Skończyłem już 3 bukiety, jeden na urodziny, drugi na randkę. Trzeci na grób, robienie takich wiązanek jest dla mnie bolesne, kojarzy mi się z moją zmarłą mamą. Zostały mi jeszcze 4 zamówienia, czyli około 4 godziny pracy. To oznacza, że skończę o 16. Myślę, że po pracy pójdę na jakiś spacer, ewentualnie potem do jakieś kawiarni.
Skleciłem właśnie ostatni bukiet- godzina 16.30. Trochę mi się przedłużyło. Po pracy zostało mi już tylko sprzątanie, czyli coś co lubię. Lubię po prostu porządek, dlatego sprzątanie bałaganu to po części przyjemność.
Zamykałem właśnie kwiaciarnię, było koło 17. Miałem zamiar wybrać się przejść, tak też zrobię. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę obrzeży miasta. Znajduje się tam bardzo fajny park, byłem tam kiedyś z mamą...
Znajdowałem się już w spokojniejszej okolicy, nie było tyle ludzi i samochodów. Szedłem powoli nie myśląc o niczym. Tylko ja cisza i spokój, idealnie prawda?
Znalazłem się już w parku, byłem tutaj z mamą w wieku 14 lat. Wtedy powiedziała mi o swojej ciężkiej chorobie serca, której może nie przeżyć.
Przypomniała mi się ta sytuacja, przez co łzy napłynęły do moich oczu. Nie ważne jak stary będę, nigdy nie zapomnę informacji o tym że osoba którą kocham nad życie może umrzeć z dnia na dzień.
Szedłem powoli ze spuszczoną głową, tak by inni przechodnie, których w prawdzie było nie wiele, nie widzieli łez które gęsto spływają po moich policzkach. Zmęczyłem się już tym wszystkim, życiem, chodzeniem, pracą, w dodatku nie jadłem i nie piłem nic od rana.
Postanowiłem usiąść na jednej z ławek i złapać oddech, którego zaczynało mi brakować.
Siedzieliśmy na ławce ona jak zwykle uśmiechnięta od uch do ucha, jednak po chwili jej uśmiech powoli schodził i zamienił się w coś nieodgadnionego.
- George
- tak mamo?
- musisz coś wiedzieć...- popatrzyłem na nią pytającym wzrokiem- moje serce jest ciężko chore, mogę umrzeć...- czy ja się przesłyszałem?
- c-co
- mam ciężką chorobę serca, mogę umrzeć w każdym momencie. Wiem że może być to dla ciebie ciężkie ale to nic takiego- uśmiechnęła się słabo a ja poczułem pierwsze łzy na moich policzkach. Płakałem, tak bardzo płakałem w objęciach mojej rodzicielki, która może umrzeć. Nie będzie jej, tak po prostu odejdzie. - skarbie wszystko będzie dobrze- wyszeptała do mojego ucha
Na wspomnienie tego wydarzenia moje ręce zaczęły się trząść a oddech nie potrafił uregulować. Miałem wrażenie że to atak paniki.
- przepraszam bardzo, pomóc panu jakoś?- zapytała jakaś starsza kobieta z psem na smyczy. Pokiwałem potwierdzająco głową, nie chciałem odtrącić jej pomocy ponieważ jej potrzebowałem. Dosiadła się do mnie - niech pan bierze głębokie oddechy- powiedziała po czym chwyciła moje ręce by dodać mi otuchy - wdech i wydech- robiłem to co mi mówiła- spokojnie, już dobrze, nic złego się nie dzieje- próbowała mnie pocieszyć.
Po kilku minutach, przynajmniej tak mi się wydaje. Uspokoiłem się.
- dziękuję- powiedziałem niemal niesłyszalnie
- ależ nie ma za co, chcesz mi powiedzieć co się stało chłopcze?- zapytała wyraźnie przejęta. Chwilę rozważałem co jej odpowiedzieć.
- po prostu smutne wspomnienie, przepraszam za kłopot- powiedziałem po czym wstałem by już sobie pójść
- nie znam cię ale powiem ci jedno. Nie odtrącaj od siebie każdego, nie wszyscy są tacy sami- powiedziała po czym również wstała.
- do widzenia- uśmiechnąłem się jak najszczerzej. Kobieta odpowiedziała to samo po czym każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Czy ja odtrącam od siebie każdego, nie chyba nie.Przecież rozmawiam z ludźmi, nie odtrącam ich, prawda?
Była już po 19, nadal wracałem do domu rozglądając się za jakąś pizzerią. Mimo tego że mieszkam w Londynie od urodzenia nigdy nie chodziłem po jakiś restauracjach. Nie lubiłem tego, wolałem siedzieć w domu.
Jednak brak jedzenia w domu zmusza mnie do tego by zjeść na zewnątrz. Byłem już w centrum, pokierowałem się do pierwszej lepszej pizzerii, byle tylko coś zjeść.
Wszedłem do środka od razu opatuliło mnie ciepło i zapach pizzy. Bez większego zastanowienia poszedłem do kasy
- dzień dobry co podać- powiedziała niska blondynka stojąca za ladą
- poproszę duża pizzę Capriciose do tego sos pomidorowy
- dobrze, to wszystko?
- tak, a czy może być na wynos?- zapytałem
- tak
- w takim razie poproszę.
- to będzie 34,50- podałem kobiecie gotówkę a ona od razu wydała mi resztę.
Usiadłem przy wolnym stoliku by poczekać w spokoju na moje zamówienie. Niby mogłem zjeść tutaj ale przecież mój tata też może być głodny. Obiecałem mamie się o niego troszczyć, dlatego to robię.
Wracałem do domu niosąc pizzę. Było już całkowicie ciemno a na dodatek zimno. Do domu zostało mi jakieś 5 minut więc nie ma źle.
Stanąłem pod drzwiami i zadzwoniłem do drzwi, czekając aż ojciec mi otworzy.
- no w końcu jesteś- powiedział, o dziwo nie wyczuwałem alkoholu.
- przyniosłem jedzenie- podałem mu karton z pożywieniem. Tata poszedł do kuchni a ja ściągnąłem buty kurtkę i poszedłem umyć ręce.
Pokierowałem się do kuchni by w końcu zjeść. Usiadłem przy stole i razem z tatą zacząłem konsumować posiłek
- przepraszam George
- co?
- przepraszam za to że jestem złym ojcem- chyba się przesłyszałem...
---------------------
808 słów
Wiem że na razie jest nudno ale to jest dopiero początek... Akacja w krótce się rozwinie...
Miłego dnia/nocy
CZYTASZ
Your Heart... | Dreamnotfound Zakończone
Fanfiction24 letni George pracuje w kwiaciarni którą odziedziczył po swojej mamie. Pewnego dnia w jego ulubionej kawiarni wpada na niego pewnie blondyn- Dream. Od tamtego momentu nic nie jest takie same. Życie George staje się inne, pełne wątpliwości bólu ja...