III

1.5K 79 151
                                    

Od autorki: Wprowadźmy tu Nialla, co nie?

- Nie przeraża cię to? - Taylor zapytała, wypatrując przez okno.

Była osiemnasta trzydzieści, śliczny sierpniowy wieczór, więc słońce wciąż było w pełni na niebie. Było naprawdę pięknie, kiedy jechaliśmy tą trasą, po prostu oglądając szybko mijane pasy na autostradzie, jeden po drugim. Gdy przejeżdżaliśmy przez mały lasek z wspaniałymi, ogromnymi krzewami, Taylor znowu się odezwała.

Wiedziałem, że była równie zaintrygowana tym cudownym krajobrazem co ja, dlatego pozwoliłem jej na tą długą ciszę po zadaniu tak dużego pytania. 

- Skarbie, nie przeraża cię przyszłość? - ponowiła pytanie, ton jej głosu zdradzał, że miała wątpliwości czy powinna o to pytać. 

- Cóż, co masz na myśli, mówiąc przyszłość? - teraz to ja zapytałem. To była pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, no bo, jak niby miałem odpowiedzieć na takie pytanie. 

- No wiesz, teraz kiedy idziesz do klasy wyżej niż ja. Rzeczy się pozmieniają, Harry - Taylor prawie wyszeptała. 

Wciąż wpatrywała się prosto za szybę, wyraźnie bojąc się złapać ze mną kontakt wzrokowy. Chociaż to była jedna rzecz, którą miała - ładne oczy. Były ciepłe i emm... niebieskie. I zgaduję, że to tak naprawdę wszystko co można było powiedzieć o jej oczach. 

- Będziemy się widywać, no wiesz, po szkole - próbowałem ją przekonać, że wszystko będzie w porządku.

Jednak prawda jest taka, że nie wiem czy tak będzie. Nie sądzę nawet bym chciał, żeby tak było. 

Bo właśnie o to chodziło, całe moje życie wszystko było po prostu w porządku, oczywiście, oprócz mojego ojca. Moja odpowiedź na to uwielbiane pytanie: "Jak się masz?" zawsze brzmiała tak samo: "Oh, jest dobrze, tak, tak naprawdę dobrze. A co u ciebie?".

Słowa zwyczajnie wypływały z moich ust, jeszcze zanim zdążyłem przemyśleć czy rzeczywiście wszystko było dobrze. 

Źle się z tym czułem, naprawdę źle. Miałem wrażenie, że gram na zwłokę i zatrzymuję Taylor przed znalezieniem prawdziwego szczęścia, na które przecież zasługiwała. Bo tak było, zdecydowanie na nie zasługiwała, o boże, zdecydowanie. 

- Wiem o tym, ale wszystko po prostu będzie takie inne, prawda? - dodała. 

Nie byłem w stanie powiedzieć czy Taylor już chce zakończyć tą rozmowę, czy nie, bo prawdę mówiąc to był pierwszy raz od dłuższej chwili, kiedy w ogóle rozmawialiśmy o czymś innym niż szkoła albo jakieś przypadkowe rzeczy. Teraz zdałem sobie z tego sprawę. Ale to ja chciałem to zakończyć, ta konwersacja sprawiła, że poczułem się nieswojo i było mi smutno. 

Nie wiedziałem dlaczego i być może to właśnie było w tym wszystkim najgorsze. Taylor była idealna, była słodka, miła, piękna i w dodatku znałem ją już tak długo. 

Ale w jej oczach czegoś brakowało. 

- Wiem - odpowiedziałem, bo to jedyna rzecz jaką mogłem w tym momencie wymyślić. 

Po jakichś piętnastu minutach ciszy, w końcu dojechaliśmy do Olive Garden. To swego rodzaju "nasze miejsce". Taylor i ja przychodziliśmy tu wieczorem, praktycznie w każdą niedzielę od pięciu lat, by zjeść razem kolację. Oboje zawsze zamawialiśmy spaghetti i colę. 

To samo planowaliśmy zrobić i teraz. Nie wiedziałem o czym mogliśmy jeszcze pomówić, więc pierwsze dwie minuty upłynęły dosyć niezręcznie, ale byłem pewien, że jeszcze coś wymyślimy. 

Devotion I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz