2

587 58 55
                                    

- Smakowało ci? Angielska kuchnia na pewno różni się od amerykańskiej ale mam nadzieję, że jest również smaczna. - Phil patrzył jak chłopak delikatnie przesuwa talerz po blacie stołu, a następnie unosi się, aby wynieść brudne naczynia do kuchni.

- Ranboo siedź, naprawdę nie trzeba. - kobieta która nagle znalazła się za nim złapała go za ramiona tak, że rozluźnił uścisk dłoni i talerz z powrotem trafił na swoje miejsce.

- Tak! Było naprawdę smaczne, inne niż typowo amerykańskie rzeczy ale pyszne. - starał się wkładać jak najwięcej emocji w to co mówi i robi jednak coś mu nie pasowało. Nie chodziło tu o Kristin czy Phil'a, a na pewno nie o Oreo bo naprawdę zakochał się w tym puchatym, czworonożnym stworzeniu.
Może chodziło o dom? Oczywiście podobał mu się i to bardzo lecz cały czas czuł się obserwowany. Szczególnie gdy nieopodal były lustra.
A być może jest to tylko jego osobista niezbyt mądra paranoja?

- Przyniosłam ci ręczniki, trafisz do łazienki? - Kristin zgarnęła talerze wkładając do zmywarki. Było to dla chłopaka conajmniej dziwne ponieważ w domu dziecka wszystko robili sami, a nawet mogli zostać skarceni bądź ukarani za złe wykonywanie obowiązków.

- Ah tak, znajdę łazienkę raczej bez komplikacji. - wstał od stołu dosuwając krzesło i biorąc ręczniki.
Pokierował się schodami w górę, a za nim biegła kotka, a nie kot. Chociaż tyle się dowiedział Była z nim wszędzie dzięki czemu Ranboo momentami czuł się naprawdę bardzo komfortowo.

Łazienka była na przeciwko jego pokoju tylko nieco przesunięta w lewo. Kiedy przeszedł przez drzwi zamykając je za sobą, doznał szoku. Łazienka odbiegała zupełnie od klimatu domu. Ściany były wyłożone nowymi, czerwono-czarnymi kafelkami które były dobrane do tych czarnych z podłogi. Do tego pomieszczenie było naprawdę ogromne.
Nie miał dzisiaj ochoty ani jeszcze na tyle odwagi czy poczucia bezpieczeństwa przez wewnętrzną blokadę, aby zrelaksować się w narożnej wannie więc wybrał prysznic który nie miał brodzika, tylko luksusowo wyglądającą szklaną kabinę która sięgała od samych kafelków po mniej więcej trzy czwarte wysokości pokoju. Był wyposażony w deszczownice, kran i zwykłą słuchawkę prysznicową oraz kilka półek.
Jego nowi rodzice musieli być całkiem bogaci, aby żyć w takich warunkach. Chociaż właściwie kiedy tyle czasu żyło się w dość ubogim przytułku to wszystko wydawało się wysokiej klasy. Gdy się przyjrzał zauważył kilka szczegółów, kran nie był angielski na dwa kurki zarówno pod prysznicem, w wannie czy przy zlewie. Prysznic również uruchamiał się normalnie, a nie przez sznurek.
Nie pamiętał skąd dokładnie to wiedział, najprawdopodobniej przeczytał w którejś z książek.

Przestał myśleć kiedy Oreo gwałtownie syknęła i nastroszyła sierść w stronę drzwi które były uchylone. Był w stanie dać sobie uciąć rękę, że je zamykał i to na zasuwkę

Coś tu się nie zgadzało.

I to bardzo.

------------

Po prysznicu chłopak ubrany w szare spodnie dresowe i czarną, gładką koszulkę przemknął korytarzem oświetlając sobie drogę latarką.
Wszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko które cicho zaskrzypiało, a chwilę potem rozbiegł wzięła jego kotka i już leżała obok niego.
Nie było jeszcze bardzo późno lecz nje była to najwcześniejsza pora, a Ranboo z sekundy na sekundę czuł się coraz bardziej nieswojo z nasileniem kiedy przez jego kark i plecy przebiegł dreszcz spowodowany nagłym podmuchem zimnego powietrza. Problem w tym, że wszystkie okna były zamknięte na głucho. Spuścił nogi z łóżka i wstał podchodząc do okna. Palcami przejechał wokół framugi szyby. Nie wyczuł chłodnego wiatru. Były szczelne.
Ręką zjechał na kaloryfer, a ten również ku jego zaskoczeniu był ciepły.
Znowu przeszedł go lodowaty dreszcz. Nie czuł się przeziębiony więc zjawisko nie było spowodowane gorączką.
Stojącac na środku pokoju rozglądał się będąc zupełnie bezradnym.

Zauważył jeden szczegół którego wcześniej nie dostrzegł. Dokładnie przedmiot leżący na szafie, wyglądał jak książka.
Mebel był za wysoki, aby móc dosięgnąć rzecz stojąc na ziemi więc przyciągnął krzesło i wszedł na nie.
Odstawił je na miejsce by po chwili wrócić do łóżka wraz ze zdobyczą.

Była to książka oprawiona w skórę z pozłacanym grzbietem oraz narożnikami. Na przodzie miała kilka kamieni szlachetnych, to fioletowe mógł to być ametyst, a zielone wyglądały na malachit i szmaragd.
Otworzył i kolejny raz się zaskoczył.
To nie była książka tylko dziennik i to pisany odręcznie piórem, poznał po charakterystycznych plamkach po rozlanym tuszu.
Być może nie powinien go ruszać ale coś go podkusiło, aby przeczytać.

Dwudziesty czwarty czerwiec roku 1728

Oh cóż za szczęście! Mój wuja Schlatt przywiózł mi zza mórz i oceanów ten dziennik! Moje myśli będą wypływać na te kartki jak fale z pobliskiego strumyka z lasku.
Dzisiaj doskonale bawiłem się z Tommy'm jednak psoty urwały się na naganie od sąsiada - pana Alexandr'a.
Oh my młodzi i głupi, skąd mogliśmy wiedzieć, że on trzyma w szopie piękny tort na urodziny swojego męża.
Jak żeśmy z Tommy'm tam już weszli to smakołyk się uśmiechał do naszych twarzy tak, że trudno było nie skosztować!
Jak ja dawno nie jadłem czegoś słodkiego, ostatnim razem chyba na święta Bożego Narodzenia kiedy to wuja przywiózł pomarańcze i małe pralinki. Aż żal było je spożyć.
W ramach zadośćuczynienia ja z moim towarzyszem przysięgneliśmy pomalować płot przy plebanii i wygrabić liście na jesień na posesji.
Wreszcie mogę poczuć się jak bajarze i tworzyć własną historię! Oh cóż za uczucie!

Ranboo poczuł ukłucie. Był to pamiętnik jakiegoś chłopaka sprzed ponad trzystu lat. Niebawem przed wybuchem wojny. Na kilku następnych stronach znalazł przepiękne rysunki roślin, ludzi, domów i zwierząt. Gdzie niegdzie luźne zapiski nut, prawdopodobnie na instrument strunowy szarpany, coś w stylu ukulele.

Dziewiętnasty lipiec 1728

Dzisiaj pierwszy raz na swe oczy ujrzałem prawdziwe morze! Modre fale, słone morskie powietrze i leciuteńkie powiewy wiatru przeplatające się przed kosmyki mych włosów to coś w czym się zakochałem!
Nic bardziej godnego zainteresowania się nie wydarzyło w ostatnim czasie ale mam nieodparte wrażenie zbliżającej się tragedii. Matula mówi iż ja się przejmuje za bardzo aczkolwiek mam swoje rację jak przystało na szesnastoletniego chłopca, młodego mężczyznę już bym rzekł.
Wuja zawsze powtarza, że mam za dziecięcy i niewinny charakter i ziarenko prawdy w tym jest.

Piąty grudzień 1728

Ukrywam się w piwnicy starej posiadłości. Oni tu nie dotarli aczkolwiek kwestią czasu jest zobaczenie ich mundrów z bliska.
Nie mam ran postrzałowych, tyle ile po odłamkach walących się budynków. Jestem osłabiony, a pogoda robi się coraz to zimniejsza.
Wuja prawdoodobnie jest bezpieczny jednak mnie już tego nie zapewnił. Poczułem się oszukany.
Nie pamiętam rodziców. Ich los pozostaje mi nieznany. Mój drogi przyjaciel Tom ukrywa się ze mną więc na samotność pomarudzić nie mogę lecz całe szczęście nie muszę się nim zamartwiać. Cudem zdobiliśmy broń i amunicje, jedzenia też mamy na przynajmniej tygodni kilka. To czas w którym kończy mi się atrament, a pióro w najlepszym stanie nie jest. Wrócę na obrzeża gdzie zamieszkiwałem prze cały mój piękny żywot. Ostatni raz zwiedzę znajome kąty o ile jeszcze chałupa stoi. Tam schowam dziennik, aby pewien człowiek mógł dowiedzieć się o losach wojennego chłopaka który kochał swój dom, rodzinę, przyjaciół i ojczyznę ale wiedział, że to powoli żegnać się z żywotem na tym świecie.
Toby Smith.

Ranboo nie mógł opanować łez.
Chciał wiedzieć co się stało z autorem dziennika. Szesnastoletnim Toby'm który poszedł z szczęśliwego życia na wojnę.
Chłopak wziął głęboki wdech odrywając wzrok od liter.
Był pewien, że zobaczył postać w lustrze która nie była jego odbiciem. Obrócił głowę i krzyknął. On musiał spać i to głębokim snem, a to wszystko działo się w jego głowie.

- Rany, może to ja powinienem krzyczeć ale z radości, że wreszcie widzę kogoś innego niż to szczęśliwe małżeństwo.

- Ki-kim t-ty, kim ty jes-jesteś? Kim ty do jasnej anielki jesteś? - Ranboo wyjąkał patrząc jak Oreo cofa się za niego.

- Oh gdzie moje maniery, Toby Smith ale proszę mów mi Tubbo.

Ranboo w jednej chwili zrobiło się naprawdę bardzo słabo, a świat rozmydlił się przed oczami.
To nie mogła być prawda.

My Friend a Ghost || Tubbo & RanbooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz