcę pracować u nikogo z rodziny. Mówiłem ci już. 

— Wszyscy tak robią. 

— Wszyscy to nie ja.  

— Dobrze widzę, że gdzieś się wybierasz?

— Tak. Chcę iść do kina. Do Lampady.

Matka pokiwała głową. 

— Wierzyć się nie chce, że się zamykają — powiedziała. — Ale pewnie nie mają z kina żadnych zysków, więc czego innego można się spodziewać? Ludzie wolą bawić się gdzie indziej. Jak byłam w twoim wieku, wszyscy się tam umawiali.

— Teraz chyba wygrywają multipleksy. 

— Trochę szkoda.

— Trochę tak. 

Ethan pożegnał się z matką i wyszedł z domu. Nie miał ochoty siedzieć tam ani chwili dłużej. Może było to wyjście dla samego wyjścia, dla zasady, którą sam sobie wymyślił, ale plan na spędzenie popołudnia zawsze był lepszy od jego braku. 

Bileterka, która miała na imię Alessandra, jednak kazała nazywać się Sandy, paliła właśnie papierosa przed kinem. Gdy zobaczyła Ethana, posłała mu niechętne spojrzenie. Jej mocno natapirowane, jasne włosy odcinały się od oliwkowej cery. Wyglądała tak samo jak dziesięć i piętnaście lat temu. Ethan kojarzył, że Sandy jest owocem miłości pomiędzy tutejszą sklepikarką a jakimś Amerykaninem, który po dowiedzeniu się, że zostanie ojcem, więcej nie pojawił się we Włoszech. Bywa i tak.

— Seans zaczyna się za godzinę — powiedziała. — Kasa jest jeszcze zamknięta.

— Co właściwie gracie? 

Nocne kino ||18+|| Damiano David x Ethan TorchioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz