Od autorki: Wprowadźmy tu Nialla, co nie?
- Nie przeraża cię to? - Taylor zapytała, wypatrując przez okno.
Była osiemnasta trzydzieści, śliczny sierpniowy wieczór, więc słońce wciąż było w pełni na niebie. Było naprawdę pięknie, kiedy jechaliśmy tą trasą, po prostu oglądając szybko mijane pasy na autostradzie, jeden po drugim. Gdy przejeżdżaliśmy przez mały lasek z wspaniałymi, ogromnymi krzewami, Taylor znowu się odezwała.
Wiedziałem, że była równie zaintrygowana tym cudownym krajobrazem co ja, dlatego pozwoliłem jej na tą długą ciszę po zadaniu tak dużego pytania.
- Skarbie, nie przeraża cię przyszłość? - ponowiła pytanie, ton jej głosu zdradzał, że miała wątpliwości czy powinna o to pytać.
- Cóż, co masz na myśli, mówiąc przyszłość? - teraz to ja zapytałem. To była pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, no bo, jak niby miałem odpowiedzieć na takie pytanie.
- No wiesz, teraz kiedy idziesz do klasy wyżej niż ja. Rzeczy się pozmieniają, Harry - Taylor prawie wyszeptała.
Wciąż wpatrywała się prosto za szybę, wyraźnie bojąc się złapać ze mną kontakt wzrokowy. Chociaż to była jedna rzecz, którą miała - ładne oczy. Były ciepłe i emm... niebieskie. I zgaduję, że to tak naprawdę wszystko co można było powiedzieć o jej oczach.
- Będziemy się widywać, no wiesz, po szkole - próbowałem ją przekonać, że wszystko będzie w porządku.
Jednak prawda jest taka, że nie wiem czy tak będzie. Nie sądzę nawet bym chciał, żeby tak było.
Bo właśnie o to chodziło, całe moje życie wszystko było po prostu w porządku, oczywiście, oprócz mojego ojca. Moja odpowiedź na to uwielbiane pytanie: "Jak się masz?" zawsze brzmiała tak samo: "Oh, jest dobrze, tak, tak naprawdę dobrze. A co u ciebie?".
Słowa zwyczajnie wypływały z moich ust, jeszcze zanim zdążyłem przemyśleć czy rzeczywiście wszystko było dobrze.
Źle się z tym czułem, naprawdę źle. Miałem wrażenie, że gram na zwłokę i zatrzymuję Taylor przed znalezieniem prawdziwego szczęścia, na które przecież zasługiwała. Bo tak było, zdecydowanie na nie zasługiwała, o boże, zdecydowanie.
- Wiem o tym, ale wszystko po prostu będzie takie inne, prawda? - dodała.
Nie byłem w stanie powiedzieć czy Taylor już chce zakończyć tą rozmowę, czy nie, bo prawdę mówiąc to był pierwszy raz od dłuższej chwili, kiedy w ogóle rozmawialiśmy o czymś innym niż szkoła albo jakieś przypadkowe rzeczy. Teraz zdałem sobie z tego sprawę. Ale to ja chciałem to zakończyć, ta konwersacja sprawiła, że poczułem się nieswojo i było mi smutno.
Nie wiedziałem dlaczego i być może to właśnie było w tym wszystkim najgorsze. Taylor była idealna, była słodka, miła, piękna i w dodatku znałem ją już tak długo.
Ale w jej oczach czegoś brakowało.
- Wiem - odpowiedziałem, bo to jedyna rzecz jaką mogłem w tym momencie wymyślić.
Po jakichś piętnastu minutach ciszy, w końcu dojechaliśmy do Olive Garden. To swego rodzaju "nasze miejsce". Taylor i ja przychodziliśmy tu wieczorem, praktycznie w każdą niedzielę od pięciu lat, by zjeść razem kolację. Oboje zawsze zamawialiśmy spaghetti i colę.
To samo planowaliśmy zrobić i teraz. Nie wiedziałem o czym mogliśmy jeszcze pomówić, więc pierwsze dwie minuty upłynęły dosyć niezręcznie, ale byłem pewien, że jeszcze coś wymyślimy.
CZYTASZ
Devotion I Larry Stylinson I Tłumaczenie
Fiksi PenggemarKiedy Harry jest przekonany, że w świecie pełnym homofobicznych ojców i okropnych myśli nie istnieje takie coś jak miłość, w zasięgu jego wzroku pojawia się Louis. I kiedy Louis, osiemnastoletni chłopak ciepiący na zaburzenia odżywiania, bez cienia...