XX

878 52 162
                                    

Ostrzeżenie: przemoc

Louis Tomlinson

Teraz

- Boże nie, ja tylko... Louis, musisz wyjść. Proszę, nie zadawaj żadnych pytań i po prostu wyjdź, proszę - błagałem go, zaczynając się robić coraz bardziej nerwowy.

-

To co zrodziło się jako uroczy pomysł przyjścia do domu Harry'ego, zaczynało się zamieniać w koszmar. Wciąż nie wiedziałem dlaczego Harry tak bardzo chciał, żebym wyszedł, ale byłem pewien, że tego nie zrobię.

- Skarbie, hej! Musisz się uspokoić i powiedzieć, dlaczego tak ci zależy żebym sobie poszedł - próbowałem go uspokoić, układając swoje ręce ten charakterystyczny uciszający gest i prowadząc nas do jego łóżka.

- Nie mogę... ja po prostu, proszę posłuchaj mnie - Harry zaczął wariować a ja razem z nim.

- Wiesz, że jeżeli jest coś co powoduje, że chciałbyś zostać sam, wyjdę bez zawahania, ale muszę wiedzieć, co to jest, żeby się upewnić, że jesteś bezpieczny. Rozumiesz to, prawda? - dawałem z siebie wszystko, by brzmieć jak najspokojniej, bo Harry wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. I to więcej niż jednego.

- Tak, skarbie. Oczywiście, że rozumiem, zwyczajnie muszę zostać teraz sam. Jakby, naprawdę muszę - Harry też próbował mówić opanowanym głosem, ale ponosił ogromną porażkę.

- Dobrze, jeżeli jesteś pewien, że to nie ma nic wspólnego z twoim bezpieczeństwem, wyjdę - stwierdziłem, czując się odrobinę zraniony tym, że Harry nie chciał mi powiedzieć co się z nim dzieje.

Od zeszłego tygodnia, naprawdę sądziłem, że przeszliśmy już ten etap ukrywania przed sobą rzeczy, ale chyba jednak je, więc niech tak będzie. Wstałem z jego łóżka, trochę bardziej agresywnie niż planowałem i ruszyłem w kierunku okna. Wtedy usłyszałem donośny odgłos zamykania frontowych drzwi.

Natychmiastowo mój wzrok powędrował z powrotem na Harry'ego, który patrzał na mnie z absolutnym przerażeniem na twarzy. Czy to właśnie o to chodziło? O kogoś kto przychodził do jego domu? Kto to mógł być?

W tej chwili to do mnie dotarło i cały scenariusz wskoczył do mojej głowy.

To był jego ojciec, jego gówniany ojciec. Po kilku sekundach ciszy, Harry wystrzelił z łóżka i podbiegł do mnie, krzycząc do mnie po cichu:

- Musisz się stąd wynosić TERAZ.

Złapał mnie boleśnie za ramię i pociągnął do okna, ale oczywiście, opierałem się.

- Nie Harry! Nawet najmniejszy włosek na mojej głowie nie myśli o zostawieniu cię tu sam na sam z tym dupkiem!

- Proszę - biedny chłopak znów błagał, kiedy pojedyncza łza zaczęła spływać po jego anielskiej twarzyczce. Druga potoczyła się wkrótce za nią.

Harry wywołał we mnie całe spektrum uczuć przez te ostatnie dni. Od ekscytacji możliwością zrobienia z nim tego projektu z angielskiego, do wypłakiwania się w swoje ramiona na pieprzonym dachu. Sprawiał, że czułem całe mnóstwo rzeczy, ale przede wszystkim: po prostu sprawiał, że czułem.

Miłość, którą do mnie czuł, sprawiała, że kochałem siebie, przynajmniej odrobinę. Zaznaczył jak kochał czystość mojego śmiechu, sposób w jaki moje włosy żyją własnym życiem, kiedykolwiek się położę, chociaż na chwilę. Powiedział mi jak ubóstwia chłodny odcień moich niebieskich oczu i kształt w jaki moje usta są uformowane. Powiedział, że podziwia każdy jeden z moich tatuaży i jak uważa, że zostały stworzone, by ich tusz wsiąknął w moje ciało - no i moje ciało jako całość.

Devotion I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz