II

1.4K 84 60
                                    

Ostrzeżenie: nadużycie 

Jestem przerażony, cholernie przerażony, ale nie może tego zauważyć. Jeśli w ogóle potrafi coś dostrzec w jego stanie. Tak cicho, jak to możliwe, otwieram drzwi i robię krok na przód. Zaraz na lewo znajduje się pokój Gemmy. Przed wejściem do jej pokoju, biorę ostatni głęboki oddech, niepewny tego co się następnie wydarzy. 

Głowa mojego ojca agresywnie obraca się w moją stronę, w sekundzie kiedy pojawiam się w środku. Serce staje mi w gardle. 

- Nie powinieneś był tu przychodzić, chłopcze - mówi grubym, grożącym głosem.

Kompletnie go ignoruję i zauważam, że Gemma siedzi wyprostowana w swoim łóżku z szeroko otwartymi ze strachu oczami. 

- Nie waż się jej dotykać! - wrzeszczę na niego, zużywając całą odwagę jaka ostała się w moim ciele. 

Raczej nie jestem szczególnie przekonujący, mój głos drży. Nienawidzę kiedy to robi.

Zgaduję, że ja po prostu już tak mam. Za każdym razem, gdy znajduje się w podobnej sytuacji, nachodzi mnie nagły impuls. Chce mi się płakać. Gardzę tym, że jestem taki słaby. Nie mogę się nawet postawić własnemu ojcu. W zasadzie jestem całkiem pewny, że fizycznie dałbym mu radę... ale wiem, że nie potrafiłbym go uderzyć, w taki sam sposób jak on uderza mnie. 

O to chodzi z moim ojcem. W każdą sobotę wraca nawalony do domu z lokalnego pubu w Holmes Chapel. Potem robi się agresywny i przez większość czasu to ja jestem tym, który musi sobie z nim jakoś radzić.

I wiem, że możecie pomyśleć, skoro tata nas krzywdzi, dlaczego moja mama go nie zostawi? Cóż, ona tak naprawdę nie ma o tym pojęcia a zarówno Gemma, jak i ja, jesteśmy zbyt strachliwi, by jej o tym powiedzieć. 

Bo gdy jest trzeźwy, jest świetnym tatą. Tak mi się przynajmniej wydaje. Właściwie to nawet nie wiem, jakie to jest uczucie, jak powinno być, kiedy się ma dobrego ojca. Po prostu myślę, że nim jest. 

Co niedzielę budzi się wcześnie i wchodzi do mojego pokoju, tam mnie potem przeprasza i obiecuje, że ta noc była ostatnią. I nie znoszę tego, że po tylu latach, przeżywania tego praktycznie w każdy weekend - wciąż mu wierzę. 

Gdzieś głęboko w środku, wciąż mu wierzę, że jest tym samym ojcem, który kupował nam lody na plaży. Dla mnie wiśniowe a dla Gemmy czekoladowe. Ugh, nie mogłem znieść czekolady, nienawidziłem jej. Wciąż jej nie lubię. 

Dalej się łudzę, że jest tym samym ojcem, który pewnego dnia wrócił do domu z pracy i oznajmił nam, że dostał podwyżkę, więc zabiera nas na naleśniki w ramach świętowania. 

I nienawidzę tego, że dalej mu wierzę. Po tym wszystkim co zrobił. Nie zawsze taki był. Zaczął nas bić jakieś dwa lata temu, ale pijany był, odkąd tylko pamiętam. 

- Co do mnie powiedziałeś? - pyta tym samym tonem. 

- Powiedziałem: nie waż się dotykać mojej siostry. 

W momencie, kiedy wypowiadam ostatnie słowo, pojedyncza łza zaczyna się zbierać w kąciku mojego prawego oka. 

Cholera, nie może tego widzieć. Tak bardzo jak próbuję wciągnąć łzę z powrotem, stojąc tam zamrożony ze strachu, nie mogę. Fizycznie nie jestem w stanie powstrzymać jej przed spłynięciem po mojej twarzy. 

- Gemma, widzisz to? - pyta, odwracając się do kompletnie sparaliżowanej dziewczyny. - Widzisz jak słaby jest twój brat? Nie potrafi nawet zwalczyć chęci skomlenia na myśl, że jego ojciec jest złym, złym człowiekiem... o nie. 

On sobie nawet nie zdaje sprawy jak bardzo jego słowa mnie dotykają. Jak bardzo mnie krzywdzą, w możliwie najgłębszy sposób. 

To zawsze była jedna z moich największych wad, słabości. Bycie nazywanym beksą w szkole, przez jakieś dziesięć lat, w ogóle z tym nie pomagało. 

- Przestań - Gemma nagle się odzywa. 

I o Boże, tak się cieszę, że to robi, bo ja nie jestem w stanie mówić, ani odpowiedzieć na takie pytanie.  Po samym dźwięku jej głosu, mogę poznać, jak przestraszona jest. 

- Przestać z czym? Z mówieniem twojemu bratu prawdy? Tego chcesz? Powstrzymać mnie przed powiedzeniem mu, że jest największym popychadłem na tej planecie? Nie mogę uwierzyć, że jesteś moim synem, wiesz o tym? - ostatnie pytanie kieruje do mnie.

To ten moment, w którym się łamię.

Nawet jeżeli w momentach takich jak te, nie chcę być nazywany jego synem, to te słowa wciąż ranią mnie jak sztylety. Kolejna łza wypływa z mojego oka, kiedy po prostu tam stoję i nie mogę się ruszyć. 

Po tym co wydaje się być trzema godzinami, mój tata znowu się odzywa:

- Masz zamiar tam tak, kurwa, stać i się nie odzywać? Wiesz co zrobię, jeśli mi nie odpowiesz. 

Nie, nie, moje siniaki dopiero zaczęły zanikać... 

- Jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz, co? - udaje mi się wydusić. - Chcesz tylko, żebym ci powiedział, że masz rację. Bo do cholery, dobrze wiesz, że ją masz. 

Wtedy zupełnie tracę nad sobą kontrolę i zaczynam jawnie płakać. 

- Ty sukinsynu! - krzyczy, tuż przed tym jak szybko zaczyna zmierzać w moją stronę.

W odruchu, natychmiastowo zamykam oczy i czekam na ból, który wiem, że nadejdzie w każdej sekundzie. 

Nawet jeśli jesteś na niego przygotowany - to i tak boli jak diabli. Czuję pierwsze mocne uderzenie tuż pod moją kością policzkową. Gemma sapie. Lecę na ścianę, w wyniku użytej siły. 

- Tylko na tyle cię stać, mięczaku? 

Z wciąż ściśniętymi powiekami, słyszę, że znowu się do mnie zbliża. Tym razem czuję przeszywające uderzenie prosto w brzuch. Wciągam powietrze, kiedy mnie trafia.

- Boli cię to? - pyta z demonicznym uśmieszkiem na twarzy.

- Zostaw go! - Gemma ponownie krzyczy. 

Odrzuca głowę w jej kierunku, gdy słyszy jej głos. Wszystko się ucisza do momentu, kiedy Gemma dodaje ledwo słyszalne: 

- Proszę. 

Oczy mojego ojca gwałtownie odrobinę się rozjaśniają.

Wtedy, tylko na krótką sekundę, widzę w nich tą małą, malutką drobinkę żalu i szoku. Po kilku kolejnych sekundach ciszy, mój tata nagle mnie puszcza i wypada z pokoju jak burza. 

Teraz

Po usilnych staraniach zaaplikowania korektora jak najlepiej potrafiłem, wpatrywałem się przez kilka minut na siebie w lustrze. Wybudziłem się ze swojego snu na jawie. Wrzuciłem kosmetyk z powrotem do szuflady i odblokowałem drzwi łazienki.

- Wszystko okej? Byłeś tam przez prawie dwadzieścia minut - zapytała Taylor z lekkim niepokojem, malującym się na jej twarzy.

- Tak, tak. Wszystko ze mną w porządku, tylko trochę rozbolał mnie brzuch, ale teraz już się lepiej czuję.

Wymusiłem mały uśmiech i widziałem, że go odwzajemniła.

- Chcesz jechać moim autem czy twoim? - zadała kolejne pytanie, wciąż lekko podejrzliwa. 

W tym problem, kiedy jest się najlepszymi przyjaciółmi i parą przez jedenaście lat. Dokładnie wiesz kiedy coś jest na rzeczy. Ale najwidoczniej, ona postanowiła to ignorować.

Chociaż ufałem Taylor całym sobą, nic jej nie powiedziałem na temat swojego ojca i nie miałem tego w planach. Nigdy. To było dla mnie bardzo prywatne i przede wszystkim, to była moja wina. 

- Może być twoje, ale ja prowadzę - powiedziałem, otwierając frontowe drzwi, prowadzące na ganek jej domu. 

~~~

Heeeej! I mamy za sobą drugi rozdział. Był... trudny. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało i będziecie czekać na kolejny. 

Miłego dnia/nocy <3 

Devotion I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz