Myśleliśmy, że to nasz koniec! Cytryna nas złapał i już nie było ratunku...
Ale nagle...
Ziemia zaczęła się trząść!- Co się dzieje?! - powiedzieliśmy ja, Gf i Cytryna w tym samym momencie.
- Patrzcie tam! - krzyknęła Girlfriend.
Za nami biegło stado niedźwiedzi!
- AAAÆÆÆÆÆÆÆ - krzyknęliśmy wszyscy.
Zaczęliśmy uciekać. Cytryna dalej nas trzymał, więc było łatwiej.
- Ej, czemu nas nie zostawiasz? - spytałem cytryny gdy tak uciekaliśmy.
- BO wtedy te niedźwiedzie was zjedzą, a to JA chce być pierwszy! - odpowiedział.
- Zrozumiałe, miłego dnia - powiedziałem.
Niedźwiedzie cały czas nas goniły, a potwór powoli się męczył. Zwolnił trochę i nas puścił.
- Dobra, uciekajcie. Tym razem wygraliście - powiedział sapiąc ze zmęczenia.
- A co z tobą? - spytała Gf. Nie że było nam szkoda Cytryny, przecież chciał nas zjeść... Ale... Nie chcieliśmy by skończył w ten sposób.
- Ja sobie poradzę - powiedział potwór.
- No oki, to pa - powiedziała Girlfriend i zaczęliśmy znów uciekać przed stadem niedźwiedzi.
Po chwili postanowiliśmy odwrócić się za siebie, by sprawdzić co stało się z cytryną.
Ale wtedy zobaczyliśmy że niedźwiedzie zwalniają, a na jednym z nich siedzi...
TABI???
Stado się zatrzymało, więc do nich podeszliśmy.
- Umm... Tabi? Co ty robisz? - spytałem.
- No jeżdżę na niedźwiedziu. A co? - odpowiedział, jakby to było nic wielkiego.
- Ok? A czemu masz ich tak dużo? - spytała Gf.
Tabi wzruszył ramionami i kazał nam sobie iść, bo niedźwiedzie są głodne i w sumie to jak już to woli nas zabić osobiście, a nie z pomocą miśka.
Więc poszliśmy dalej.
- To było... Dziwne - powiedziałem.
- No... Bardzo - przytaknęła mi Gf.
- Może to jakiś zwyczaj w Rosji...
- Możliwe, nie znam się - powiedziała Girlfriend i po tym szliśmy przez chwilę w ciszy.
Gf trzymała mnie za rękę, bo było ciemno i wyglądało jakby miało zaraz padać, a ona boi się burzy.- Wiesz dokąd iść? - spytała Gf po dłuższej chwili.
- Pewnie że tak! - odpowiedziałem. - Jesteśmy już blisko hotelu Kisiel! Przynajmniej tak mówią mi Googol maps.
- Skręć w prawo, następnie, miejsce docelowe będzie po lewej stronie - odezwał się głos w telefonie.
- No i widzisz, już jesteśmy! - powiedziałem gdy doszliśmy do wskazanego miejsca.
- Um... Boyfriend? Co wpisałeś w mape?
- No... Hotel Kisiel.
- Na pewno? Bo tu jest napisane "Hotel Kiśel"...
- Oh... Sorry, mam dysleksje.
- Dziwne jest to, że takie miejsce istnieje.
- No też fakt.
Nie wiedzieliśmy co zrobić, więcej wyszukałem na mapie nasz hotel, tym razem pisząc nazwę prawidłowo.
- Jedna godzina, dwadzieścia minut do celu - powiedział głos z map Googol.
- JAK MY TAM SIĘ DOSTANIEMY??! JEST JUŻ PRAWIE PÓŁNOC!! - krzyknąłem bo już miałem dość i byłem zmęczony i głodny i Gf pewnie też.
Wszystko zepsułem...
- Nie krzycz, skarbie. Zadzwoń do Ruva - powiedziała Gf. - Może znów nam pomoże.
- Dobrze... - i tak też zrobiłem.
Ale...
- Pivet, tu Ruv a to poczta głosowa. Zostaw wiadomość po sygnale. Piiiiiiiiiiip - usłyszeliśmy głos w słuchawce.
- RUV POMÓŻ NAM JESTEŚMY GŁODNI I UMIERAMY ZE ZMĘCZENIA!!! - krzyknąłem do słuchawki.
- Wiadomość nagrana.
- No i co teraz? - spytałem.
- Już nie mam pomysłu... Przepraszam - powiedziała Gf.
Postanowiliśmy że już wejdziemy do hotelu Kiśel, i może tam coś zjemy...
🍇 Rozdział pisany przez Uni 🍇