Pov George
Właśnie mama Claya opuściła mieszkanie, była mnie zbadać i sprawdzić czy wyzdrowiałem. Od poniedziałku mogę już normalnie pracować w kwiaciarni jednak najpierw muszę pójść do mojego starego domu i odzyskać wszystko co tam zostawiłem.
- Gogyy wychodzę do sklepu, kupić ci coś - blondyn podszedł do mnie i przytulił
- nie musisz, tak w ogóle to pójdę dzisiaj odebrać moje rzeczy - oznajmiłem
- chyba oszalałeś, nie puszczę cię tam samego z resztą powinieneś zgłosić to na policję
- przemyślałem to wszystko i niczego nie będę zgłaszał, nie ma takiej potrzeby.
- ale
- nie ma ale zdecydowałem i koniec kropka - byłem stanowczy może za bardzo...
- a w porządku, rób jak uważasz a teraz wychodzę - zostawił mnie w miejscu w którym stałem, ubrał się i wyszedł bez jakiegokolwiek pożegnania. Zawiodłem go... znowu.
Nie mogę przez całe życie polegać na blondynie, muszę w końcu zrobić coś sam bez niczyjej pomocy. Ubrałem buty a następnie opuściłem mieszkanie, miałem na sobie różową bluzę i szare dresy Claya.
Miałem zamiar pójść do domu wziąć moje rzeczy i wrócić tutaj. Chcę by mój chłopak był dumny, że poradziłem sobie całkiem sam.
Z każdym krokiem coraz bardziej bałem się tam znaleźć, co jeśli coś mi się stanie albo, sam nie wiem. Po ojcu i jego matce mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego.
Dojście pod dom zajęło mi około 40 minut tylko dlatego że szedłem bardzo powolnym krokiem, byłem przerażony tym co może się tam wydarzyć, jednak nie mogę się bać, nie w tym momencie.
- George, zgłupiałeś! - usłyszałem krzyk blondyna - nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - momentalnie mnie przytulił a ja stałem i wsłuchiwałem się w bicie jego serca.
- przepraszam, po prostu... chciałem byś był ze mnie dumny - powiedziałem cicho na co chłopak tylko westchnął.
- chodź, załatwimy to razem - wypuścił mnie ze swoich objęć a następnie się uśmiechnął.
W ciszy stanęliśmy pod drzwiami domu, nacisnąłem dzwonek i czekałem aż ktoś nam otworzy. W końcu ujrzałem babcię, jej wyraz twarzy bardzo szybko się zmienił z uśmiechniętego na zły. Później nie bardzo ją widziałem ponieważ blondyn zasłonił mnie swoim ciałem
- dzień dobry, przyszliśmy po rzeczy Georga w tym pieniądze które zostały mu zabrane, a teraz proszę nas wpuścić. W przeciwnym razie zostaną państwo zgłoszeni na policję o nękanie i kradzież - mówił to tak bardzo poważnie i stanowczo.
O dziwo babci odsunęła się bez słowa i nas wpuściła. Blondyn przepuścił mnie w drzwiach a ja pokierowałem się do piwnicy w której były moje rzeczy. Clay szedł za mną jak cień, nie przeszkadzało mi to.
- więc spałeś w tym miejscu przez jakieś dwa tygodnie? - zapytał zdziwiony
- t-tak, zgadza się - zacząłem pakować ubrania do walizki która leżała gdzieś w koncie.
Razem z zielonookim zbieraliśmy wszystko w dość szybkim tempie, byle jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.
- George - usłyszałem głos mojego ojca - osoby której nie chciałem zobaczyć najbardziej na świecie, zniszczył mamę i sprowadził na dno. Gdyby nie mama Claya pewnie nigdy bym się tego nie dowiedział. - martwiłem się o ciebie, chodź tu synu - zaczął do mnie podchodzić z otwartymi rękoma, szybko schowałem się za blondynem który od się wyprostował tak jakby chciał mnie obronić - nie uciekaj przede mną wróć do domu, będziemy szczęśliwą rodziną, wszytko się zmieni... na lepsze. Obiecuję - myślałem ze się popłaczę, mój ojciec mówi to samo już któryś raz a i tak nadal jest tak samo, może nawet gorzej - to jak, zaczniemy wszystko od nowa?
- nie - powiedziałem cicho - nie zaczniemy niczego od nowa - teraz czułem się już pewniej, jednak nie na długo ponieważ zauważyłem ściekły wyraz twarzy mojego ojca.
- posłuchaj, dałem ci dach nad głową i wszystko czego potrzebujesz a ty tak po prostu masz mnie gdzieś, nie zostaniesz z schorowanym ojcem na stare lata, taki jesteś? - teraz stał na przeciwko mnie. Stwierdziłem ze najlepszym pomysłem będzie kontynuowanie tego co robiłem a mianowicie pakowanie się.
W końcu ojciec poszedł sobie cały wkurwiony tym że go ignoruję.
- brawo skarbie, byłeś bardzo dzielny i odważny - Clay mnie pochwalił
- dziękuję - posłałem mu wymuszony uśmiech
Dokończyliśmy pakowanie a następnie opuściliśmy piwnicę. Bałem się że zapomniałem czegoś wziąć ale w tym momencie było to nieistotne. Chciałem znaleźć się już w domu, w moim prawdziwym domu.
Poszedłem jeszcze do kuchni w której był mój ojciec i babcia.
- oddajcie moje pieniądze - powiedziałem bez jakiegokolwiek zawahania - gotówkę i kartę, wszystko - babka podała mi kartę - jeszcze gotówka
- nie ma - powiedział ojciec - z resztą nie mamy obowiązku ci niczego dawać, nie jesteś już moim synem i nigdy się nim nie nazywałeś - niby to tylko głupie słowa ale jednak kiedy słyszy się je z ust osoby która jest twoim tatą, bolą bardzo - chcę ci jeszcze przypomnieć że nie zasługujesz na miłość czy szczęście, od zawsze byłeś jakiś pojebany i nic ani nikt tego nie zmieni a teraz wypierdalaj. Nie chcę cię widzieć do mojej usranej śmierci! - wydarł się na mnie, blondyn stojący za mną chciał interweniować ale go odepchnąłem
- jeśli zmienisz zdanie możesz znaleźć mnie w kwiaciarni - uśmiechnąłem się słabo a następnie wyszedłem z domu. W kącikach oczu zbierały mi się łzy które po kilku minutach gęsto lały się po moich policzkach.
To co teraz czuję jest nie do opisania, opuszczam moją jedyną rodzinę, opuszczam dom w którym byłem wychowany, w którym przeżyłem całe swoje pieprzone życie. Mam nadzieję że teraz będzie już lepiej, będę żył z osobą którą kocham całym swoim sercem, z osobą która mnie uszczęśliwia, z osobą która pomogła mi żyć na prawdę.
_____________________________
937 słów
Zauważyłam że ta książka zaczyna się wybijać, więc ogólnie fajnie
Kocham was <33
Miłego dnia/nocy

CZYTASZ
Your Heart... | Dreamnotfound Zakończone
Fiksi Penggemar24 letni George pracuje w kwiaciarni którą odziedziczył po swojej mamie. Pewnego dnia w jego ulubionej kawiarni wpada na niego pewnie blondyn- Dream. Od tamtego momentu nic nie jest takie same. Życie George staje się inne, pełne wątpliwości bólu ja...