Ranboo siedział w zbroi na jednej ze skrzyń obserwując jak inni się przygotowywują.
Nie czuł się gotowy, aby walczyć o cokolwiek, a szczególnie o dobro świata.- Wszystko gra? Nie wyglądasz na zadowolonego. - usłyszał brzdęk osprzętu i głos różowowłosego.
- Zaraz będę walczyć, mogę zginąć lub sam kogoś zabić. Czy mogę być w takiej sytuacji zadowolony? - spojrzał ponurym wzrokiem.
- Na mojej pierwszej bitwie też byłem zagubiony, nie reagowałem zbyt szybko jednak dałem radę. I ty też dasz. - położył rękę na jego ramieniu.
- Martwię się o Tubbo, on powinien tu z nami być i właśnie się przygotowywać. Czy on naprawdę nas zdradził? - schował twarz w dłonie. Kolejna osoba w jego życiu zniknęła jak za pstryknięciem palców.
- Niestety ale taka jest prawda, jednak pamiętaj, że szybko dla nas wszystkich stałeś się ważny. Jesteś naszym przyjacielem Ranb... Tommy czy ty możesz zachowywać się po ludzku i po prostu ubrać tą zbroję, cholera jasna! - Techno przerwał zdanie wstając i robiąc tylko przepraszający ruch ręki.
- Cel będzie stał na środku, może zostać przekazywany z rąk do rąk. Kto polegnie ten przegra, a przedmiot jest zabezpieczony. Nie jestem w stanie zagwarantować, że wrócimy wszyscy pamiętajcie o tym. Macie dziesięć minut zanim wyruszymy. Zmienić mentalność bo szykuje się armagedon. - Wilbur włożył miecz w pochwę i trzy laski materiału który wyglądał jak dynamit pod zbroję.
Ranboo wstał i razem z Niki skierowali się do wyjścia. Nie czekała ich długa droga jednak bardzo stresująca.
----
Tubbo nie mógł uwierzyć w to, że będzie walczył przeciwko swoim ludziom, a w szczególności z Ranboo. Manipulacja Quackity'ego wywarła na niego zły wpływ, a teraz nie mógł się wycofać. Po prostu szedł przez trawy w opancerzeniu z bronią przy boku.
- Tubs nie martw się, odpalę ci ładny domek w Las Nevadas jako zadośćuczynienie i nagrodę. - Alex szturchnął chłopaka który bał się odpowiedzieć cokolwiek. Był przerażony z sekundy na sekundę.
Po około piętnastu minutach bardzo szybkiego marszu byli na miejscu. Tubbo nawiązał kontakt wzrokowy z Ranboo, a raczej tylko próbował ponieważ blondyn od razu uciekł wzrokiem.
- Miło zobaczyć, że nie stchórzyliście. - czarnowłosy mężczyzna zrobił kilka kroków do przodu.
- Cieszę się, że wasze ego nie wzrosło na tyle, aby móc z nami walczyć. - Wilbur również się przesunął.
Ranboo widział to.
Widział pudełko z drewnianą podstawą i przezroczystymi ściankami, a w środku dwa winyle jednak dużo większe niż standardowe.- Walczymy dopóki albo wszyscy nie polegną, albo któraś ze stron się nie podda mimowolnie oddając nam płyty. Układ? - Alex uśmiechnął się wyciągając broń.
- Zgoda. - Wilbur również wyciągnął miecz dając znak całej drużynie.
Boo zauważył, że oprócz nich zebrał się zwykły szary lud który był gotowy walczyć o normalność.
Nie byli sami.- Do ataku. - Wznieśli miecze ku górze.
Blondyn słyszał krzyki i uderzanie stali o stal. Zaczął się krztusić przez chmurę kurzu, a jego oczy potwornie piekły.
CZYTASZ
My Friend a Ghost || Tubbo & Ranboo
Fanfiction! KSIĄŻKA NIE MA NA CELU SHIPOWANIA TUBBO Z RANBOO ! Jest to tylko fikcja literacka, a ich relacja w książce może być różnie odebrana przez czytelnika stąd ta notka, jednak nie ma na celu shipowania Tubbo i Ranboo ze względu na ich poczucie komfortu...