Ethan nigdy wcześniej nie był w domu Damiano. Okazało się jednak, że jego wyobrażenia w dużej mierze pokrywały się z prawdą. To miejsce po prostu pasowało do jego przyjaciela.
Niewielka, foremna budowla wznosiła się nieopodal parku. Otoczona przez zadbany ogród, gęsto porośnięta winoroślą, mogłaby uchodzić za jego część. Ten dom należał do natury, niczym świątynia zapomnianego boga z czasów upadłego cesarstwa.
Ethan pewnie popchnął furtkę i znalazł się na kamiennej ścieżce. Podjazd był już zupełnie zastawiony samochodami, a z altany dobiegała woń papierosowego dymu. Pierwsi goście zaczynali się bawić. Choć potańcówka miała odbyć się w środku, Damiano zadbał o to, by wpierw odpowiednio rozkręcić atmosferę. Muzyka już grała i powoli hipnotyzowała kolejne osoby.
— Cześć — usłyszał Ethan. Odwrócił się. W pierwszej chwili nie poznał Sandy. Wyglądała na starszą o przynajmniej dziesięć lat. Gianna siedziała obok niej. Znalazły miejsce w cieniu, pod wyrośniętymi cyprysami.
— Hej — powiedział i przysiadł na pieńku. — Co tam słychać?
— Jeszcze żyjemy, jak widać.
— Sandy przeżywa zamknięcie kina — wyjaśniła ponuro Gianna. — Jest trochę opryskliwa, nie przejmuj się.
— Spoko. Też bym to przeżywał. No... całkiem ładnie ci w brązowych włosach — skłamał.
— Wyglądam jak stara baba. Jestem, kurwa, starą babą. Ale muszę iść dalej, prawda? — Sandy wykrzywiła usta w upiornej parodii uśmiechu. — Czuję, że dziś się nawalę, przepraszam.
— Przyniosę wam wino — zaproponował Ethan. Nastrój Sandy zdołał go przerazić. — Macie ochotę?
— Tylko weź duże kieliszki — mruknęła Gianna, zerkając na swoją partnerkę z niepokojem. — Twój facet jest pewnie w kuchni.
Ethanowi nic to nie mówiło, ale domyślił się, że ma szukać Damiano w głębi domu. Pokonał schodki i wszedł do środka. Powitał go zapach suszonych pomidorów i bazylii. Rozglądał się przez chwilę po jasnych wnętrzach, aż wreszcie, wiedziony przeczuciem, skierował się do większego pomieszczenia.
Dobrze trafił. Damiano stał do niego plecami. W koszuli, z rękawami podwiniętymi do łokci, kroił ser na mniejsze kawałki. Odwrócił się, słysząc, że ktoś w chodzi. Opłukawszy dłonie pod kranem, podszedł do Ethana i pocałował go w policzek.
— Już się bałem, że stchórzysz — powiedział, wplatając mu rękę we włosy.
— W życiu nie przegapiłbym żadnej potańcówki. — Ethan uśmiechnął się krzywo. — Przyszedłem po wino dla Sandy i Gianny.
— Przyda im się. Widziałeś już Sandy?
— Tak.
— Wiedziałem, że tylko zgrywa twardzielkę, ale nie sądziłem, że to aż tak nią wstrząśnie. Prawie jej dzisiaj nie poznałem. — Damiano pokręcił głową i wyciągnął wino ze stojaka. — Mam nadzieję, że trochę się rozerwie, ale... Ona chyba kochała to kino bardziej niż myślałem. A jeśli coś kochasz, trudno ci się z tym rozstać.
Ethan, chcąc nie chcąc, pomyślał o nich samych. Nie wyobrażał sobie, że miałby nadejść dzień, w którym Damiano nie byłby blisko niego. Przyszło mu do głowy, że to dość żałosne. Nie wierzył w żadne strzały amora, a jednak... Teraz, gdy na niego patrzył, miał ochotę zapewnić go, że nigdy się nie rozstaną. Że nigdy nie będzie mu trudno, przynajmniej z jego powodu.
CZYTASZ
Nocne kino ||18+|| Damiano David x Ethan Torchio
FanficTamtego lata zamknęli kino. Tamtego lata naprawdę kogoś pokochałem. Zawiera treści dla dorosłych.