Louis Tomlinson
3 miesiące później
24 grudnia
- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam!
Uśmiechnąłem się jasno, bo cała moja rodzina właśnie wchodziła do mojego pokoju. Wszyscy mieli na sobie imprezowe czapeczki, oczywiście poza Fizzy, a mama niosła ogromny czekoladowy tort z prawdopodobnie dziewiętnastoma świeczkami na szczycie.
Głośno ziewnąłem i próbowałem zetrzeć odrobinę senności z moich oczu, aby być w stanie sformować jakąś odpowiednią odpowiedź
- Dziękuje wam! - starałem się brzmieć na jak najbardziej zaskoczonego, ale najwyraźniej mi to nie wychodziło.
- Ty staruchu! 19 lat! Mógłbyś już zostać ojcem! - Phoebe and Daisy krzyknęły zgodnie, wskakując na moje łóżko.
Zaraz za nimi, podążyła chichocząca Lottie, i jak zwykle, zirytowana Fizzy. Nie była szczególnie urodzinową osoba.
Wtedy podeszli też rodzice. Wyraźnie widziałem jak moja mama próbowała wstrzymać kilka łez, kiedy kładła tort na moim biurku, urodziny zawsze były dla niej bardzo emocjonalną okazją. Mój tata również do mnie podszedł, promiennie się uśmiechając.
- Wszystkiego najlepszego, synu - oznajmił, nieco formalnie, mierzwiąc swoją prawą ręką moje i tak już rozczochrane włosy.
Lottie obdarzyła mnie długim gorącym uściskiem, tuż po tym jak zrobiły to Phoebe i Daisy.
- Wszystkiego najlepszego, big bro - zachichotała do mojego ucha, tylko i wyłącznie dlatego, że wiedziała jak mnie skręca od tego przezwiska.
- Nienawidzę cię - zaśmiałem się.
Fizzy podeszła do mojego łóżka, wyglądając, jak zawsze, trochę niezręcznie, jakby nie była pewna co tutaj robi. Wtedy oficjalnie wyciągnęła swoją rękę i czekała aż potrząsnę jej dłonią. Jak zwykle, znalazła sposób, by pokazać mi swoje uczucie, ale nie potrzebowała mnie przytulać. W zeszłym roku dwukrotnie poklepała mnie po głowie a dwa lata temu przybiła piątkę, więc już do tego przywykłem.
Postanowiłem zrobić to, z czym czuła się komfortowo, więc wyciągnąłem się na łóżku i chwyciłem jej rękę, ale wtedy niespodziewanie szarpnęła moim ciałem w górę, z siłą jakiej nikt by nie oczekiwał po tak drobnej dziewczynie. Jęknąłem zaskoczony, gdy poczułem jej ciepłe ramiona, owijające się wokół mnie i mój podbródek zatapiający się w jej szyi.
Zaskoczenie szybko zamieniło się w zadowolenie, więc uśmiechnąłem się w jej skórę i zamknąłem oczy. Słysząc jak zarówno moje rodzeństwo, jak i rodzice, cichną w tle, mogłem stwierdzić, że byli tak samo zszokowani jak ja.
Po kilku sekundach puściła mnie i odsunęła się kilka kroków od łóżka. Moja mama poszła po ciasto, zbliżyła się do mnie z wielkim uśmiechem na ustach, najwidoczniej bardzo dumna z tortu, który upiekła.
- Teraz zdmuchnij świeczki, kochanie! - krzyknęła podekscytowana, mój tata wyciągnął z kieszeni telefon, żeby to uwiecznić na zdjęciu.
Wziąłem głęboki wdech i zdmuchnąłem wszystkie świeczki naraz. Cała rodzina zaczęła klaskać i wiwatować.
Przejechałem wzrokiem po całym pokoju, był wypełniony wesołymi pogawędkami, każdy opowiadał o najbardziej przypadkowych pierdołach. Po prostu na to patrzałem i się uśmiechałem.
Ostatnie miesiące były dalekie od łatwych, ale chwile takie jak ta, uświadamiały mnie, że to było tego warte.
- Dobrze, masz tyle czasu ile potrzebujesz i przygotuj się na śniadanie. Potem możemy zjeść tort i dostaniesz swoje prezenty, może tak być, słodziaku? - mama wyrwała mnie z transu.
- Tak, jasne.
Po tym wszyscy opuścili mój pokój i znowu zostałem sam w swojej sypialni. Albo cóż... na pewno sam?
W sekundzie, gdy drzwi wydały drobny klik, sugerując, że zostały zamknięte, usłyszałem wybuch znajomego głośnego śmiechu, dochodzącego spod mojego łóżka.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy! - krzyknąłem w jego kierunku, gdy zdezorientowany Harry wyczołgał się spod mojego łóżka.
- Wiem, ja też! - również krzyknął i rzucił się z powrotem na moje łóżko.
Zaśmiałem się donośnie, wciąż starając się otrząsnąć trochę adrenaliny z mojego ciała, po tym co właśnie przeżyłem.
- Kurwa, ale było blisko - zaśmiałem się, obracając się na bok, by móc być z Harrym twarzą w twarz.
- Ciesz się, że usłyszałem jak wchodzą po schodach - Harry odpowiedział.
Kiwnąłem głową, gapiąc się na niego, na to jak niebiańsko w tym momencie wyglądał. Miał na sobie swoje własne czarne bokserki Calvina Kleina, dopasowane z jedną z moich zielonych koszulek. Była na mnie o wiele za duża, ale na Harry'ego pasowała idealnie.
Kiedy przyszedł wczoraj w nocy, nosił naprawdę świetną koszulkę, ale zupełnie randomowo zaczął przeglądać wszystkie moje ubrania i założył tą, którą obecnie miał na sobie. To było przeurocze.
- Dlaczego się do mnie tak uśmiechasz? - Harry wyrwał mnie z rozmyślań.
- Bo po prostu... nie wiem jak na to zasłużyłem... na ciebie - odparłem szczerze.
W odpowiedzi, Harry przycisnął swoje usta do moich, dając mi do zrozumienia 'czuję się tak samo'. To znaczyło więcej niż jakakolwiek inna odpowiedź, którą mógł mi dać.
Przez te ostatnie miesiące Harry spał w moim domu, tylko aby móc uciec od swoich rodziców, którzy usiłowali jakoś sobie poradzić z ich rozwodem. Moi rodzice natomiast udawali, że nie mają zielonego pojęcia, o fakcie, że Harry praktycznie tutaj mieszkał, ale byłem pewien, że wiedzieli.
Harry powiedział mi, że jego rodzice stale się kłócą, chociaż próbują to ukrywać jak najbardziej mogą, przed nim i Gemmą. Często o tym rozmawiamy i Harry opowiada mi, jak ciężki jest dla niego ten okres, ale również, że uważa to za najlepszą opcję. Oglądanie jak mocno psychicznie cierpi, rani mnie do szpiku kości. Ale niestety, nie mogę zabrać od niego tego bólu, więc wszystko co robiłem przez te miesiące, to staranie się jakoś mu to ułatwić.
Z drugiej strony, ja radziłem sobie lepiej. Z ogromem pomocy od lekarzy i mojej rodziny, udało mi się przybrać trochę na wadze i teraz znowu ważyłem prawie pięćdziesiąt dziewięć kilogramów. Mogłem powiedzieć, że jestem z siebie dumny, ale nie wiem, czy to byłaby prawda. Wszystko co i tak musiałem robić to jedzenie. I tak, było ciężko, ale przecież każdy to robił, więc czemu miałbym być z tego dumny?
Tak czy inaczej, okazało się, że przygarnięcie tu Harry'ego nie było korzystne tylko dla niego, bo w tych czasach potrzebowałem go równie mocno, co on mnie.
Powróciłem też do grania w piłkę nożną, z tego się najbardziej cieszyłem. Oczywiście, nie mogłem już pozostawać kapitanem, ale byłem szczęśliwy, że wróciłem. Zayn przejął pozycję a nie chciałbym, żeby ktokolwiek inny mnie zastępował na tym stanowisku. Wiem, że zawsze się cieszył z moich sukcesów, ale także miał nadzieję, że pewnego dnia sam zostanie kapitanem, więc cieszyłem się z tego.
On i Gigi wciąż byli razem i dobrze im się powodziło, podobnie było z Mayą i Liamem. Poznaliśmy ich lepiej, przez ostatni czas i okazało się, że Maya była bardzo rozrywkowa.
Harry ponownie zaczął pisać piosenki i grać na gitarze, chłopak miał prawdziwy talent. Także zaczął się widywać z Taylor, Niallem i Liamem, co było dla niego dobre, bo minęły całe wieki odkąd ostatnio się z nimi spotykał. W zasadzie można by powiedzieć, że wszyscy staliśmy się jedną, wielką, przyjacielską rodziną, co naprawdę kochałem.
Tak więc życie było dobre, po raz pierwszy od zdecydowanie zbyt długiego czasu, czułem się szczęśliwy.
~~~
Zapomniałam o tej akcji z łóżkiem i zaczęłam się śmiać jak nienormalna, kiedy znowu to przeczytałam xdd
Anyways...
Miłego dnia/nocy luvs <333
CZYTASZ
Devotion I Larry Stylinson I Tłumaczenie
FanficKiedy Harry jest przekonany, że w świecie pełnym homofobicznych ojców i okropnych myśli nie istnieje takie coś jak miłość, w zasięgu jego wzroku pojawia się Louis. I kiedy Louis, osiemnastoletni chłopak ciepiący na zaburzenia odżywiania, bez cienia...