XV

977 64 51
                                    

Nie przebierając się nawet w wygodniejsze ubrania, ułożyłem się pod kołdrą i niemal natychmiast zasnąłem.

Ale tuż przed tym, do mojej głowy wskoczył pewien pomysł. Mając nadzieję, że nie zapomnę o nim rano, spokojnie odpłynąłem w sen.

Harry Styles 

Teraz

- Harryyy! - usłyszałem krzyk mojej mamy, dobiegający z dołu.

- Co? Jest siódma rano! - odkrzyknąłem bardzo zirytowany.

Wow, mój poranny głos nie brzmiał najlepiej.

- Ktoś do ciebie przyszedł, skarbie! - odpowiedziała.

Kto mógł tu być o tak wczesnej porze?

Szybko nałożyłem na siebie pierwszą koszulkę, jaką zobaczyłem i jakieś jeansy. Zapinając ich guziki, już biegłem do drzwi i je otwierałem. 

To co zobaczyłem za nimi, było ostatnią rzeczą jakiej bym się spodziewał. Z przedsionka spojrzałem na dół, na pięknego niebieskookiego chłopaka.

- Louis, co ty tu robisz? - krzyknąłem do niego szeptem, bo uderzyła mnie nagła świadomość, że mój tata w każdym momencie mógł się obudzić i jeszcze nie byłem gotowy na tą konfrontację.

- Ja, eemmm, chciałem ci coś dać - chłopak nieśmiało odpowiedział.

Moja mama zniknęła z powrotem w kuchni. Wiedziałem, że później czekało mnie z jej strony dokładne przesłuchanie, na temat tych nagłych odwiedzin, przez tajemniczego chłopca. 

- Cóż, dziękuję, ale mógłbyś w przyszłości mnie informować kiedy masz zamiar do mnie wpaść? - zapytałem Louisa, zaciągając go do góry po schodach. 

Czułem się jak totalny dupek, ale nie chciałem, żeby Louis zobaczył w co zamieni się mój ociec, kiedy tylko go zobaczy.

Louis obiecał, gdy przeskakiwaliśmy kolejne schodki. Wciągnąłem go do mojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.

Mniejszy chłopak wyglądał na zaskoczonego moim niespodziewanym zachowaniem, ale nie był przejęty. Po prostu usiadł na łóżku. Miał na sobie szarą koszulkę, czarne spodnie i zieloną beanie. Wyglądał zachwycająco, jak zawsze.

- Więc, jak mówiłem, zanim przeciągnąłeś mnie przez schody, przyniosłem ci mały prezent - Louis znowu się odezwał.

Bez zawahania można było się domyślić, po kim młodsze dziewczynki odziedziczyły charakterek. 

Wtedy też dostrzegłem czarną torbę, leżącą obok niego na łóżku. Nawet nie zauważyłem, że ją wcześniej trzymał, bo tak mi się spieszyło.

Kształt torby wydawał się znajomy. Ale nie, to nie mogła być prawda.

- Otwórz! - Louis krzyknął, wyraźnie zadowolony z samego siebie.

Powoli zacząłem iść w kierunku łóżka. Dotarłem do dużej torby i wyciągnąłem rękę, by chwycić zamek. Nie spiesząc się, zacząłem ją odpinać. 

W tobie znajdowało się, z jednej strony, moje największe marzenie, a z drugiej mój największy koszmar.

- Gitara? - zapytałem żywiołowo.

Louis przyniósł mi gitarę z jego salonu, piękną akustyczną gitarę. Zwyczajnie się na nią gapiłem w milczeniu i wciąż nie mogłem w to uwierzyć. To nie mogło być... On nie mógł...

- Nie podoba ci się? - Louis przerwał ciszę, wydawał się zraniony.

- Nie, nie, jestem w niej zakochany. Po prostu... nie mogę tego przyjąć - wypaliłem, wciąż wpatrując się na ten cudowny kawałek drewna. - To należy do twojej rodziny. To wasza gitara. I Louis, to jest cała cholerna gitara! - krzyknąłem w jego kierunku. 

Devotion I Larry Stylinson I TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz